Wpis z mikrobloga

Jeszcze trochę i chyba ktoś z nas będzie musiał zagrać w rewanżu ze Slavią, bo zwyczajnie zabraknie już ludzi. Sprzedaż, kontuzje, choroby, brak rezerwowych, to wszystko kumuluje się w jednym momencie. W tej sytuacji remis ze Slavią jest dla mnie jeszcze większym sukcesem niż remis z Dinamem.

Znam ten problem, że traktujemy przeciwników w pucharach jako wielkich mocarzy i z góry sami skazujemy się na porażkę. W wielu przypadkach pewnie tak to zadziałało, choć pewnie tym razem, co byśmy nie zrobili, to i tak ciężko byłoby umniejszać Slavii. Patrząc z każdej możliwej strony, są mocni. Może, patrząc po meczu, mogliby mieć lepszego bramkarza, ale poza tym mają silny, wyrównany zespół, gdzie z każdej strony jest możliwe zagrożenie. Wydaje mi się, że Dinamo nie miało tylu okazji bramkowych w całym dwumeczu, co Slavia tylko dzisiaj.

Po pierwszych minutach byłem przerażony, a potem, gdy udało się je przetrwać, a nawet strzelić gola, sądziłem, że będzie lepiej. I właśnie wtedy straciliśmy na 1:1 () Chociaż jeszcze bardziej żałuję tego drugiego, weszli w nas jak w masło, a wystarczyło wytrzymać jeszcze te kilkanaście sekund. Można było to wygrać i pewnie mogło zabraknąć odważniejszego pójścia na Slavię (przy paru kontrach aż się prosiło), ale cały czas mam z tyłu głowy te problemy kadrowe. Broniąc (podkreślając to słowo) Josue czy Rosołkiem w drugiej połowie, teoretycznie nie powinniśmy liczyć na wiele, a jednak byliśmy lepiej zorganizowani niż w pierwszej.

Pierwszy skład Legii jest całkiem w porządku. W polskiej lidze powinien sobie radzić z każdym przeciwnikiem, a w Europie przynajmniej powalczyć z porównywalnymi rywalami. Jednak problemy pojawiają się, kiedy zawodnicy wypadają z gry. Zrobiło się tego bardzo dużo naraz i już nawet nie chodzi o pojedynczy mecz, tylko o całą rundę, którą trzeba rozegrać. W nieskończoność meczów przekładać nie będziemy (chociaż próbować warto!), do końca rundy zostało sporo czasu i możemy mieć problemy jeszcze nieraz. Znamienne, że mimo przyjścia sześciu zawodników latem (nie licząc powrotów wypożyczonych), w kadrze nadal są braki, więc potrzeba siódmego, ósmego, a po sprzedaży Juranovicia także dziewiątego. Jak by to nie zabrzmiało, racjonalne wydaje się teraz sięgnięcie po Gwilię, który nadal nie ma klubu. Przynajmniej jest osobą mogącą zagrać w środku pomocy, już nawet mniejsza o poziom (choć jakiś absolutnie minimalny powinien zapewniać). Chyba tylko na to możemy liczyć – na uzupełnienia, które mogą wypalić, ale nie muszą, a na razie i tak ich nie ma, więc nie możemy nawet tego rozważać.

Jeszcze odnośnie Juranovicia, nie wiem, co sprawiło, że aż tak siebie szanujemy. Rozumiem, że potrzebne są pieniądze, ale zgadzanie się na takie warunki, i to jeszcze Celticu, to nieporozumienie. To jest podobny problem jak przy Karbowniku – wiadomo, że i tak prędzej czy później zostanie sprzedany, ale sytuacja zmusza nas do zrobienia tego szybko i byle jak. Wypadamy w ten sposób strasznie niepoważnie. Oddawanie zawodnika w połowie dwumeczu, wokół którego i tak było spore zamieszanie, czy w ogóle zagra w Pradze – jak to wygląda… I tak dobrze, że był skoncentrowany o wiele bardziej niż z Dinamem, bo to był znowu Juranović, jakiego chciało się oglądać, a nie ten z poprzednich meczów w tym sezonie.

Wracając do samego meczu – akurat brak Pekharta mógł się okazać szczęśliwy, bo raczej nie strzeliłby on takiego gola jak Emreli. Jednak jeżeli ten mecz nie będzie powodem do docenienia Jędrzejczyka, to już chyba żaden nie będzie. Ja nadal widzę komentarze, których autorzy chyba zatrzymali się pół roku temu, że Jędza jest już niepotrzebny i tylko stanowi obciążenie dla Legii. Liczyłem, że Rose wejdzie i przynajmniej nie będzie odstawał, ale niestety to był ten słabszy punkt.

