Życie w wielkim mieście
Wychodzi z domu o siódmej. Wiezie dziecko do przedszkola. Raczej stoi w korkach niż wiezie - to tutaj normalne. Robi sobie wyrzuty, że krzyczał na dziecko, że się grzebie. Jak zdąży do pracy, oddycha z ulgą. Praca, praca, praca - cały dzień. Może jakaś przerwa na lunch, siłownię, cokolwiek. Wraca do domu po 20. Jak ma szczęście to zdąży jeszcze dać dziecku buziaka. Jak nie - to może popatrzeć jak śpi.
- #
- #
- #
- #
- 0