Wpis z mikrobloga

Kiedyś obiecałem sobie, że nigdy nie zapomnę, jak to jest nie mieć swojego miejsca na Ziemi. Najgorsze uczucie na świecie, kiedy nie ma się dokąd wrócić. Kończy się 9-godzinnę zmianę w pracy i najchętniej zaczęłoby się od razu kolejną. Bo wszystko, co złego może się stać, dzięki się właśnie w domu. A ja nawet nie miałem aż tak źle jak niektórzy, co to innego życia nawet nie znają. Przeżyłem 3 takie lata, wykańczające, ale też do zniesienia. Wtedy oczywiście tak nie uważałem. Powtarzałem sobie tylko, że jak już się to skończy, to zawsze będę pamiętał, ile mam i jakie to jest ważne. Po prostu spokój, nic więcej. Po co w ogóle więcej? No i mam spokój. Poznałem jednak smak tego uczucia pustki i rozpaczy i przeraża mnie to, że teraz, kiedy już mam swój dom, swoją prawdziwą przystań, tam na zewnątrz ludzie ciągle walczą o każdy oddech. Nieskończoność ludzi. Nawet tutaj na mirko jesteście. To niewyobrażalne.
  • 7
@60scnds: mysle, ze zaznanie pelni spokoju i spelnienia to utopia. Nawet jak już wszystko bedzie gituwa to w niedalekiej przyszlosci sie to albo #!$%@? albo sami czlowiek sam zaczyna ske zadreczac myslami, których nie miał gdy było gorzej
@Miglancu: Ja się nie zadręczam akurat specjalnie na zapas, ale za to staram się kontemplować często #!$%@?, który gdzieś tam na mnie czeka w przyszłości, właśnie żeby za bardzo się nie zrelaksować i nie dać zaskoczyc :D Samurajowie codziennie medytowali nad śmiercią, żeby być na nią gotowi, to działa.