Wpis z mikrobloga

Mirki ale dzisiaj złapałem doła, kolega opowiadał mi o pracy swojej żony, kobieta pracuje na infolinii assistance gdzie jak jakiś polak ma wypadek za granicą to ona organizuje całą pomoc, jak on mi o tym opowiadał to kopara mi opadła. Nie wiem czemu ale strasznie mnie to ujęło, przytoczył historię jak kiedyś grupka polaków wybrała się na wspinaczkę na Kilimandżaro i po drodze jedna kobieta umarła, pozostali ją tam zakopali i wrócili na dół a żona mojego kolegi przez telefon organizowała śmigłowiec i ekipę która miał odnaleźć te zwłoki, a potem przetransportować je do kraju. Albo jak koleś został ciężko poparzony w USA i szpital wystawił mu rachunek na ponad mln $ a jego polisa była tylko do 600 tys i trzeba było negocjować cenę z ubezpieczycielem.

I do takiej pracy wystarczy być ogarniętym i znać biegle przynajmniej dwa języki. Ja żebym nie był kurde takim pieprzonym leniem to bym znał już 3 języki bo miałem w gimbazie francuski a w LO niemiecki, niby to tylko praca na słuchawce ale jednak byłem pod ogromnym wrażeniem jak mi o tym opowiadał.

#pracacontent #infolinia
  • 3
@Lukas77986: Negocacje stawek ze szpitalem to norma w USA. Tam jedna tabeltka paracetamolu kosztuje 100$ o zastrzykach lepiej nie mówić. Szpitale z góry więdzą, że dostaną max 40% a i tak się cieszą. Chory system, gorszy niż nasz nfz nawet.