O tym jak żołnierz zdawał prawo jazdy, czyli sztuka w ośmiu odsłonach
Opowieść ze Stanów Zjednoczonych (pisana przez polskiego żołnierza tamtejszych sił zbrojnych, więc po polsku), ale czyta się, jakby cała rzecz działa się nad Wisłą. Gatunek sztuki: tragikomedia.
CanisLupusLupus z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 80
Komentarze (80)
najlepsze
Michael Douglas, Upadek. Wydaje mi się, że kiedyś wielu z nas tak skończy.
Komentarz usunięty przez moderatora
Przychodzę do urzędu, po 15 minutach szukania odnajduję dział praw jazdy. Biorę numerek. Po godzinie czekania wchodzę. Mówię, że chciałbym prawo jazdy polskie, bo mam tylko z New Jersey. Zdziwiona pani mówi, że nic nie wie o prawie jazdy z New Jersey, a jeśli chce polskie, to muszę zdać je normalnie w Polsce, tak jakbym go nie miał w ogóle. k$%@a mać!
Idę zapisać się na egzamin do WORD. Biorę numerek. Po dwóch godzinach czekania w końcu wchodzę. Mówię, że chcę się zapisać na egzamin. Pani pyta o dokumenty, zaświadczenie lekarskie i o zakończeniu kursu. Ale ja przecież mam prawo jazdy z New Jersey, na cholerę mi jakiś kurs? Zdziwiona pani mówi, że muszę mieć kurs, to przecież każdy wie. k$%@a mać!
Idę
Komentarz usunięty przez moderatora
Wiem, że faktycznie mają tam kompletnie nieżyciowe procedury i każdy stan ma swoje wymysły, ale dziwi mnie, że nasz-nie nasz żołnierz młody nie był przy kolejnych podejściach bardziej dociekliwy i nie podpytywał ani miejscowych z kolejki ani z jednostki.
Hehe, tak czy inaczej, fajnie się czyta :)
A nie, sory...