Uwielbiam Ariela, byłam na jego trzech koncertach (co może być dobrą miarą psychofaństwa). Zgadzam się z tym, że jest królem gatunku. Z podobnych lo-fi rzeczy lubię bardzo jeszcze Real Estate i Molly Nilsson (chociaż to może nieco inna bajka). Niedawno odkryłam i zajarałam się jeszcze płytą z 1982 "Silence & wisdom" duetu Deux Filles. Jak nie znasz to sprawdź, a nuż ci
znam znam, belgijskie rzeczy. z takiego mniej znanego ejtisowego lo-fi to przed wszystkim Ben Watt i jego małżonka Tracey Thorn (potem grali jako zespół Everything But the Girl, bardziej już bossanova a następnie hit "Missing", który nie umywa się do dawnych nagrań). I cała składanka Pillows & PRayers godna odnotowania. Bardziej gitarowe i raczej chill niż neurotyczne śpiewy, ale lo-fi jak nic.
A lo-fi obecnie, to autre ne veut całkiem spoko w tamtym roku, ale i tak jego debiut był lepszy. Nawet kiedyś coś tam pisałem o lo-fi i opuszczonych kasetach, hehe.
@wszystkie_narzady_mam_z_pluszu: autre ne veut kompletnie mi nie wchodzi, tak samo jak How to Dress Well. mam wrażenie, że jestem na to za stara :( Ale ten drugi kawałek everything but the girl mi siadł, poszukam sobie płyty. dzięki!
2. Ma niekiedy tak przesterowany wokal, że brzmi jakby się nawciągał z helu.
3. A jednak, napisał kawałek, który jest najbardziej chwytliwym i uzależniającym #indie #lofi jakie słyszałam w tym roku.
4. Wciskam "repeat"
5. Jeśli zobaczycie jakąś pannicę na rowerze, która wyje "I'm thee maaan thaaat will find youuuu" to prawdopodobnie będę ja
#muzykazszatni #muzyka #polecam #connanmockasin #szalenstwo
Uwielbiam Ariela, byłam na jego trzech koncertach (co może być dobrą miarą psychofaństwa). Zgadzam się z tym, że jest królem gatunku. Z podobnych lo-fi rzeczy lubię bardzo jeszcze Real Estate i Molly Nilsson (chociaż to może nieco inna bajka). Niedawno odkryłam i zajarałam się jeszcze płytą z 1982 "Silence & wisdom" duetu Deux Filles. Jak nie znasz to sprawdź, a nuż ci
znam znam, belgijskie rzeczy. z takiego mniej znanego ejtisowego lo-fi to przed wszystkim Ben Watt i jego małżonka Tracey Thorn (potem grali jako zespół Everything But the Girl, bardziej już bossanova a następnie hit "Missing", który nie umywa się do dawnych nagrań). I cała składanka Pillows & PRayers godna odnotowania. Bardziej gitarowe i raczej chill niż neurotyczne śpiewy, ale lo-fi jak nic.
Zapodaje dwie nutki:
A lo-fi obecnie, to autre ne veut całkiem spoko w tamtym roku, ale i tak jego debiut był lepszy. Nawet kiedyś coś tam pisałem o lo-fi i opuszczonych kasetach, hehe.
Z Autre to jest różne. Zmutowany Prince z Tiną Turner może nie wchodzić, ale Play&Play dobry numer.
I jeszcze to jest warte obadania - taki post-punk bez punku i na minimalu.