Wpis z mikrobloga

Generalnie czuje się paskudnie psychicznie. Mam całkiem succesfulne życie , dużo czasu, spoko prace, dobra relacje i sporo hajsu ale tłumie w sobie jakaś dziwna anhedonie, czasami mi się ulewa,szczególnie kiedy przesadzę z alkoholem, a przesiadam dość często. Przestanie tłumienia nie wchodzi w grę: generalnie cała moja osobowość jest zbudowana wokół faktu ze jestem nie do #!$%@? a słabości przezwyciężam wiec przyznanie się do słabości byłoby niejako ciosem w Ja. Absolutnie nie umiem sobie z tym poradzić , bo tego dziwnego uczciwa bezsensu nie da się określić. Może to przez mój nihilizm? Tylko jak angle za sac w cos wierzyc, nie da sie “odzobaczyc” I oduczyc sie prawdy. Terapia?Leki? Tutaj tez mam problem bo całe życie pogardzalem tym jako jakimś teatrzykiem dla frajerów. Może pomyśleć o dziecku żeby nadać egzystencji jakiś sens? Zacząć budować dom? To są pracochłonne i w sumie chwalebne przedsięwzięcia i nawet w moim nihilistycznym łbie wydają się sensowne w przeciwieństwie do wielu innych. Nie mam z kim o tym porozmawiać, mimo ze mam przyjaciół , absolutnie nikt nie umie albo nie ma recepty na ten ból istnienia. Przewróciło mi się w dupie i mam za dobrze? #wyznaniezdupy
  • 1
@fiir: Tak. Ogolnie recepta na taki bezsens jest po pierwsze odbodzcowanie. Za duzo porno, gier, filmow itd. Po drugie ja na takie stany lubie patrzec w dol - na realne problemu swiata, niepelnosprawnych znajomych, czytam ksiazki o holokauscie, o ii wojnie swiatowej. Ogolnie praktykowanie wdziecznosci robi robote. Musisz pamietac ze ludzie w zasadzie maja zazwyczaj jeden cel - uczynic swiat troche lepszym niz byl zanim przyszedles. I mysle ze taki wlasnie