Wpis z mikrobloga

#przegryw #zakolakzostalchademnachwile #grubasnietakiglupy
Opowiem wam historię o tym, jak dziś jeden z waszych braci mnie zaskoczył. Ja sam siebie bardziej uważam za przegrywa niż oskiego, ale chyba w porównaniu do was, to jestem chadem (któż by nie był?). Otóż przegrywy, nieudacznicy, zakały tego tagu i portalu, niedojdy, wasz kolega i brat, którego regularnie widuję zamiatającego podłogę w jednym ze stołecznych barów popularnej sieci restauracji typu fast food - co samo w sobie czyni go oskim w waszym rozumieniu bo owy chłop poszedł do pracy jak normalny człowiek a nie żyje w piwnicy u starych - wykazał się dzisiaj niesłychaną inteligencją! Nawet nie podejrzewałem go o choćby krztę takowej! Za każdym razem, gdy jadłem burgera, i patrzyłem na niego, to widziałem jak masturbuje się do brudnej skarpety, i pisze mizoginistyczne komentarze tudzież spamuje czymś niezrozumiałym typu „huop się zesral i śmierdzi”, „knur leży na urzędniczej” albo „ok oski”. Wypisz, wymaluj, wzorcowy przedstawiciel tego tagu. Ale, ale, czy nasz 120 kilogramowy zakolak jest w stanie mnie zadziwić? Jak się okazało, tak! Byłem świadkiem sceny, w której dwie kobiety ze Wschodu próbowały dowiedzieć się jak dotrzeć w pewne miejsce - łamanym angielskim starała się tę drogę wskazać pani z obsługi klienta (nie wiem jak nazwać to stanowisko, wybaczcie), ale słowem nie do opisania okazała się być biedronka (jak mniemam, cel podróży był z tą siecią sklepów związany). Wtem, spanikowana pani spostrzegła naszego przegrywa zamiatającego resztki płynów ustrojowych oskariatu, i spytała się go jak powiedzieć po angielsku „biedronka”. Myślę sobie, #!$%@?, sam nie wiem, flying bug? No jak ja nie wiem, to ten spaślak tym bardziej nie będzie! I wtedy stał się cud na miarę tego nad Wisłą jakieś 103 lata temu, przemówił głosem godnym czada, a raczej z manierą tego typa od „BENDE GRAŁ W GRĘ”: „LEJDIBAG”. By po chwili dodać: „albo LEJDIBERD”. I odszedł do strefy tylko dla personelu. Wschodnie trzpiotki chyba i tak angielskiego nie rozumiały, ale ja wtedy zrozumiałem że niekażdy kto wali kapucyna do mangi jest kompletnie nie do odratowania. To była cenna lekcja, nie wiem jaki z niej płynie morał, ale może wy go znajdziecie.
  • 6
  • Odpowiedz
owem nie do opisania okazała się być biedronka (jak mniemam, cel podróży był z tą siecią sklepów związany). Wtem, spanikowana pani spostrzegła naszego przegrywa zamiatającego resztki płynów ustrojowych oskariatu, i spytała się go jak powiedzieć po angielsku „biedronka”. Myślę sobie, #!$%@?, sam nie wiem, flying bug? No jak ja nie wiem, to ten spaślak tym bardziej nie będzie! I wtedy stał się cud na miarę tego nad Wisłą jakieś 103 lata temu,
guguszp - >owem nie do opisania okazała się być biedronka (jak mniemam, cel podróży b...

źródło: 31e8b2864753a7db3dee7e11a06c6e8ccfc4824b0accbe338dde0f2ea016c3e7

Pobierz
  • Odpowiedz