Wpis z mikrobloga

Były urodziny.

Siedziałem sam przy wielkim torcie. Dostałem go w prezencie. Rodzice powiedzieli, że tort będzie ważył tyle kilo ilu gości nie przyszło na imprezę dwa dni wcześniej. Nie przyszedł nikt. Tort ważył 44 kilo, tyle liczy moja grupa na studiach. Pomyślałem przez chwilę, że wszyscy zaraz z niego wyskoczą, tak jak na filmach. Może jedna z koleżanek zrobi striptiz? Nie ma szans, na zajęciach siedzę w ostatniej ławce. Sam.

Pukanie. Do pokoju wszedł ojciec.

- Wszystkiego najlepszego!

Uśmiechnął się.

- Ale tato, ja nie dam rady zjeść tego tortu.

Spojrzał na mnie rozbawiony.

- Synku, nie musisz. Wszystko załatwione.

- Ale co załatwione?

- Załatwione, wszyscy nie żyją. 44 trupy. Wstawaj, pomożesz mi. W torcie schowałem narzędzia. Przeczytałeś liścik?

"Drogi synu. Z okazji Twoich urodzin, zabiłem wszystkich przez których musiałeś cierpieć przez tyle lat. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z prezentu. Twój Ojciec.

PS "Twoja" Agnieszka cierpiała najdłużej. Przywiązana do drzewa, tak jak to opisywałeś w swoim pamiętniku. Przepraszam, że zajrzałem. Zająłem się wszystkimi tak jak to opisałeś. Świetnie to wszystko obmyśliłeś. Załatwione bez wpadki"

Mój Boże. Zabił wszystkich. Tak jak to opisałem. Cholera.

#historiefikcyjne