Nie jestem pewna czy ludzie sie w ogóle procesem p. Nowickiej interesują.
Bezpośrednie sprawy, które dotykają rodziców są raczej prozaiczne:
- podwyżka Vatu na odzież dziecięcą, ale też na pieluszki - w ciągu roku prawie 10 złotych na niektórych paczkach, smoczki, butelki, do tego dość drastyczna podwyżka cen mleka, zwłaszcza dla dzieci co mogły mieć preparaty zastępujące mleko matki na receptę. Mogę powiedzieć o sobie, że miałam receptę ze względu na skazę białkową, receptę wypisywała pediatra. Teraz pediatra sama nie może albo się boi a termin do alergologa mam na marzec, więc przez prawie dwa miesiące jestem w plecy na poziomach odpłatności. Żeby było śmieszniej, alergolog przyjmie mnie jeśli zrobię szereg badań, których pediatra nie chce zlecić, ponieważ dziecko jest z wyglądu zadbane i nie daje to mu powodu do aż tak szczegółowego obadania. Dodatkowo przychodnia ma limity na przyjęcia, więc jak przyszłam do rejestracji w poniedziałek za późno, to chore gorączkujące dziecko dostało termin wizyty na środę po południu. Jeśli ktoś ma chorowite dziecko to jego szarpanina z lekarzami się poważnie zwiększa. Wyobrażam sobie, że matka Magdy mogła mieć niezłe przeboje z lekarzami, jeśli jej dziecko urodziło się wcześniakiem. Niepokój z tego powodu mógł być naprawdę spory.
- podrożała też naocznie normalna żywność dla dzieci. Duża puszka mleka zbliża się cenowo do 30 złotych - to nie jest mało. Dania ze słoiczków w większości zaczęły pokonywać barierę 5 złotych, a jeszcze w zeszłym roku na dobrych promocjach można je było kupić nawet po 3,30.
W przypadku starszych dzieci nie bez znaczenia są sukcesywne likwidacje stołówek dla pracujących długo rodziców, samych szkół i biletów komunikacji miejskiej, również znaczenie mają podręczniki, artykuły papiernicze, normalna odzież, bilety do kina, czasopisma komputerowe, nawet prąd się liczy jak dzieciak gra dużo w gry. A jak do tego dochodzą korepetycje, normą dla dziecka staje się też basen - ostatnio dostałam uwagi, że powinnam była posłać dziecko na kurs pływania dla niemowląt za 500 złotych a jako w domyśle prawie wyrodna matka tego nie zrobiłam. O zielonych szkołach nawet nie mówię, a jak nauczycielce dzieci powiedziały, że nigdzie nie były na feriach zimowych, to kazała im na zadanie domowe zmyślać wyczyny narciarskie w Alpach.
Liczba urodzeń dzieci w zeszłym roku wraz z koniunkturą gospodarczą spadła. Mamy kochają swoje dzieci, ale po urodzeniu pierwszego potrafią się też pochwalić, że są odpowiedzialne, bo założyły spiralę. I taka jest właśnie specjalnie utrzymywana retoryka, że dziecko to ogromna odpowiedzialność i prywatna sprawa, jego utrzymanie - czas i pieniądze - przechodzi w poziom intymnych spraw rodziny. Dlatego matka Madzi jako młoda niewykształcona bezrobotna jest doskonałą "dziewczynką do bicia". Kto w tym kraju szanuje młode matki? A sugestie co do oceny matki Magdy łatwo przechodzą na poziom "jak ona mogła urodzić".
Komentarze (1)
najlepsze
Bandyci i złodzieje mający społeczeństwo głęboko gdzieś.
Może wreszcie teraz społeczeństwo pokaże PO gdzie jego miejsce.