Wpis z mikrobloga

@azetka: To jest mroczna strona mojej natury o której wie niewielu. Powiem tyle że fobie społeczną zawdzięczam w dużej mierze ludziom z mojej dawnej gimbazy których część poszła do szkół w pobliskim miasteczku. Chyba już mnie nie pamiętają (i dobrze) i mnie nie poznali choćby za sprawą zmiany wizerunku ale tego zrycia psychiki nie podaruję im do śmierci.
@pivo14: Czyli, jak rozumiem, byłeś ofiarą szkolnego gnębienia? Współczuję, ludzie to czasem naprawdę świnie.

Też miałam przez pewien etap mojego życia niezłą fobię społeczną, ale w moim przypadku nikomu jej nie zawdzięczałam. W sumie nie mam pojęcia, skąd się wzięła, ważne, że teraz jest lepiej.
@anonim1133: Pytasz o to, jak miałam w gimnazjum, tak? Przykładowo trudności z przejściem przez korytarz pełen ludzi, przebywaniem na jakimś apelu - ogólnie w miejscach, gdzie jest dużo ludzi (nadal nie lubię tłumów, ale teraz przynajmniej nie wzbudzają mojej paniki). No i w ogóle nie odbierałam telefonów, obojętnie od kogo :D
@azetka: w tłumie to akurat bezpiecznie, stajesz sobie na końcu i gra muzyka.

Telefony to było utrapienie, teraz nie tylko odbieram ale i sam zadzwonie jak trzeba - choć nadal niechętnie :-(

Jak byłem dzieckiem, to balem się chodzić do sklepów samemu, do innych niz moje osiedlowo z ktorymi bylem oswojony, bo obcy ludzie do których trzeba mowic :-P
@anonim1133: Hmm... nie wiem, we mnie straszny lęk wzbudzało czasem nawet spokojne siedzenie na lekcji, do tego stopnia, że wolałam się od czasu do czasu zgłosić i coś powiedzieć, bo robiło mi się wtedy lepiej. xD

Ooo, no i sklepy to też była mordęga! Raz jako dziecko miałam coś kupić, poszłam z duszą na ramieniu, a pani w sklepie powiedziała, że tego nie ma i zaproponowała coś innego - to grzecznie
@anonim1133: Heh, ja zazwyczaj bazgrałam po zeszycie, spokojne słuchanie nie wchodziło w grę. Dlatego najbardziej lubiłam matematykę, po prostu zajmowałam się rozwiązywaniem zadań i było gut :D Choć zawsze zawczasu policzyłam, która będę w kolejce do tablicy i przez pół lekcji się koszmarnie stresowałam...

Jeny, dobrze, że mam ten etap jednak już za sobą.

Ano oswojenie na pewno pomaga, choć są czasem takie osoby, z którymi nie wiadomo ile by się
@azetka: tzn? Z kim sie tak oswoic nie mozesz? Ja z tym problemow raczej nie mam, kwestia czasu. No trudnej z rodzina jak np wujek, bo jak by nie było starszy jest i przez to moje wykluczenie czasem nie wiem jak się zachować :-P ale tak to spoko.
@anonim1133: @exile: @azetka: Nie wiedziałem że taka dyskusja się rozwinęła. Musiałem zmienić środowisko bo gdybym został w tym samym przez kolejne 3 lata to albo bym komuś coś zrobił albo bym sobie coś zrobił. Zmiana mi pomogła bo trafiłem wreszcie na normalnych ludzi ale uświadomiła mi jakie mam dysfunkcje w kwestiach społecznych. Teraz jest o wiele lepiej ale jeszcze 2 lata temu miałem ostrą depresję bo myślałem że staną
@azetka: e to nie, ja soe nauczylem trochę żyć z ludźmi, których znam. Jednak nadal są problemy z obcymi.

@pivo14: też nie wspominam gimnazjum milo, ale w liceum zmiana o 180 stopni, bo ludzie zajebisci(czesc:-P ).

Ale chować po piwnicach się nie chowalem, mocniej niż ja musiałeś sie bac ludzi :-P

Tacy w tłumie mi nie wadzą, dopiero jak trzeba wchodzić z nimi w interakcje...
@anonim1133: Gimbus (wielka rejonówka na ponad 300 osób, z podstą 600) do trzeciej klasy to był koszmar. Osób które mnie zaczepiały było ponad 20. Sprawy posuneły się za daleko bo to trwały od klasy 4/5 a początki były chyba już w 1SP. Nikomu się nie skarżyłem bo to nic by nie dało a jak się postawiłem któremuś i odwalałem bójkę na korytarzu to rezultat był jak ruletka - albo spokój na