Aktywne Wpisy
jbc_putina +122
ELITE PLUS
Nikt jeszcze nie zna [tylko dla wtajemniczonych i gotowych na sukces]
1. Plusujesz post
2. Plusujesz wszystkie komentarze
3. Dopisujesz swój komentarz
4. Reszta plusuje Twój komentarz
Nikt jeszcze nie zna [tylko dla wtajemniczonych i gotowych na sukces]
1. Plusujesz post
2. Plusujesz wszystkie komentarze
3. Dopisujesz swój komentarz
4. Reszta plusuje Twój komentarz
Kgdygryhy +227
#frajerzyzmlm
Gościu mi makaron na uszy nawija że zarabia kupę kasy po czym wysyła mi konto demo. 😀
Gościu mi makaron na uszy nawija że zarabia kupę kasy po czym wysyła mi konto demo. 😀
Tytuł: Życie Pi
Autor: Yann Martel
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆
Opowieść o indyjskim chłopcu imieniem Piscine Patel - tytułowym Pi, synu właściciela zoo. Podzielona na trzy części - w pierwszej Pi opowiada o swoim dzieciństwie w Indiach, w drugiej dowiadujemy się jak doszło do tego, że znalazł się w dryfującej na Pacyfiku łodzi, w dodatku w towarzystwie tygrysa. Trzecia to scena już po ocaleniu.
Im dalej w ocean, tym więcej soli. Takie jest moje zdanie o tej książce. Pierwsza część mi się podobała, początek drugiej podobał mi się bardzo, choć w zasadzie nie działo się nic oprócz nudy, dryfowania, powolnego oswajania (czy bardziej "dominowania") tygrysa. A jednak opisane bardzo obrazowo, tak jak lubię. Aż nabrałem ochoty, żeby odświeżyć sobie Stary człowiek i morze. Aż tu nagle, pod koniec tej drugiej części, dzieją się rzeczy niestworzone i nie do uwierzenia. I ja wiem, że może rozbitek był skrajnie wyczerpany i może to jego majaki. Ale w moim odbiorze te dziwne wydarzenia autor wprowadził tylko po to, żeby ostatnia część wybrzmiała mocniej i nie pasują one do całości.
Podobała mi się opowieść (prawie cała), zgadzam się z przesłaniem, nie podobała mi się forma, w jakiej to przesłanie zostało podane. A że zostało podane na końcu, to i na moje postrzeganie historii wpłynęło negatywnie.
Wpis dodany za pomocą tego skryptu
#bookmeter
A tak to wyszło takie dwa w jednym, ani dobre jako całość, ani we fragmentach.
Bo wszystko inne było do uwierzenia.
A dalej, choć to już moje dopowiedzenie, nie chodzi o to, żeby od razu wierzyć we wszystko, ale dopuszczać możliwość, że mogę nie mieć racji.