Wpis z mikrobloga

W końcu udało się przejść tego Elden Ringa. Nie powiem, dawno żadna gra mnie nie wciągnęła na tyle godzin. Myślałem już że wymagające tytuły mi się znudziły, ale tutaj ciągle chciało się grać i próbować. Koniec końców skończyłem na 150 poziomie. Największe trudności z Malenią, pokonałem ją na końcu, dopiero po przejściu całego wątku głównego. Zakończenia przetestowałem z questlinem Fii i Ranni, ale w sumie epilogi są słabiutkie i przy pierwszej opcji w ogóle myślałem że skipnąłem jakąś cutscenke.

Jeśli chodzi o minusy, to na pewno recykling wszystkiego. Niektórych bossow jak tych posagowych kotów i wielkich mutantów w małych pomieszczeniach już pomijałem bo szkoda nerwów. Z balansem też różnie.

#eldenring
  • 2
@topek89: Ja skonczylem na ok 160lvl bez jakiegos celowego farmienia ale lizac sciany doslownie i w ogole uwazam ze koncowka gry, okolice snieznych szczytow i dalej to juz meh, bosowie ze zebyt duza liczba hp, zbyt mocnymi atakami, buildy postaci zbyt "mocne" itp uwazam ze gra by wiele zyskala na splaszczeniu poziomu trudnosci i rozwoju postaci tak zeby kazdy boss byl wyzwaniem technicznym a nie kwestia napakowania lvli. Wtedy bosowie z
via Android
  • 0
@3mortis też od stolicy coraz ciężej zmuszałem się do eksploracji. Wiedziałem że poziom musi być podpakowany ale w zasadzie już niczym gra mnie nie zaskoczyła. Bossy bardziej irytowały niż zmuszały do myślenia (trzeba było mega trafiać z rollami, liczyć na farta albo walczyć z kamerą), na otwartych mapach tylko pozmieniane kolorki przeciwników, nudne dungeony. Też na razie nie mam ochoty na NG+, może jak ochłonę po tym wszystkim.