Wpis z mikrobloga

Nie umiem żyć dla siebie. Nie sprawia mi przyjemności nic, co mogę zrobić dla siebie, myślę tylko o tym, jak zadowolić innych: rodziców, pracodawców i kolegów, partnerkę. Cały czas w mojej głowie pojawiają się pytania typu: co oni o mnie myślą? Co zrobić, by myśleli o mnie dobrze?

Jak byłem jeszcze uczniem i studentem, to uczyłem się głównie dla rodziców. Czułem dumę, gdy mnie chwalili w domu.
Teraz w pracy też mam podobnie, tylko zamiast rodziców mam przełożonych i kolegów. Nie chcę ich zawieść i ciągle zastanawiam się, jak jestem przez nich postrzegany, co powinienem zrobić, by wyglądać na lepszego specjalistę niż jestem.
Jak już przy pracy jesteśmy, to nie narzekam na zarobki, zarabiam całkiem dobre pieniądze. Niestety, ciężko jest mi je wydawać na jakieś większe rzeczy, bo boję się, że rodzina mnie skrytykuje, że wydaję pieniądze niepotrzebnie.

Najgorzej jednak było z moją partnerką. Na początku związku miałem to w miarę opanowane, nie było zaburzonej równowagi i oboje staraliśmy się tak samo bardzo, by druga osoba była zadowolona. Jednak po kilku latach w niej coś wygasło i już głównie ja się starałem. Im ona mniej się starała, tym mocniej ja czułem, że powinienem postarać się bardziej, że pokocha mnie wtedy na nowo i jeszcze bardziej. Miało to także przełożenie na nasze życie seksualne, bo głównie to ja byłem inicjatorem i tym co mnie najbardziej interesowało to było sprawianie jej przyjemności, nawet kosztem mojej własnej, bo liczyłem, że może w końcu zostanę doceniony. Apogeum tego osiągnąłem pod koniec naszego związku, gdy byłem w stanie wybaczyć jej nawet zdradę i nie tylko, bo po tym wszystkich zaczęliśmy nawet rozmawiać o bardziej... wyuzdanych... kombinacjach. Będąc podekscytowanym, że na nowo rozmawiamy o seksie i to w swobodny i właśnie wyuzdany sposób, zgodziłem się na to, by mogła „odkrywać siebie seksualnie” także z innymi mężczyznami, licząc, że doceni to jakim wspaniałym i wspierającym partnerem jestem. Tyle dobrego, że zdążyła zdradzić mnie drugi raz, zanim zdążyliśmy coś zorganizować... bo nie wiem gdzie byłbym psychicznie teraz. Nie jest super, ale pewnie byłoby ze mną znacznie gorzej.

Nienawidzę siebie.