Lubię, jak wchodzę do pracbazowego kibla na poranne posiedzenie. Dwie kabiny zajęte. I tak siedzą po cichutku lokatorzy tych kabin. Wyczekują, kto pierwszy wyjdzie. Że oni niby tu tylko hehe nosa wydmuchać. Wszechobecną ciszę narusza jedynie charakterystyczne tapanie palcy w ekrany telefonów. I tak wyczekują. W ciszy. Wtedy wchodzę ja, niczym komendant na posterunku. Zasiadam na tronie i w pełnej oprawie dźwiękowej robię to, po co tu przyszedłem. Wtem z otaczających mnie kabin zaczynają się wydobywać akompaniujące mi podobne dźwięki. Okowy ciszy zostały zerwane. Orkiestra w końcu gra w harmonii. Zapach wolności unosi się w całym pomieszczeni, a kompani w duchu dziękują mi za wybawienie. To ja, Mistrz Ceremonii. Kiblowy dyrygent, wyzwoliciel stłamszonych.
co byś zrobił jakby wszedł teraz do pokoju ktoś kto wygląda identycznie jak ty i powiedział, że jesteś jego klonem a potrzebował cię tylko na jeden dzień żebyś udawał jego życie gdy go nie będzie?
Wpis z mikrobloga
Skopiuj link
Skopiuj link