Ok, dzisiaj straciliśmy dwa gole, więc na papierze nie będziemy mieć argumentów o dobrej defensywie. Slavia i tak sporo sytuacji zmarnowała, więc tych błędów nie było tak mało. Jednak nadal mówimy o stosunkowo najlepszej formacji (jako całość w Legii). Czasami się trochę martwię o zbyt agresywne wejścia, Wieteska za często ociera się o prokurowanie rzutów karnych, ale oprócz samego bronienia mamy też coraz lepsze wyprowadzenie piłki z linii obrony. Wieteska jest obarczony najważniejszą rolą i największym ryzykiem, więc może mieć straty, ale uważam, że radzi sobie coraz lepiej. Bardzo dobrym rozwiązaniem na wątpliwości co do lewego stopera jest Nawrocki, który nawet pod presją znakomicie potrafi wyjść z piłką. Dziś zaliczył formalnie dwie asysty, niby nie jest to najważniejsze, ale potrzebujemy każdego, kto stworzy swoim zagraniem przewagę – nawet lagą przez pół boiska. Te akurat były przemyślane, więc nie można wszystkiego zrzucić na przypadek.

Swoją drogą, wszystkie nasze trzy ostatnie gole w pucharach padły po strzałach zza pola karnego. Był to element, który w ostatnim czasie w ogóle nam nie leżał, a teraz wynagradza nam to, że mamy problemy z wejściem w pole karne przeciwnika (nie mówiąc już o stworzeniu sytuacji). Przed Mucim z Wisłą Płock to trzeba by się cofnąć bardzo daleko, szukając gola z dystansu… Na pewno przypomina się notabene Juranović, który ze Śląskiem chyba trafił jeszcze ładniej niż dzisiaj. Mladenović z Wartą na wyjeździe w zeszłym roku chyba był już z obrębu pola karnego, a Pekhart z Zagłębiem to było trzy dni wcześniej niż Jura ze Śląskiem. Jeszcze próbuję sobie przypomnieć (a nie bardzo chce mi się sprawdzać), ale na pewno, nawet jeżeli coś się trafiło w międzyczasie, było tego niewiele.

Widziałem dyskusje przed meczem odnośnie ustawienia. Sam sądziłem, że zagramy normalnie 3-4-2-1 z Lopesem w miejsce Slisza, a Skibickim za niego z przodu. Skibicki rzeczywiście często poruszał się dość wąsko, przechodził na drugą stronę, ale to była jednak faktycznie ta zachowawcza wersja. Nadal trzeba mieć w głowie, że takie płynne zmiany ustawienia drużyny czy przesunięcia poszczególnych zawodników to nie powinno być nic nadzwyczajnego. Pozytywne jest to, że zawodnicy w miarę łapią to, co mają nakreślone, i na silniejszych rywali sprawdza się to na tyle, że możemy grać z nimi o wyrównany wynik. Na pewno jednocześnie nie mamy rozwiązanego problemu kreatywności, bo z broniącym się głęboko rywalem, wiadomo, że taka gra jak dzisiaj nie przejdzie i trzeba próbować w inny sposób niż długimi piłkami od obrońcy.

Być może to wszystko jest potwierdzeniem tego, że im gorzej, tym lepiej. Atmosfera robi się coraz gęstsza, znowu wracają medialne walki Michniewicza z Mioduskim, skład się sypie, a mimo to zespół zebrał się w sobie i nie ma wstydu. Już wielokrotnie widzieliśmy Legię w eliminacjach kompletnie rozbitą od środka – niby próbowała odrabiać straty, goniła wynik, ale tak naprawdę nic nie funkcjonowało. A tutaj nie pękła w Zagrzebiu po stracie gola, ze Slavią było jeszcze więcej pretekstów do tego, by całkowicie oklapnąć. Ewidentnie te mecze w pucharach z lepszymi drużynami pozwalają wykrzesać więcej zaangażowania, bo w lidze, zwłaszcza od wysokiej wygranej z Pogonią, oglądaliśmy zupełnie co innego. Puchary nigdy nie będą ligą i wzajemnie, ale takie mecze pokazują, że możemy od nich wymagać, nawet w bardzo trudnej sytuacji.

Nie wiem, jak by było z Termalicą, bo tam to już naprawdę byłby problem z uzbieraniem jedenastu do gry. Niby nie mamy już presji, bo i tak mamy zapewnioną fazę grupową, ale to chyba dobrze, że nie zadowalają się osiągnięciem celu minimum. Pewnie powód jest bardziej prozaiczny w postaci kasy, ale na boisku wygląda to tak, jakby specjalnie nie kalkulowali. Mimo wszystko to trochę wygląda na oczekiwanie na nieuniknione – bo tąpnięcie pod względem sportowym może nastąpić, jeżeli nic się nie zmieni. Drużyna jest w grze wbrew wszystkiemu, ale pilnie potrzebuje pomocy. Na rewanż ze Slavią i tak niewiele można zrobić, ale na tym runda się nie skończy…

#kimbalegia #legia
  • Odpowiedz