Wpis z mikrobloga

Zaczynam wk*rwiać sam siebie i chyba przestaję się lubić do tego mało co mnie cieszy w życiu a prawdziwie szczęśliwy byłem ostatnio 7 lat temu. Moje związki to dramat lub czarna komedia, zawsze finalnie się rozpadają na szczęście i zawsze trafiam na niewłaściwe kobiety które są w 100% hipergamiczne ale zręcznie to ukrywają. Po prawdzie niewierze już w miłość której większość tak usilnie pragnie, a o ludziach myślę jak najgorzej. Być może się zepsułem a może dopiero teraz załadowały mi się właściwe ustawienia w glowie i jestem sprawny. Codziennie przełamuję się by wstać i to nietylko w dni robocze ale i jak mam wolne. Od 1 do 9 maja miałem wolne a pomimo to nie chciało mi się wstawać z łużka bo tak naprawdę nie dostrzegałem celu pomimo że miałem powody by wstać. Na domiar zlego mam wachania nastroju ze względu na brak drugiego człowieka który by mnie wysłuchał ale tak naprawde a nie jednym uchem. Nienawidzę mieć wolnego bo wtedy niewiem co mam ze sobą zrobić ale nieuciekam w używki takie jak alkohol czy narkotyki bo wiem że to żadne rozwiązanie a tylko pogłębi problem. Mieszkam po za polską i w miejscu gdzie mieszkam nieznam nikogo z kim mógłbym tak naprawdę porozmawiać. Niemam myśli samobujczych ale zaczyna przytłaczać mnie to że jestem tak k*rwa przerażająco samotny pomimo tego że dookoła są jednak ludzie.
Musiałem to z siebie wyrzucić.
  • 4