Wpis z mikrobloga

1. Koleś wygląda jak chudy i żywy Phillip Seymour Hoffman z wąsikiem

2. Ma niekiedy tak przesterowany wokal, że brzmi jakby się nawciągał z helu.

3. A jednak, napisał kawałek, który jest najbardziej chwytliwym i uzależniającym #indie #lofi jakie słyszałam w tym roku.

4. Wciskam "repeat"

5. Jeśli zobaczycie jakąś pannicę na rowerze, która wyje "I'm thee maaan thaaat will find youuuu" to prawdopodobnie będę ja

#muzykazszatni #muzyka #polecam #connanmockasin #szalenstwo
  • 7
@wszystkie_narzady_mam_z_pluszu: Wiadomo, jak to z gustami.Sorry, że zawiodłam :<

Uwielbiam Ariela, byłam na jego trzech koncertach (co może być dobrą miarą psychofaństwa). Zgadzam się z tym, że jest królem gatunku. Z podobnych lo-fi rzeczy lubię bardzo jeszcze Real Estate i Molly Nilsson (chociaż to może nieco inna bajka). Niedawno odkryłam i zajarałam się jeszcze płytą z 1982 "Silence & wisdom" duetu Deux Filles. Jak nie znasz to sprawdź, a nuż ci
@szatniarka

znam znam, belgijskie rzeczy. z takiego mniej znanego ejtisowego lo-fi to przed wszystkim Ben Watt i jego małżonka Tracey Thorn (potem grali jako zespół Everything But the Girl, bardziej już bossanova a następnie hit "Missing", który nie umywa się do dawnych nagrań). I cała składanka Pillows & PRayers godna odnotowania. Bardziej gitarowe i raczej chill niż neurotyczne śpiewy, ale lo-fi jak nic.

Zapodaje dwie nutki: