Wpis z mikrobloga

@Tytanowy Np. godzinna dyskusja o tym, że teren obok naszego osiedla kupił inny deweloper i zarządca zaproponował, żeby pisać do miasta żeby wydał zgodę na budynki 4 pietrowe, bo ten chciał stawiać jakieś w #!$%@? wysokie budynki (co ostatecznie z resztą się udało) i te #!$%@? mieszkańcy dyskutowali czy nie można zmusić tego dewelopera, żeby postawił szkole albo przedszkole....
@Majchas kolega jest w zarządzie wspólnoty. Ostatnio w robocie opowiadał jak na zebranie kobieta przyniosła słoik włosów. Ponoć sąsiad piętro wyżej obcinał na balkonie syna i zamiast posprzątać to zrzucił do jej ogrodka na parterze.

I jakby ja rozumiem jej oburzenie ale to się idzie do sąsiada i wyjaśnia sprawę a nie porusza takie sprawy na zebraniu wspólnoty. Kogo to #!$%@? interesuje xd
@SNUPPi No dokładnie. Dlatego ja stwierdziłem, że to jest po prostu strata czasu. Powiedziałem żonie, że jak chce to może chodzić, ja ją upowazniam do wszystkiego, ale jakoś się nie zdecydowała
@Majchas: Eh, martwisz mnie, bo najprawdopodobniej za niedługo będę członkiem wspólnoty i widzę, że mieszkańcy tak średnio interesują się tym co tam się dzieje i myślałem, że może jako nowy, naiwny wleję trochę aktywizmu, ale czasu na głupoty to nie mam. Mam nadzieję, że przynajmniej można pić piwo na tych zebraniach.
Jestem mieszkańcem wspólnoty 4-blokowej. Początkowo chodziłem na zebrania wspólnoty, ale w trakcie któregoś wyszedłem w połowie, bo ludzie są #!$%@?. Mówię o mieszkańcach. Co oni #!$%@?ą na tych zebraniach to jest niepojęte i dlatego nikt normalny na to nie chodzi...


@Majchas: czyli zrezygnowałeś z prawa do wpływania na wspólnote bo inni są #!$%@?? Jesteś groszy niż oni.