Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

Zipang (2003) nawet zwodzi przez pewien czas perspektywą sprytnego fabularnego hooka, a mianowicie - Mirai, nowoczesny okręt Sił Samoobrony Japonii, wzięło było przeniosło w czasie 60 lat w tył, prosto w środek ataku na Pearl Harbor. Załoga - w szoku. Wojujące Japonia i Stany - w szoku. Jak niby wrócić, czy to możliwe? Jak w ogóle lawirować po okolicy bez portu do uzupełnienia zapasów, żeby nie zmienić bezpowrotnie biegu historii? Jak się odnajdą w rzeczywistości wojny światowej harcerze z Sił Samoobrony, którym do łba się tłukło, że mają ratować życie, a nie je odbierać?

Zwodzi, a następne zawodzi. Nie da się po prostu schować takim okrętem, zwłaszcza po niemalże staranowaniu legendarnego pancernika Yamato. Toteż nawiązują kontakt z Imperium Japońskim, a zarazem usiłują zachować resztki niezależności. A robią to, powiedzmy sobie szczerze, w sposób mało przekonujący, do tego nuży raczej szybko kierowanie fabuły na załogę spotykającą tę czy inną postać z japońskiej historii. Nie jest to seans sci-fi, tylko seans alt-historii, w typie Wojska Polskiego pojawiającego się magicznie w 1939.

Widzów mających raczej w nosie japońską stronę 2WŚ, zupełnie niezaznajomionych z ichnią ówczesną wierchuszką i ichnimi kampaniami wojskowymi, serial wynudzi. Krojony jest pod bardzo konkretną widownię, której reprezentant pojawił się w serialu jako chyba jakiś ironiczny self-insert, picrel.
źródło: comment_1601738890JZjfSDO0YVnUUJp2eyjSR7.jpg
  • 1