Konno dookoła świata
Pewnie pomysł wyda wam się szalony i niemożliwy do zrealizowania, lecz naprawdę to kwestia jedynie tego jak ogranicza nas nasza wyobraźnia. Trzeba podążać za marzeniami, no i ważna jest logistyka wyprawy, czym zajmuję się już od blisko roku.
Zanim powiem dokładnie co i jak, chciałbym przybliżyć wam nieco moją historię.
To jest Staszek.
Ze Staszkiem poznaliśmy się kilka lat temu. Staszek bardzo mi pomógł... byłem w tym okresie bardzo zagubionym młodzieńcem, a on wydawał się taki pewny siebie, stabilny i niewzruszony zawirowaniami tego świata. Był rok 2003 i wybuchła wojna w Iraku. Ja, młody wtedy chłopak, byłem przerażony, czułem ból, płakałem. Świat wydawał się taki straszny. Ludzie zabijali ludzi, a Staszek...
Staszek wydawał się być ponad tym, jego spojrzenie było takie spokojne i dawało mi poczucie odcięcia i zrozumienia. Staszek po prostu żył i patrzył z zadowoleniem na swój świat a inne sprawy zostawiał ich własnemu biegowi. Ten czas który spędziliśmy razem spowodował, że stałem się samodzielną dwunożną istotą zdolną stawić czoła przeciwnościom losu i niepomyślnym wiatrom.
Skołatanym nerwom nic tak nie pomoże. Tak jak śpiewał Mike Oldfield
//www.youtube.com/watch?v=Hj_jx7hYmI4
Nasza przyjaźń rozkwitała, jednak każdego dnia patrząc na siwiejącą grzywę Staszka, wiedziałem, że kiedyś to musi się stać.
Pewnego dnia, starzejący się Staszek podczas codziennych zajęć z dziećmi niefortunnie złamał nogę...
Wiadomo co to oznacza dla konia.
Droga rehabilitacja, ból i łykanie leków a koń nie wraca już do dawnej sprawności.
Nie mogliśmy sobie na to pozwolić, z resztą po Staszku było widać, że chciał dać za wygraną. I tak musiałem się pogodzić z utratą przyjaciela, jednak było coś jeszcze. Mogłem jakoś odwdzięczyć się Stanisławowi. Miał on bowiem syna ze starą klaczą z wschodniej Ukrainy z tamtejszego ośrodka, który jak się później okazało został zamknięty.
Pojechałem na miejsce zobaczyć co dzieje się z młodym Saszą.
Ośrodek hipoterapii w wschodniej Ukrainie niedaleko Poltavy.
Tak jak przewidywałem, sprzedano go jakiemuś rolnikowi do pracy w polu. Jednak nikt nie był do końca w stanie powiedzieć gdzie mogę go znaleźć.
Siedem dni i siedem nocy chodziłem po okolicy szukając Saszy.
Doszedłem do kolejnego gospodarstwa i już miałem zapukać do drzwi, kiedy usłyszałem krzyk.
Wybiegłem za chałupę, a tam potężny 2 metrowy mężczyzna katował konia przeklinając srogo.
Ten koń od razu wydał mi się znajomy. Jego rżenie, jego grzywa i sposób poruszania...
Krzyknąłem "paszoł na chuj, job twoja mać" bo tylko tyle znałem z wschodnich języków. Chłop się odwrócił i jego złość skierowała się na mnie. Zdążyłem jednak podbiec już tak blisko, że nim jego bat sunął ku mnie, ja wymierzyłem potężny cios wprost w jego...
Genitalia.
Wskoczyłem na Saszę i pogalopowaliśmy jak daleko się tylko dało.
Wiedziałem, że jest szczęśliwy, że w końcu czuje się wolny.
Skończyło się to tak, że wróciliśmy razem do kraju, stołując się po drodze u napotkanych gospodarzy, nielegalnie przekraczając granicę i galopując przez nieznane.
Powiem tak, przeżyłem wiele:
Podróżowałem sam autostopem.
Walczyłem w klatkach.
Miałem trójkąt z Azjatkami.
Ale nic, ale to nic nie mogło się równać z tym czasem niesamowitej wolności którą przeżyliśmy z Saszą podczas ucieczki z Ukrainy.
Od tego czasu razem z Saszą wyruszamy na coraz dalsze wyprawy, ale mamy jedno marzenie, które mam nadzieję pomożecie nam spełnić.
Czyli podróż dookoła świata.
Sasza jest nie najlepszym pływakiem ;) , więc transport między kontynentami pochłonie większość środków finansowych, jednak mam to już oklepane. Pieniędzy mi nie brakuje, brakuje mi jednak pomocy ludzkiej.
Może nie okrążymy świat, ale na pewno będzie wspaniale.
To o co was proszę to modlitwa i pomoc w poszukiwaniu ew. hostów na drodze u których mógłbym nocować, uzupełniać zapasy, a także miejsca na trochę większe "pit stopy" ;) czyli miejsce na dłuższy odpoczynek w którym będę mógł zmienić Saszy podkowy i zadbać o jego zdrowie.
W ciągu dnia przedstawię wam konkretną trasę, którą, mam nadzieje, będziecie śledzić z zapartym tchem od końca tej wiosny
a tymczasem poznajcie Saszę
Komentarze (2)
najlepsze
Miałem trójkąt w klatkach.
Tak tez byloby fajnie.
Ale tak na serio - wytrzyma to ten twoj kon? Jaka mniej wiecej trase planujesz?
Myślę, że może być trudno, ale w razie czego mogę przenieść część ciężaru na swoje barki i jakoś razem to przebrniemy.