Wpis z mikrobloga

Jakieś dwa tygodnie temu postanowiłem odłączyć mentalnie sprawy wokół #rozwod od wszelkich innych działań. Zostawiłem je fachowcom i przestałem uzależniać początek czegokolwiek co robię od terminów sądowych. Inaczej moje działania zaczynały "wisieć na haku i czekać", mnie spadało morale i malała chęć do robienia czegokolwiek sensownego. "Miej wyjbane, a będzie ci dane!". Będę bardziej niż zadowolony jeśli tempo w jakim robiłem hajs przez te dwa tygodnie utrzyma się. Także rada dla tych, którzy "są na zakręcie", wbili ryjem w asfalt albo posypał im się jakiś "związek na całe życie": olej, skup się wyłącznie na tym, na co masz wpływ, spinaj poślady i napieraj. Na mecie nikogo nie interesuje ile razy przewróciłeś się, tylko to, że za każdym razem wstałeś.

W międzyczasie były walentynki, na które także mam wyj
bane. Mimo wizyty na kilka dni w Wawie znaku życia nie dała FWB w wersji light. I cudownie, bo ostatnie rozmowy z nią odebrałem jako próbę naciągnięcia mnie na kasę. Nawet jeśli nią nie były, to cisza zamyka znajomość.
Kilka dni temu była kawa w towarzystwie laski, której nigdy nie dałbym lvl40, wolna, dwójka dzieci, "szukam kogoś na stałe". Unikała tematu swojego bagażu, w końcu przyznała, że "ojciec dzieci jest nadal jej kumplem, jeżdżą nawet razem na wakacje". Zapłaciłem za swoją kawę i sayonara. Daleko mi do wrzucania wszystkich samotnych matek do jednego wora, ale przyjąłem prostą zasadę: unikasz tematu bagażu - zapinaj narty.

W wolnych chwilach myślę nad wyniesieniem się z Wawy. Kontekst #wojna spowodował, że biorę pod uwagę coraz większy dystans. Życie w kraju pozbawionym działaniami polityków wszelkich opcji jakiejkolwiek zdolności obronnej to nie patriotyzm a krótkowzroczność. Przez jeszcze jakiś czas będę nomadem, ale nie wydaje mi się sensowne zrzucać kotwicy w bagno.

  • 5