Wpis z mikrobloga

#giftpol #pasta
Taka sytuacja, pracuje w stadninie. Ostatnio szef przyjął nowa osobę do pracy przy koniach. Kobita deklarowała że wcześniej zajmowała się w zoo zebrami i że bez problemu przestawi się teraz na konie.
Dostaliśmy polecenie od szefa żeby pokazać jej co i jak. Dałem jej więc na początek coś prostego. Pokazałem gdzie leżą narzędzia i powiedziałem żeby wyczesała 15 koni. Wyszedłem na chwilę żeby odebrać telefon. Wracam a ona z widłami w ręku zaszła konina od tyłu i próbuje go tymi widłami drapać. Co Pani wyprawia!? Krzyknąłem na nią. Lecz było już za późno, jak się koń nie odwinął, jak nie walnął. Myślałem że już będzie po niej, lecz na szczęście jej nie trafił. Trafił za to w metalowy słupek, całe kopyto rozwalone, eh praca z nowymi. Cały dzień z nią zmarnowaliśmy, ja i kolega próbowaliśmy ją nauczyć jak szczotki używać ale wszystko jak grochem o ścianę. W końcu się sama przyznała że nie ma pojęcia o pracy ze zwierzętami.
Do tego nasz szef akurat wyjechał za granicę, nowy kontrakt załatwiać. No to piszemy do szefa na komunikatorze co i jak. I pytamy co z tą nową, uczyć ją dalej czy nie? Szef na grupowym czacie się pyta - ile dzisiaj Pani pracy zrobiła? Ona że wyczesała 9 koni. Szef pewnie wkurzony że nam tylko d. zwraca, ale mimo to zachował klasę. Grzecznie jej podziękował za pracę i nawet polecił wypłacić pieniądze. Moim zdaniem szef ma za miękkie serce, ja bym jej nic nie zapłacił.