Jeśli w parze z nieśmiertelnością nie idzie niezniszczalność ciała to szczerze lepiej jest kiedyś umrzeć.
Wyobraźmy sobie człowieka, któremu z jakiegoś powodu trzeba było amputować kończyny. Jeśli ma pieniądze na protezy to świetnie. A jeśli nie? Bez rąk będzie uzależniony od innych. Bez nóg będzie skazany na wózek inwalidzki.
A bycie ofiarą wypadku drogowego? Jak dostaniesz konkretnego strzała to co wtedy? Połamane ręce i nogi, prawdopodobnie też kręgosłup, urazy czaszki i rozwalone wnętrzności. Nie łudźmy się - mało który szpital miałby chęć doprowadzić cię do przyzwoitego stanu. Jeśli przed wypadkiem miałeś mordę 2/10 to zgadnij jak uroczo będziesz wyglądał jako żywy kotlet mielony.
A co z chorobami? Tymi neurodegeneracyjnymi na przykład? Wyobraź sobie ból, przez jaki musi przechodzić osoba, której mózg jest trawiony przez chorobę Alzheimera albo nawet zwykłą demencję. O ile zwykły śmiertelnik w końcu wyzionąłby ducha, tak będąc nieśmiertelnym po prostu stałby się zombie. I co? Nie zabijesz takiego, bo przecież jest nieśmiertelny. Nie wrzucisz go do jakiejś ciemnej dziury i o nim zapomnisz, bo to jednak nadal jest człowiek. A Alzheimera nie da się wyleczyć - można tylko spowolnić jego rozwój.
A ludzi, którzy ulegają wypadkom czy zapadają na śmiertelne choroby jest na świecie cała masa i ciągle ich przybywa. Jak wyglądałby świat, gdyby nie mogli oni umrzeć?
Pewnie w moim rozumowaniu i przykładach jest sporo błędów, ale chodziło mi o skłonienie do refleksji nad tym, czy na pewno bycie nieśmiertelnym niesie za sobą więcej plusów niż minusów.
@Shoun: @mobutu2: Ja pragnę nieśmiertelności, ale jestem szalony, więc prawdopodobnie i tak nie zauważę, jak zwariuję. Marzy mi się istnieć nawet po końcu wszechświata, jako Bóg.
@Shoun: To że żyjesz wiecznie nie znaczy że żyjesz pełnią życia #pdk prawdopodobnie jakbyś był nieśmiertelny to po czasie po prostu stracił byś cel życia szukał byś z czasem coraz mocniejszych wrażeń aż w końcu dotarłbyś pewnie do jakiegoś martwego punktu
Wyobraźmy sobie człowieka, któremu z jakiegoś powodu trzeba było amputować kończyny. Jeśli ma pieniądze na protezy to świetnie. A jeśli nie? Bez rąk będzie uzależniony od innych. Bez nóg będzie skazany na wózek inwalidzki.
A bycie ofiarą wypadku drogowego? Jak dostaniesz konkretnego strzała to co wtedy? Połamane ręce i nogi, prawdopodobnie też kręgosłup, urazy czaszki i rozwalone wnętrzności. Nie łudźmy się - mało który szpital miałby chęć doprowadzić cię do przyzwoitego stanu. Jeśli przed wypadkiem miałeś mordę 2/10 to zgadnij jak uroczo będziesz wyglądał jako żywy kotlet mielony.
A co z chorobami? Tymi neurodegeneracyjnymi na przykład? Wyobraź sobie ból, przez jaki musi przechodzić osoba, której mózg jest trawiony przez chorobę Alzheimera albo nawet zwykłą demencję. O ile zwykły śmiertelnik w końcu wyzionąłby ducha, tak będąc nieśmiertelnym po prostu stałby się zombie. I co? Nie zabijesz takiego, bo przecież jest nieśmiertelny. Nie wrzucisz go do jakiejś ciemnej dziury i o nim zapomnisz, bo to jednak nadal jest człowiek. A Alzheimera nie da się wyleczyć - można tylko spowolnić jego rozwój.
A ludzi, którzy ulegają wypadkom czy zapadają na śmiertelne choroby jest na świecie cała masa i ciągle ich przybywa. Jak wyglądałby świat, gdyby nie mogli oni umrzeć?
Pewnie w moim rozumowaniu i przykładach jest sporo błędów, ale chodziło mi o skłonienie do refleksji nad tym, czy na pewno bycie nieśmiertelnym niesie za sobą więcej plusów niż minusów.
#przemyslenia #smierc #filozofia