PRZYSZŁOŚĆ PEWNEGO ZŁUDZENIA Cz. 1 (Niedoskonałość kultury)
„ Za tę cenę – za cenę potężnego utrwalenia infantylizmu psychicznego i popadnięcia w masowe szaleństwo – udaje się religii oszczędzić wielu ludziom przeżywania indywidualnej nerwicy” [Przyszłość pewnego złudzenia – S. Freud]
Jak Państwo za pewne już się domyślacie, wspólnie z Zygmuntem podejmę się po raz kolejny mojego ulubionego tematu – religii. Ci którzy czytają mnie od początku wiedzą doskonale, że jestem bezkompromisowym krytykiem nie tyle samej religii, co wszelkich organizacji religijnych. Ostatnio moja czytelniczka powiedziała mi, że po Horoskopie 2014 ubyło mi kilka lajków, gdyż jak to określiła: ze świetnych i głębokich tekstów o miłości nagle całkowicie spłyciłem temat. No cóż, to miał być literacki żart, ale widocznie nie wszyscy znają się na żartach ;) Trudno, co robić... Szczerze mówiąc nie rozpaczam i nie będę rozpaczał, gdy i po tym tekście ubędzie mi lajków, a spodziewam się tego. Nie jestem dolarem żeby mnie wszyscy lubili, albo chociażby Piotrkiem Żyłą (swoją drogą bardzo sympatyczny chłopak). Piszę o tym co mnie interesuje i mam świadomość, że są to rzeczy mało popularne i kontrowersyjne. Ale do rzeczy.
Dlaczego w ogóle powstała religia? Zanim Zygmunt przez mnie przemówi ;), najpierw napiszę trochę o koncepcji człowieka w relacji z otaczającym go światem – kulturą – jak określił to Freud.
KULTURA JAKO ŹRÓDŁO CIERPIEŃ
Zygmunt Freud w takiej pracy pt. „Kultura jako źródło cierpień” starał się opisać wpływ jaki na człowieka wywiera jego własny twór – kultura. Chodzi tu m.in. o oddziaływanie postępującego rozwoju cywilizacyjnego na człowieka i jego pierwotne/naturalne popędy: agresja, popęd seksualny itd. Od razu chciałbym zaznaczyć, że Freud nie zanegował kultury jak wskazuje na to tytuł, ale opisał m.in. konieczność powstania kultury/cywilizacji aby pohamować ludzkie popędy i w efekcie doprowadzić do – nazwijmy to – zorganizowanej i społecznej egzystencji człowieka. Gdyby te popędy nie zostały w jakimś stopniu stłumione, przeżywałyby tylko jednostki najsilniejsze, najbardziej agresywne i niewiele różnilibyśmy się od zwierząt. Jednak każde działanie ma swoje skutki uboczne i to właśnie Freud starał się wskazać w swojej pracy.
NATURA c/a KULTURA (Uwaga Słynnego Filozofa)
„Gdyby te popędy nie zostały w jakimś stopniu stłumione, przeżywałyby tylko jednostki najsilniejsze”
Czy to byłoby złe? Hmm, to pytanie jest źle postawione. Na pewno byłoby to dobre dla jakości materiału genetycznego przyszłych pokoleń; przeżywałyby jednostki najsilniejsze i to one by się rozmnażały. Na pewno złe byłoby to dla osobników słabszych i kobiet – zostalibyśmy w jakimś sensie w jaskini, gdzie panował tyran troglodyta; jedna lub kilka osób spełniałoby swoje wszystkie pierwotne/naturalne potrzeby, a cała reszta żyłaby w ogromnym strachu i upokorzeniu jako „instrumenty” Pana jaskini. „Na szczęście” powstała kultura i więcej osób ma szansę egzystować na jakimś tam lepszym poziomie. Efektem ubocznym rozwoju kultury/cywilizacji jest np. przekazywanie kiepskiego materiału genetycznego przyszłym pokoleniom. Medycyna zrobiła ogromny krok naprzód, zatem możemy utrzymywać przy życiu jednostki słabsze, które z kolei przekazują ten kiepski materiał. Czy wychodzimy na +? Jeśli wziąć pod uwagę średnią długość życia, to na pewno tak. Mimo tego, że część ludzi ma kiepski budulec, to za sprawą medycyny możemy to kompensować. Cieszymy się :)
DLACZEGO CZŁOWIEK CIERPI? (Id, Ego, Superego – Słynny Filozof rmx)
Małe dziecko rodząc się jest wyposażone w pewne naturalne popędy, które pozwalają mu przeżyć. Dziecko dąży do ich zaspokojenia niczym nie różniąc się od zwierząt; ssie, robi kupkę, wydaje odgłosy (płacze). Wszystko to w celu zaspokojenia pojawiającej się potrzeby np. jedzenia, czy odczuwania komfortu ciepła. W momencie narodzin jest to całkowicie egoistyczna istota, która odczuwa dwa stany: przyjemny i nieprzyjemny. Dziecko zatem bezustannie dąży do osiągnięcia stanu przyjemności, nie przebierając w środkach o czym przekonała się niejedna mama, gdy została np. ugryziona w pierś (popęd agresji).
