Wpis z mikrobloga

Mały artykuł na temat grabieży niemieckich podczas drugiej wojny światowej oczami dawnego krakowskiego konserwatora metropolitalnego, ks. Tadeusza Kruszyńskiego.

Niemiecka grabież zabytków sztuki w Krakowie

O kulturze narodu najlepiej świadczą zabytki artystyczne, dlatego też najeźdźcy niemieccy postanowili najpierw zniszczyć je lub zagrabić. Jako konserwator metropolitalny zostałem wezwany przez Prokuraturę Generalną do dostarczenia sprawozdania z grabieży polskiego mienia przez Niemców celem dołączenia go do oskarżenia polskiego w Norymberdze przeciw Hansowi Frankowi. Tutaj pragnę podać najważniejsze szczegóły.

Zachłanność niemiecka uderzyła przede wszystkim we wspaniały skarbiec katedry wawelskiej. Ze skarbca tego zabrano między innymi słynny kielich św. Jadwigi, księżnej Śląskiej, pochodzący z monarchii Fatymidów. Spomiędzy fatymidzkich kryształów, których na świecie jest zaledwie kilkanaście, ten jest jednym z najprzedniejszych. Zniknęła również ze skarbca srebrna skrzynka, dzieło sycylijskich złotników mahometańskich z okresu dynastii Normanów z XII wieku, jedyny znany okaz tego typu na całym świecie. Skrzynka znajdowała się w tutejszych zbiorach od niepamiętnych czasów, o czym zaświadcza choćby inwentarz z XVI wieku. Tak samo ze skarbca skradziono jeszcze inną skrzynkę stworzoną z kości słoniowej, wyrób paryski z pierwszej połowy XIV wieku. Prawdopodobnie była to pamiątka po królowej Jadwidze. Podobnych skrzyneczek na całym świecie istnieje tylko pięć w głównych muzeach, jednak ta przewyższa resztę doskonałością wykonania, którą cieszyła oczy już od kilkuset lat.

Kolejnymi skradzionymi przedmiotami było pięć najcenniejszych kielichów. O jednym z nich pojawił się 28 maja 1609 roku zapis w inwentarzu, który wspomina, że król Zygmunt III Waza wyjeżdżając z Krakowa do Wilna oddał do skarbca złoty kielich, dzieło rąk własnych. Wszystkie te przedmioty przewyższał złoty krzyż z XV wieku, którego pochodzenie zdołano dopiero niedawno ustalić. Na drewnie rozciągnięto cieniutką warstwę złota, a na niej rozmieszczono poszczególne części pochodzące z dwóch złotych diademów, jak ustalono, roboty flandryjskiej z okolic XIII wieku. Można tutaj stwierdzić, że bez wątpliwości były to diademy, które Bolesław Wstydliwy i św. Kinga oddali do skarbca, o czym pisał Długosz.

Ogromne spustoszenia poczynili niemieccy grabieżcy w zabytkowych tkaninach. Na czele postawić należy przesławny ornat Piotra Kmity z roku 1504, zapewne dzieło Stanisława Stwosza(syna Wita Stwosza). Zwiedzający katedrę na Wawelu przed wojną pamiętają, jak piękną ozdobą wnętrza były gobeliny, a jak ubogo dziś to wnętrze wygląda. Niestety i one padły niemieckim łupem. Siedem z nich pozostało po biskupie Piotrze Gembickim i przedstawiało sceny z wojny trojańskiej. Kolejne cztery były związane z jego następcą, Andrzejem Trzebickim, wreszcie osiem sztuk powiązanych z osobą biskupa Jana Małachowskiego.

Po skarbcu katedry wawelskiej największe straty na rzecz okupanta poniósł kościół mariacki. Cztery najcenniejsze kielichy gotyckie na początku okupacji zabrali "na wystawę" dwaj umundurowani hitlerowcy przedstawiwszy odpowiednie upoważnienia. Potem jednak władze niemieckie wyparły się wszystkiego twierdząc, że nie wiedziały nic na ten temat. Sprawcy nie zostali złapani. Te same władze później zabrały kolejne osiem kielichów barokowych z XVII wieku. Dotkliwą stratą było zabranie obrazów Hansa Sussa z Kulmbachu. Zabrano również dzieła tego malarza z kościoła św. Floriana i ze Skałki.

Kościół paulinów na Skałce prócz ww. stracił również cenny zabytek w postaci posążka św. Stanisława, prawdopodobnie także dzieło Stanisława Stwosza. Był on o tyle cenny, że zachował się jako jedyny z dwunastu sztuk, które istniały jeszcze w XVI wieku i były przechowywane na Wawelu.

Spomiędzy obrazów muzeum Czartoryskich bezcenną wartość przedstawiały szczególnie te autorstwa Leonarda da Vinci czy też Rembrandta. One także stały się przedmiotem niemieckiej kradzieży.