Wpis z mikrobloga

Mireczki, właśnie byłem w najlepszym urbeksie jaki przyszło mi odwiedzić w swojej urbeksowej karierze. Opuszczona kamienica praktycznie w centrum miasta. W środku mnóstwo kurzu i reliktów przeszłości. Brak śladów obecności okolicznych meneli. Wszystkie piętra zwiedzalne i mocno klimatyczne. Na górze możliwość wejścia po drabinie z niewielką liczbą szczebli na dach, skąd rozpościerał się widok na dużą część miasta.

Najlepsze były jednak piwnice, do których wejście bronione było przez zakurzone pajęczyny, które jednak przyjąłem nieświadomie na twarz. W środku mnóstwo pustych słoików walających się po zabrudzonej ziemi w korytarzach i dość pustawych komórkach. Jedna komórka, uzbrojona z drewniane półki była jednak na tyle dobrze wyposażona, że wśród mnóstwa pustych słoików udało się nam znaleźć takie, na których widniała etykieta "sok agrestowo-porzeczkowy 1980 r.". Były też grzybki w occie. Sok był mocno pijalny, bo z świetle słabej latarki z początku nie dostrzegłem daty produkcji :). Starszych rzeczy niestety nie było, ale sama świadomość obcowania z czymś, co 34 lata temu jakaś Halina pakowała do słoika była nieziemska.

Rano postaram się wrzucić zdjęcie souvenira, który wbrew zasadom Urbeksowania zabrałem z tego miejsca. Będę wołał.

#urbex #urbexy #poznan
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach