Wpis z mikrobloga

Ludzie Złoci, jak ja #!$%@? nienawidzę Bytomia. Czemu? Już tłumaczę.
Zacznijmy od mojego pierwszego znaku że coś może z tym miastem być nie tak. Moja ciocia mieszka w tym mieście razem z wujem i 2 córkami, które z kuzynami nazywamy Antychryst i Belzebub. Ciocia i Wujek są spoko, czasem ich odwiedzamy, mieszkanie ok, dzielnica też w miarę ok jak na blokowisko, tylko warto wspomnieć że się pozamykali w klatkach jak szczury i potem jak tylko lato nadchodzi, przyjeżdżają do nas na basen, jako że mamy duży ogród i dom jednorodzinny, a że mieszkamy w mieście obok, kontakt z nimi mamy często. Problemem są właśnie córki. Starsza (Antychryst) ma 13, młodsza (Belzebub) 11 lat, jedyne zainteresowania to cokolwiek matryca urządzenia, które akurat mają przed twarzą wyświetli. Okej, nie jest tak źle, mój młodszy brat ma podobnie, nawet się skubany z nimi dogaduje, ale wychodzi na zewnątrz gdzieś na rower, angażuje się w domu, ogółem imb nie #!$%@?. Ja tylko w pokoju siedzę większość czasu, więc tylko raz tego doświadczyłem ale raz ciocia wzięła im telefon, bo akurat jedliśmy całą rodziną i tak nie wypada, z szacunku do gości itd. SŁODKI JEZU, JAK ONA ZACZĘŁA RYCZEĆ. Wujo ją łapie i trzyma bo się rzuca jak ryba wyjęta z wody, spokojnym głosem ją próbuje uspokajać (mój szacunek do tego człowieka od tego momentu wzrósł niesamowicie, bo takiej silnej woli nie widziałem u nikogo), Antychryst drze ryja że nienawidzi matki i że ona jej nie kocha, i że ucieknie z domu, że na psy zadzwoni, zaczęła się krztusić swoimi łzami i glutami. W końcu się zmęczyła, Chad wujo powiedział ze stoickim spokojem że "pogadamy jak goście pójdą", ona już padnięta tylko poszła do pokoju, drzwi zamnkęła (w mojej rodzinie trzaśnięcie drzwiami to pewniejszy sposób na śmierć niż kulka w łeb) i tylko słychać jak opłakuje utratę swojego elektrocuda. Z tą młodszą aż takich problemów nie było, tylko siedzą zawsze razem przed tabletem lub telewizorem nie ważne gdzie pojadą i mają wszytkich innych w dupie, ma problemy z mówieniem więc cała rodzina bekę ciśnie jak mają przyjeżdżać żeby przygotować lody "kutkatkowe". Przezwisko Belzebub dostała po 1 dlatego że obie kościoła boją się panicznie i nigdy nie chodzą (nie chodzi o poglądy, bo poglądów nie mają chyba żadnych, po prostu nie mają żadnego ekranu na który mogą się bezmyślnie gapić i stać trzeba dłużej niż 2 minuty), a po 2 dlatego że jak była jeszcze mała to trzeba było ją do 5 roku życia trzymać na łóżku, sofie bądz innym meblu ponad podłogą, nie dlatego że się mogła skrzywdzić tylko dlatego że notorycznie #!$%@?ła kudły z dywanu. Raz pamiętam jak mi spadła kanapka z dżemem na dywan, i jak na nią popatrzyła to się #!$%@? oblizała. Antychryst, poza strachem przed potęgą Jezusa Chrystusa, ma ciekawszy incydent, dzięki któremu zawdzięcza swój tytuł. Otóż, po jakimś czasie po naszej feralnej wizycie, ciocia stwierdziła, że zwierzątko domowe jest najlepszym rozwiązaniem żeby je oderwać od internetu. Postawili na chomika, nakupowali mu klatek, słomy, żarcia, akcesorii, nawet #!$%@? miał swój własny plac zabaw poza klatką. Ogółem nawet fajny zwierz ale on nie wiedział, co go czeka w tym mieszkaniu. Gdy sam fakt że utrzymują chomika przy życiu im się znudził, Antychryst spróbował go użyć jako lalki, w jej domu dla lalek barbie, wiecie, te takie wysokie, płaskie gówna z otwieranymi drzwiczkami, mablami itd. Ogółem aż tak źle nie było, dopóki chomik nie poszedł na strajk, gdy jego właścicielka chciała go wepchnąć przed drzwi domku. On chce wyjść, ona go pcha do śrdoka, on się odwraca, a ona JEB- zamknęła drzwi. I PRZYTRZASNĘŁA NIMI ŁEB CHOMIKA. Chomik przeżył, ale mu oko wypłynęło. Żył dość długo po incydencie, aż 2 miesiące, dając Antychrystowi 3 miesiące od momentu wkroczenia chomika do mieszkania, do jego zgonu. Ciocia im wpychała bzdury, że to nie ich wina i że chomiki żyją nie dłużej niż 3 miesiące, ale jak tylko o tym usłyszałem i ciocia poszła z mamą na cmentarz groby zapalić, od razu sprostowałem te nieporozumienie (XD).

Przez dłuższy czas myślałem że to one są po prostu #!$%@?, ale nie miałem pojęcia co mogło coś takiego wychodować. Jak już wspominałem, mój brat jest bardzo podobnie wychowywany, w końcu ciocia to siostra mamy, ojcowie pracują cały dzień więc obie muszą wychowywać dzieci same, ale dlaczego do #!$%@? nędzy one takie są, a mój brat wyszedł jako tako na ludzi?. Przekonałem się nieco później. Jeden z moich kolegów, z którym często gdzieś jeździłem poza miasto, poprosił mnie abyśmy razem pojechali na główny dworzec kolejowy w Bytomiu. Podawał jakiś powód czemu tak akurat, ale go nie słuchałem bo mieszkamy na takim zadupiu że już nawet na podlasiu jest więcej atrakcji. Jechaliśmy autobusem, bo na bilet żadnego nie stać, a ŚKUPy mieliśmy za darmo (dla goroli, to takie karty komunikacji miejskiej co się odbija w busach co miały zastapić bilety, ważne jest to że wtedy miałem za darmo przejazd busami). Po drodze, im bliżej byliśmy celu, tym bardziej myślałem że zacznie padać, bo niebo takie szarawe, duszno się trochę robi, ciemno tak, nienaturalnie itd. Okazuje się że #!$%@? prawda, niebo szare od smogu z kopciochów z co drugiego mijanego blokowca (jedyne inne budynki to były sklepy albo urzędy państwowe, domu jednorodzinnego nie było nigdzie widać) a nawet jeśli jakieś promyki słońca się przez tą szarą chmarę przedostały, wysokie blokowce bardzo efektywnie je blokowały, dając uczucie że lada chwila będzie noc. Wysiadając u celu, prześliśmy się chwilę przez bardzo krzywe i wyboiste chodniki, dopóki się nie zatrzymaliśmy. Spytałem ziomka czemu stoimy a on mówi że jesteśmy na miejscu. Nie mogłem mu uwierzyć, bo budynek przed nami, cóż, NIE BYŁ #!$%@? BUDYNKIEM. Wyobraźcie sobie taki typowi dworzec, na przykład w Katowicach. Macie wiele peronów, czyste i schludne przejścia i wejście od strony kas i poczekalni. Teraz wyjebcie poczekalnie, zmiejszcie dworzec 3krotnie, najebcie na wsztko tonę rdzy, przyspieszcie czas rozkładu całej kontrukcji o 20 lat i macie to, co zobaczyłem przed sobą. To bardziej przypominało zardzewiały szkielet stodoły niż budynek użytku publicznego. Przechodząc pod czarnym jak smoła dachem jakiś oderwany pęk kabli spadł centralnie koło mnie, i jak jebnął w podłogę to takie tumany kurzu i brudu się wzburzyły że to szok. Musiałem się odsunąć o dobre 10 metrów zanim mogłem bezpiecznie odetchnąć (jeżeli bezpiecznym uznamy wdychanie zapachu popiołów, szczyn i wina marki wino). Kolega nie miał takich problemów bo był nałogowym palaczem. Jedyny pociąg na peronie to była lokomotywa która widziała chyba samego lenina, była o dziwo czysta, ale był to diesel z przyczepami towarowymi, musieli to się zatrzymać żeby maszynista se kupił szluga albo alko. W sumie z chęcią bym wam opisał co się działo jakbym wsiadł do środka i po prostu odjechał, jako że drzwi były szeroko otwarte, ale nie miałem ochoty ani odwagi. Tak się składa że tuż obok był też dworzec autobusowy i słodki Boże, ten widok mnie do dziś prześladuje. 3 przystanki autobusowe, połowa z nich zapełnionych, albo tak się domyślałem po cieniach, jako że wszystkie szyby były #!$%@? brudem albo #!$%@? i zabite deskami, rozumiecie to #!$%@?? U mnie też są w okolicy alkusy i sebixy, i też rozjebią czasem szybę w przystanku ale to się wtedy zostawia puste, bo władze wiedzą, że za niedługo ktoś przyjedzie je wymienić. Tutaj jednak musieli się #!$%@? poddać, bo deski były #!$%@? od #!$%@? wie czego, ja zgaduję że sadza, i droga też pokazywała znaki opuszczenia zarówno przez Boga jak i człowieka, jako że pęknięcia w asfalcie były na tyle duże, że dalej trzymały wodę z wczorajszej ulewy, i w większości siedziały #!$%@? na czarno gołębie i próbowały się umyć bądź napoić. Zastanawiałem się czemu tu jest autobus, skoro najbliższy jest za pół godziny, ale okazało się że to nie autobus tylko karetka. Przyjechała tutaj dlatego, że jeden z pobliskich alkusów spadł z ławki na przystanku na którym spał, #!$%@?ł się w jedną z tych kałuż, i się #!$%@? utopił we śnie. Kierowca gada z kimś przez telefon, chyba z policją , bo w tym kraju to przecież nielegalne pomóc pijanemu bez policji, choć w sumie jemu już nic nie pomoże, ludzie obok siędzą jak gdyby nigdy nic. Każda jedna osoba na tym dworcu, na oko 17 laska w elegankim ubiorze, 50 letni janusz z #!$%@? bebzolem, stara babushka z torbami z zakupami, #!$%@? KAŻDY jarał szluga. Jedynym wyjątkiem były śpiące alkusy na ławkach, chociaż myślę że też by się takowymi poczęstowali.

Krzywe chodniki przypomniały mi o pewnym dziwnym zjawisku, otóż za każdym razem gdy wchodzę do mieszkania cioci, klatka schodowa wydaje się coraz bardziej przechylona. Myślałem że to tylko jakaś iluzja czy ki #!$%@?, w końcu nie jestem przyzwyczajony do takich wysokości, a krzywe chodniki wtedy tłumaczyłem sobie że pewnie robole byli po prostu #!$%@? i dali za dużo podsypki pod płyty chodnikowe albo zostawili jakiś kamień czy coś. Obie te sprawy wyjaśniły się pod konieć mojej 1 klasy technikum, gdzie w maju, na lekcjach BHP, nasz ykspert zawodowy się dzielił różnymi historiami, jak on to nigdy kawy nie pił, ciastek nie jodł, jak się dogadał z BHP'owcem jak był górnikiem i taśmą z kolegami wracali do góry, ale jedna bardzo mi zapadła w pamięć. Otóż okazuje się, że ilość bloków mieszkalnych ponad domami, krzywe chodniki oraz budynki, pochodzą z prostego faktu że Bytom leży na śląsku. Nic nowego, racja? Musicie jednak pamiętać, że historycznie śląsk jest ważny nie dla tego co w nim jest, tylko dla tego co pod nim, czyli- węgla. Akurat w Bytomiu było parę działających kopalni węgla w czasach PRL, więc ruskie władze naciskały na blokowiska, bo się bardziej opłaca, a wszystkich gonili do kopalni. Gdy Czarne Złoto w odmętach kopalni się skończyło, procedura zamknięcia szybu nakazuje go zalać cementem, betonem, czy choćby zasypać czymś odpowiednim. Jednak ruskie mieli genialny pomysł zalania każdego takiego szybu wodą i piaskiem. Na moment podziałało, i to tylko za fragment normalnych kosztów, jenak piasek szybko wysechł, co znaczy że już nie był zlepiony pod wpływem wilgoci, co znaczy że zaczął się osuwać, co znaczy że całe #!$%@? miasto, razem z chodnikami, parkami i blokowiskami, zaczęło się zapadać do teraz pustych szybów pod stopami osób na tyle nieszczęśliwym aby tam mieszkać. PRL się skończył, cośtam popróbowali zrobić z kopalniami, ale ostatecznie nie ma węgla więc wszystkich #!$%@? co się tu wydarzy.

