Wpis z mikrobloga

Moi rodzice zaszczepili we mnie nawyk tłumaczenia się. Innymi słowy, zaszczepili we mnie nieasertywność. Długo nie umiałem stawiać granic i potrafiłem się tłumaczyć ludziom dosłownie ze wszystkiego. Nigdy nie wyczuwałem, kiedy rozmówca zadaje pytanie na tyle osobiste, że mam prawo na nie nie odpowiadać, ja dosłownie tłumaczyłem się ze wszystkiego. Nigdy mnie nie nauczyli, że w pewnych sytuacjach mam pełne prawo odmówić komuś wyjaśnień, mam prawo do tego by powiedzieć "to nie twój interes". Albo raczej bałem się, że taka odpowiedź urazi mojego rozmówcę. Dokładnie taki obraz świata mi wpojono. Przez lata nie wiedziałem, co jest źródłem pogardliwej postawy innych ludzi wobec mnie. Przez lata byłem ślepy na fakt, że moi rodzice nie mają znajomych, a w pracy godzą się na wyzysk i niewolnicze traktowanie - bo nigdy nie umieli walczyć o swoje prawa. Ja też miałem być taki. Lecz opuszczenie domu rodzinnego podziałało na mnie jak najlepszą terapia. Od pewnego czasu coraz częściej mam powody do okazywania asertywności i mi się to udaje. Najlepsze jest to, że moi rodzice zdają się być o to zazdrośni. Jak toksycznym trzeba być, żeby zazdrościć własnemu dziecku faktu, że wykracza poza jego poziom i pozbywa się robiących z człowieka frajera zachowań?? #przegryw #patologiazewsi
  • 3
  • Odpowiedz
@maupishoon: Mam podobnie, nie wiem do jakiego stopnia. Stary się mnie pyta gdzie byłem jak na kwadrans pojadę autem do paczkomatu, no #!$%@?, aż mam mu ochotę odpowiedzieć że w piździe, wyprowadziłbym się ale bym bez kasy był z moimi zarobkami ehhh.
  • Odpowiedz