Program Apollo - sporo własnoręcznie wygrzebanych historii, ciekawostek itd.
Czyli o ratującym życie długopisie, aferze znaczkowej, "astronimczych" płacach czy sikaniu w kosmosie. W powiązanych dorzuce parę bonusów, które wzbogacą wykop, a na pokazywarkę już ich nie ładowałem. Życzę miłego czytania w ten letni wieczór.
stepBYstep z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 42
Komentarze (42)
najlepsze
Wydaje się jednak, że John Kennedy, podczas swojego słynnego przemównienia, tuż po misji Alana Sheparda, gdzie wyznaczył on Stanom date podróży na Księżyc, tak naprawdę zaszkodził NASA, wprowadzając ogromny pośpiech
Ale ten pośpiech miał też ogromne efekty. Gdyby nie to, kto wie gdzie bylibyśmy dzisiaj. Taka ciekawostka: Amerykanie prawdopodobnie nie zdążą ukończyć silnika do SLS w wyznaczonym terminie i planują tymczasowo użyć silników zaprojektowanych do Saturna:
http://spaceflightnow.com/news/n1204/18dynetics/
Taka ciekawostka: głównie z myślą o następcy Saturna V był projektowany gigantyczny silnik M-1, znacznie większy od F-1 i na dodatek na wodór. Niestety prace nad nim zakończono przedwcześnie, a brakowało tylko do kilku miesięcy do pierwszych "gorących" testów. Ciekawe, z jakiej odległości byłoby to słyszalne, jeśli testy F-1 było słychać z 50km?
NASA mistrzem ciętej
Mimo że NASA początkowo temu zaprzeczała, to jednak faktem jest, że pierwsze plany lotu Apollo 11 uwzględniały Aldrina jako pierwszego członka załogi opuszczającego pojazd i stawiającego nogę na Księżycu; taką informację otrzymały również media. W tym momencie taka wersja wydawała się logiczna, koontynuowała ona bowiem strategię obraną podczas wcześniejszych załogowych misji - dowódca zostaje na pokładzie, a tzw EVA (Extra Vehicle Activity - czyli po prostu spacer kosmiczny), był wykonywany przez innego członka załogi, w praktyce był to pilot (patrz np. misje Gemini 4 oraz Gemini 12 - Ed White i Buzz Aldrin). Dowódcą był Armstrong, a chodzenie po Księżycu to po prostu dość oryginalna forma EVA. Co się więc zmieniło? Oficjalna wersja NASA brzmi: Armstrong siedział bliżej wyjścia, dlatego on wyszedł pierwszy. Nieoficjalna wygląda tak, że podczas spotkania Chrisa Krafta (czyli "Houston", dowódca lotu z Ziemii), Deka Slaytona (istna wyrocznia, to on delegował astronautów do odpowiednich misji, według reguł niekiedy rozumianym tylko przez niego) oraz Roberta Gilrutha i Georga Lowa z ramienia NASA, panowie doszli do wniosku, że to Neil lepiej poradzi sobie z presją i odpowiedzialnością zarówno przed misją jak i po niej. Patrząc z perspektywy czasu, decyzja wszechmiar słuszna. Aldrin twierdził, że pogodził się z decyzją, jednak za wygraną nie chciał dać jego ojciec, który jako były wojskowy, w swoim jedynym synu pokładał swoje nadzieje. Nie udało się, mały/wielki krok postawił Armstrong, ale chyba mała zadra pozostała. Wystarczy przyjrzeć się dysporporcji zdjęć z misji na których widoczny jest Aldrin, a na których Armstrong^^
Sam Aldrin napisał tuż po powrocie książkę; Return to Earth, myśle, że warto przytoczyć kilka interesujących faktów w niej zawartych:
-Aldrin
Od siebie dodam, że czytałem kiedyś, jakoby Collins źle znosił fakt, iż jaki jedyny z pierwszej trójki, nie postawił nogi na Księżycu. Podczas, gdy Armstrong i Buzz byli pamiętani przez wszystkich, nazwisko Collinsa popadło w zapomnienie. Postanowiłem sobie wtedy, że ja będę pamiętał :)
Też mi się spodobuje. Gdybym mógł zostać kosmonautą NASA w latach "60 to 5 minut bym się nie zastanawiał, pomimo kosmicznego ryzyka.
Jak znajdziesz chwilę, to wrzuć jeszcze jakieś ciekawe historie, świetnie się czyta o Constellation of Urion :D