Odrażający wygląd tego miasta, przykre skojarzenia i plan niczym Aushwitz rozmiaru większej wsi to jeszcze nic. Wisieńką na torcie jest moje najgorsze skojarzenie z tym zadupiem: Pielgrzymka. Moja rodzina jest wierząca, ja też, więc razem z ojcem i 2 braćmi idziemy co roku na pielgrzymkę do Piekar Śląskich. Idziemy piechty, akurat tego roku mieliśmy wracać autem. Wspominam o tym bo droga prowadzi przez Bytom. Doszliśmy na miejsce, msza odprawiona (swoją drogą te #!$%@? janusze klaszczą co drugie słowo biskupa więc nie może zrozumieć co mówi bo co chwile go chwalą oklaskami za powiedzenie "moi mili"), czas wracać. Wtedy, #!$%@? ja cię #!$%@? w dupę mać, podchodzi do mnie ojciec, i mówi że w aucie jest 5 miejsc, na niego, 2 braci, nasz bagaż ( w bagażniku się nie mieścił) i no właśnie nie na mnie tylko na księdza. Potem mi #!$%@?ł że mam wybór, ale gówno prawda bo zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć wrócił wesoły do księdza, a ja biedny jadłem kebaba który miał mi dać sił na powrót solo do domu. Tak naprawdę nie musiałem wracać sam, reszta osób w końcu też szła piechty, ale oni zostawali na kolejne 1.5 godziny na nabożeństwo a mi się do domu spieszyło, więc postanowiłem ruszyć solo. W końcu w jedną stronę, powolnym tempem lokalnych emerytów poszliśmy w 2.5 godziny, więc ile może mi, młodemu i silnemu, zająć pójście do domu tą samą trasą?

Zacznijmy od tego że trasę znałem tylko z pamięci. Głównie prowadził mnie Wujo Google na mapach i znaki kierunkowe. Akurat szedłem autostradą więc te mi bardzo pomogły, ale i tak mocno się gubiłem. Nie wiem jak w innych miastach, ale u nas jak jest ulica nazwana Katowicka to dlatego, że dojedziesz nią do Katowic. Z tego też powodu plan był aby dojść do ulicy Chorzowskiej i iść przed siebie dopóki nie dojdę do znanych mi regionów. Stamtąd mogę albo obrać najszybszą drogę do domu albo poczekać na autobus, zależnie od mojego stanu zmęczenia. Doszedłem w końcu do ulicy chorzowskiej, widzę na trawniku koło autostrady stado pasących się meneli, a obok masyne łyse pole, pewnie kiedyś tam był znak napisany kwiatami typu "Bytom Wita" albo inne gówno na które ludzie płacą podatki, ale nie to mnie ciekawiło. Ciekawiła mnie druga strona ulicy, ta po której szedłem, bo tam był zjazd na inną ulicę, i w jednym z aut które akurat spowolniło koło mnie zobaczyłem tego samego #!$%@? proboszcza którego stary miał odwieźć do domu. On popatrzył na mnie zdziwiony, nie odezwał się ani nic i po prostu odjechał. Jestem trochę #!$%@? że mnie nie podwiózł, w koncu dobrze się z nim znamy, prawie na ty, ale z drugiej strony nie wiem która jest godzina bo mi bateria padła, więc równie dobrze stary mógł już dawno bęben ładować piwskiem w domu a ja dalej skwierczę na rozgrzanej ulicy #!$%@? Bytomia. Myślę, #!$%@?, idę dalej. Więc idę tą chorzowską i nagle coś jest #!