Nie wiem jak to jest, że w komunikacji miejskiej ludzie dostają małpiego rozumu. Wczoraj jechałem sobie autobusem. Godzina 19, pustawo na mieście, ale jeszcze kilka osób jedzie. Na przystanku w śródmieściu wchodzi jeden typek. Gościu około 50., podchmielony, w kieszeni flaszka. Nic nie kasuje, nie kupuje biletu. Siada. Na następnym przystanku wchodzą kanary. Sprawdzili autobus, oczywiście podchmielony jegomość pokazuje nieważny bilet upierając się, że kasował. Kanarzyca mu mówi, że kasował, ale rano i bilet jest już nieważny. Więc gościu dał jej dowód osobisty, a ona zaczęła go spisywać - wszystko spokojnie, kulturalnie. I tutaj rozpoczyna się coś co można nazwać totalnym zidioceniem tłumu. Jakiś gościu około 30. wstaje i ze wściekłością do kanarzycy, że ta czepia się spokojnego człowieka. Dołącza do tego typka jego żona, która z jeszcze większym pyskiem jedzie na kanarów. Żeby tego było mało, na przystanku, już poza śródmieściem dołącza do tej rozdartej dwójki starsza kobieta, która twierdzi, że widziała jak ten pijaczek kasował bilet, jak kupował w kiosku (podała przy tym ulicę na jakiej pijaczka nie było, bo akurat wiedziałem gdzie wchodził).
Kanar tłumaczy całej trójce, że facet miał bilet nieważny, że wie gdzie wchodził pijaczek i że wykonuje tylko swoją pracę. Mimo to łysy 30-latek zaczyna być coraz bardziej agresywny. Jego żona zaczyna zastraszać kanarów pobiciem przez jakąś bliżej nieokreśloną grupę ludzi. W końcu kanar nakazuje wyjść z autobusu całej trójce - jednocześnie powołując się na uchwałę rady miejskiej i regulamin przewoźnika. Co ciekawe cała trójca wyszła, ale poza autobusem, ten łysy 30-latek zaczyna wyzywać kanarów już na całego - od #!$%@?ów, nierobów, złodziei itp. Żeby było bardziej groteskowo jego żona chwyciła tego 50-letniego pijaczka i wyciągnęła z autobusu. Wbrew jego woli, bo on chciał jechać na przystanek końcowy (później szedł z buta). Kanarka oddała dowód osobisty pijaczkowi, który stał już poza autobusem trzymany przez tę trójkę nawiedzonych ludzi. Ten 30-latek chciał się nawet bić z kanarem, ale to też wyglądało dziwnie, bo machał do niego łapami stojąc poza autobusem, w dodatku schowany za żonę... Kanar zaproponował mu, trzeba przyznać, że miał gościu stalowe nerwy, że wszelkie wątpliwości mogą załatwić w obecności policji. Na to łysol, że on się "psiarni" nie boi - tak jakby kanar go straszył, a ten przecież tylko zaproponował cywilizowane załatwienie konfliktu.
W końcu zamknąłem drzwi przerywając bluzgi łysola.
Za takie cos Sebuś powinien dostac gazem po oczach na miejscu a potem w ramach wyroku segregowac smieci recznie przez rok. I skonczyloby sie rumakowanie.
@Trainer: Brak jakichkolwiek wartosci. Juz nie ma AUTRYTETOW w Kosciele od kiedy sie okazali pedofilami, Policji ktora czasami wydaje sie byc gorsza niz bandziory. taki kraj POLSKA. co sie stalo? BIEDA, opodatkowanie nie z tej ziemi.
I po cholerę taki idiotyczny tytuł i opis? Nie. Nie jest to "dzień jak co dzień w Łodzi" I nie ma bata, żeby tego typu incydentów nie było w innych miastach.
Komentarze (162)
najlepsze
Kanar tłumaczy całej trójce, że facet miał bilet nieważny, że wie gdzie wchodził pijaczek i że wykonuje tylko swoją pracę. Mimo to łysy 30-latek zaczyna być coraz bardziej agresywny. Jego żona zaczyna zastraszać kanarów pobiciem przez jakąś bliżej nieokreśloną grupę ludzi. W końcu kanar nakazuje wyjść z autobusu całej trójce - jednocześnie powołując się na uchwałę rady miejskiej i regulamin przewoźnika. Co ciekawe cała trójca wyszła, ale poza autobusem, ten łysy 30-latek zaczyna wyzywać kanarów już na całego - od #!$%@?ów, nierobów, złodziei itp. Żeby było bardziej groteskowo jego żona chwyciła tego 50-letniego pijaczka i wyciągnęła z autobusu. Wbrew jego woli, bo on chciał jechać na przystanek końcowy (później szedł z buta). Kanarka oddała dowód osobisty pijaczkowi, który stał już poza autobusem trzymany przez tę trójkę nawiedzonych ludzi. Ten 30-latek chciał się nawet bić z kanarem, ale to też wyglądało dziwnie, bo machał do niego łapami stojąc poza autobusem, w dodatku schowany za żonę... Kanar zaproponował mu, trzeba przyznać, że miał gościu stalowe nerwy, że wszelkie wątpliwości mogą załatwić w obecności policji. Na to łysol, że on się "psiarni" nie boi - tak jakby kanar go straszył, a ten przecież tylko zaproponował cywilizowane załatwienie konfliktu.
W końcu zamknąłem drzwi przerywając bluzgi łysola.
Wyobraźcie
POLSKA = PATOLOGIA
I po cholerę taki idiotyczny tytuł i opis? Nie. Nie jest to "dzień jak co dzień w Łodzi" I nie ma bata, żeby tego typu incydentów nie było w innych miastach.
przydałaby się kontynuacja, na której dostaje takie same kopy w swój głupi ryj