W miarę procesu wychowania, społeczeństwo (rodzice, nauczyciele itd.) nakłada pewne normy, które ograniczają/tłumią te popędy. Jest to konieczne, by dorastające dziecko mogło funkcjonować w społeczeństwie później. Jeśli nie zostaną stłumione, dziecko po prostu zostanie „wykluczone” w późniejszym życiu ze społeczeństwa, co widać doskonale po rodzinach patologicznych. Gdy np. obserwujesz malutkie dzieci bawiące się w piaskownicy, czasem zauważysz, że jedno zabierze drugiemu foremkę, a nawet uderzy rówieśnika. Wtedy przychodzi rodzic, w jakiś sposób karci dziecko i mówi, że tak nie wolno robić. Przeanalizujmy ten przykład.
Do momentu kiedy nie wkraczają rodzice, dziecko, które uderzyło, jedynie obserwuje płaczącego kolegę (nie powstają w nim żadne negatywne uczucia – takie jest moje zdanie). Ono tylko patrzy co się dzieje, bo jest to dla niego nowa sytuacja, a malucha do tej pory nie interesowało nic poza zaspokojeniem popędu. Potem przychodzi rodzic i np. pokrzyczy, powie że płaczącemu chłopcu jest przykro, boli go itd. W dziecku powstaje nieprzyjemny stan, bo np. widzi brak akceptacji swojego występku u rodzica, który jest dla niego ważny! Powstaje poczucie winy. Dziecko na zasadzie kija i marchewki zaczyna „uczyć się kompromisu” między nim, a otoczeniem. Najbliższe otoczenie „instaluje” w dziecku pewne struktury psychiczne, których zadaniem jest regulowanie postępowania człowieka w ten sposób, by z jednej strony zaspakajać popędy, a z drugiej nie narażać się na konflikt z otoczeniem/społeczeństwem. Jak wszyscy już doskonale wiemy, nie jest to łatwe.
Początkowo dziecko robi wszystko w obawie przed karą (nieprzyjemny stan) lub dla nagrody (przyjemny stan). Stosowaniem kar i nagród w pierwszym rzędzie zajmują się rodzice, a następnie społeczeństwo. W miarę rozwoju i „instalowania” w człowieku coraz to nowych „programów” (wychowanie, normy społeczne, idee, religie itd.) struktury psychiczne się rozrastają, powstaje system wartości/sumienie itd. U części ludzi niepotrzebny jest już rodzic, policjant itd., bo funkcję strażnika przejęła wewnętrzna siła.
Dlaczego człowiek cierpi? Dlatego, że jest w ciągłym konflikcie między zaspakajaniem pierwotnych i naturalnych potrzeb, a tym co wymaga od niego otocznie z którym chce żyć w zgodzie. Kultura nie rozwinęła się na tyle (i pewnie nigdy nie rozwinie), aby w pełni zaspakajać naturalne potrzeby człowieka bez uszczerbku dla jego relacji z otoczeniem. To tak w skrócie ;)
UPRGADE KULTURY
Freud uznał, że w miejscach, gdzie kultura już nie dawała sobie rady pojawiła się religia. Zresztą nie on pierwszy, bo przed nim zrobili to: Nietzsche, Schopenhauer, czy wspomniany już kiedyś przeze mnie w tekście: „Człowiek, który stworzył Boga” – Feuerbach. (Jak ktoś ma ochotę, to link jest w komentarzu). Potrzeba religii bierze się z ludzkiej bezradności. Jak tłumaczy to Freud?
Matka zaspokajająca podstawowe potrzeby dziecka staje się pierwszym obiektem miłości oraz stanowi pierwszą ochronę przed lękiem, gdyż chroni przed niebezpieczeństwem. Później rolę tą przejmuje silniejszy ojciec, ale tu stosunek dziecka jest już nieco inny; z jednej strony dziecko odczuwa bojaźń (co Freud tłumaczy konfliktem o matkę), a z drugiej ojciec jest obiektem tęsknoty i podziwu. (Jak Państwo doskonale się orientujecie, taki właśnie ambiwalentny stosunek do Boga, w niemal każdej religii, ma człowiek religijny; z jednej strony obawia się kary, z drugiej liczy na nagrodę). Bezradność dziecka, które pragnie schronić się w ramionach ojca, jest kontynuowana jako bezradność dorosłego, który pragnie schronić się w ramionach Boga.
I tu na marginesie mam pytanie do moich czytelników, szczególnie płci męskiej, którzy mieli w dzieciństwie problemy – nazwijmy to – z uzyskaniem miłości ojca.
Czy jest możliwe, że brak tej miłości, człowiek kompensuje „nadmiernie” zagłębiając się w religię?
Jeśli ktoś się wstydzi, proszę mi napisać prywatnie. Naszło mnie wczoraj pewne przemyślenie i bardzo chciałbym je zweryfikować. :)
Koniec cz. 1
Słynny Filozof – Facebook