$%@? nie tak, bo widzę przed sobą znak "Witamy w Bytomiu". Czekaj czekaj, ale ja taki już mijałem, czy ja przypadkiem wróciłem do Bytomia? #!$%@?, wracam się i patrzę uważnie po znakach. nie no, nie ma nigdzie znaku o innym mieście więc musi się zgadzać. No ale #!$%@? z drugiej strony Chorzowska się nagle kończy i zaczyna inna ulica, a w Chorzowie jak nie byłem tak nie jestem. Stwierdziłem, #!$%@?ć, obok przystanek tramwajowy, siądę se w tramwaj, podjadę w okolice granicy i przejdę piechty, a tu taki #!$%@? bo po pierwsze nie wziąłem biletów ani ŚKUPa, bo stary miał mnie podwieść, a po drugie i tak bym se je mógł wsadzić w dupe bo przystanek #!$%@? nieczynny z powodu prac przy szynach. Zajebiście, idę dalej przed siebie, teraz padła mi chęć czegokolwiek i prawie instynktownie tylko idę przed siebię, nie myśląc o niczym, tylko biorąc w świadomość moje otoczenie. Podobny zapach co podczas mojej wycieczki na dworzec wypełniał moje płuca, pot wypełniał moje buty a plecak z 1/3 naszych rzeczy wcale nie pomagał. W końcu doszedłem do ulicy Katowickiej i se myślę, #!$%@? mać, przeszedłem znowu za daleko, ale nie będę się już wracał jak #!$%@? debil. Pójdę na rynek w Katowicach, to porządne miasto i stamtąd dojadę do Chorzowa. Idę więc przed siebię ale czekaj czekaj #!$%@? zaraz, widzę znak "Chorzów wito wos". Przecież to jest Katowicka, o #!$%@? tu chodzi? Okazuje się że Chorzowska została tak nazwana tylko na pamięć Chorzowa, a nie jako "kierunkowa" jak każda inna, a Katowicka prowadziła z Bytomia co prawda do Katowic ale zapomnieli wspomnieć że robi to przez Chorzów, i żaden znak nie raczył mnie oświecić. Przez całą drogę jeżeli widziałem coś poza panelami dźwiękoszczelnymi i drogą, widok tych budynków przyprawił mnie o wymioty i potężną nienawiść do narodu rosyjskiego za takie zmasakrowanie naszych terenów. Naziści może i wygazowali 6 mln. żydów, ale przynajmniej pod ich okupacją Park Śląski i Bytom wyglądały porządnie i schludnie, a nie te piętrowe slamsy jak dziś. 2.5 godzinną trasę zrobiłem w godzin 6 i w domu przywitany zostałem #!$%@? od ojca że zrobiłem z niego debila, bo on każdemu powiedział że wrócę z resztą a mnie tam nie było itd itd. Nawet się nie przejmował co się ze mną wtedy działo.

Bytom to nawet ładne miasto, tylko wygląda jakby zostało wczoraj zbombardowane. szare, krzywe blokowce odzwierciedlają szare, krzywe ryje ich mieszkańców, a same miasto, niczym Dementor, obiera ci wszelką radość z życia, lecz w przeciwieństwie do Dementora daje ci jeszcze raka płuc jak wietrzysz mieszkanie przez dłużej niż 1 godzinę dziennie. Jeżeli zobaczę 1 komentarz o ulicy 3 maja albo o rynku w Chorzowie przyczepię nitroglicerynę do wagonu pociągu towarowego przejeżdżającego przez okolicę.

Ja się pytom gdzie jest Bytom, W dupie #!$%@? mać
#!$%@?ć Bytom, nara.
#slask #bytom #pasta
  • Odpowiedz