Wpis z mikrobloga

A przypomniało mi się moje małe #coolstory :)

Jakiś miesiąc temu wybrałam się na weekend do Nowego Sadu, zupełnie sama, bo ludzie z mojego tutejszego otoczenia wolą pić niż podróżować i w sumie było mi trochę smutno, że nikt nie miał ochoty się ze mną wybrać, bo wiadomo, że "the happiness is only real when shared" i takie tam.

W każdym razie wybrałam się posiedzieć nad Dunaj i upajać się słonecznym dniem, kiedy podszedł mnie pewien starszy pan. Wyglądał całkiem zabawnie- miał długą brodę, rękę zawiniętą w bandaże i kalosze do kolan. Coś zaczął do mnie mówić, ale, że nie gadał za bardzo po angielsku to myślałam, że na tym nasza rozmowa się skończy i każde wróci do swojego świata.

Całe szczęście, że my, słowianie nie potrzebujemy takich pierdół jak języki obce żeby się dogadać ;)

Jakoś tak od słowa do słowa, ja po polsku, pan po serbsu- i zaczęłam się przekonywać do tego sympatycznego gościa. Nawet nie pamiętam o czym była mowa kiedy postanowił ,,pokażę ci miasto!"

Powiem szczerze, nie ma nic lepszego niż zwiedzanie miasta z kimś tak pozytywnym, kto nie dość, że zna je na wylot to jeszcze zna w nim praktycznie każdego. Najpierw poszliśmy do cerkwi i co się nacałowałam świętych obrazków, krzyży i stópek Jezuska to moje i coś czuję, że wyrobiłam tam życiową normę :D Później mój Przewodnik spotkał swoich kolegów grających na gitarze i akordeonie na ulicy, więc powiedział im, żeby zagrali mi coś tutejszego, specjalnie dla mnie! Kiedy się dowiedział, że studiuje prawo zabrał mnie na tamtejszy uniwerek, zagadał z gościem z recepcji i oprowadzili mnie po całym wydziale i nawciskał mi pełno jakiś formularzy z recepcji na pamiątkę :) Oczywiście znał pana bufetowego z pobliskiej stołówki i za obiad grosza nie zapłaciłam.

Później kolejna cerkiew i zapalanie świeczek. Gdzieś tam jeszcze był sklep z czekoladkami, które prowadziła jego dobra znajoma i nawet się nie zorientowałam kiedy powciskał mi pełno małych próbek różnych czekoladek do kieszonek plecaka.

Okazało się, że pan ma bandaże na rękach i kalosze na nogach dlatego, że ma marzenie i skrupulatnie je realizuje. Własnoręcznie remontuje jakąś kanciapę nad Dunajem, bo sam gra na harmonijce i łowi ryby i chce stworzyć miejsce, gdzie będzie mógł grać dla ludzi wraz ze swoimi kumplami i podawać im świeże ryby :) Jak sam powiedział ,,żeby ludzie się tu dobrze bawili"!

Co jest fajne to to, że spędziłam cały dzień z kimś, kogo pewnie większość ludzi na wstępie by totalnie olało za sam wgląd (i nie powiem, ja w pierwszy momencie też byłam trochę niechętna do rozmowy z nim) i okazało się to jednym z fajniejszych dni w moim życiu :) Gadaliśmy sobie o słowiańskiej duszy, o życiu i o swoich przygodach totalnie nie znając swoich języków i będąc dla siebie totalnie obcymi ludźmi i to jeszcze ludźmi w totalnie różnym wieku :)

Tak mi się przypomniało, bo właśnie przed chwilą chciałam coś zapisać w zeszycie z którego wyleciał mi serbski formularz z wydziału prawa i postanowiłam się podzielić tą sympatyczną historią :)

#gwiezdnapodrozuje #nieoceniajksiazkipookladce
  • 26
@gwiezdna: Heh, fajna historia :) Ale ci wyżej mają rację, z akapitami by się o niebo lepiej czytało.

Nie rozumiem, jak lepszą rozrywką od podróżowania może być #!$%@? się w trzy dupy, no ale co kto lubi.