Wpis z mikrobloga

#eso #teso #skyrim #fantasy #fanfiction

Proste opowiadanie, tak dla rozrywki, nic więcej.

Ku chwale Nocnej Matki.

Z tymi słowami i myślą, Rhalin Aelsinerith pozbawiał życia niewiernych i każdego, kto ośmielił się splunąć na Sithisa. Jednakże wbrew temu, co mówili inni, nie czynił zbrodni dla własnej satysfakcji, czy skrzących monet, o nie. Jedynie głupcy i naiwni mogliby tak myśleć. Zabijał dla swej mrocznej pani, opiekunki wszystkich jego Mrocznych Braci i Sióstr. Nie mógł przynieść jej ujmy, bowiem to przyciągnie Gniew Sithisa.

W tym dniu, choć raczej nocy, miało być to samo. Nałożył swoją czarną szatę, nalał truciznę na przygotowane ostrze, i zmówił wszystkie modły ku czci Pani Śmierci - zrobił wszystko co potrzeba dla spełnienia woli jej, jak i Pana Nicości. Błysk białego księżyca był jedyną przeszkodą, na którą natrafił. Klęska nie wchodziła w grę, albowiem byłaby to zdrada Mrocznego Bractwa, a ta przyciągnęłaby Gniew Sithisa.

Przezwyciężył każdą przeszkodę na swojej drodze, unikając zgubnego światła pochodni i straż na wysokich murach zamku. Kilku z nich stało mu na drodze. Każdego spotkał ten sam los - powrót na łono bezkresnego Chaosu. Przeniknięcie w głąb królewskiej twierdzy nie było zresztą tak trudne. Spędził siedem nocy tylko na obserwacji ruchów wartowników zakutych w swoje bohaterskie zbroje i zamknięte hełmy, a cztery pozostałe na poznaniu zapomnianych ścieżek dawnego pałacu. Czarny Sakrament musiał zostać wykonany. Okazanie nieposłuszeństwa wobec starszego przyciągnęłoby Gniew Sithisa.

Siostrzane księżyce wisiały wysoko na nocnym niebie, gdy skrytobójca dotarł na miejsce i zarazem koniec swojej drogi, nie, nie koniec. Pozostawała jeszcze tylko jedna rzecz, jedna prosta czynność, która zadowoli nie tylko Słuchacza, ale i Nocną Matkę. Rhalin służył im obu z nienawiścią i bezgraniczną miłością. Jego ofiara leżała prosto przed nim, zakryta pod kurtyną szerokiego łóżka. Przeszedł bezszelestnie jeszcze krok, dzierżąc w jednej dłoni święte ostrze, w drugiej - prostą szmatkę. Był gotowy dla przyniesienia chluby swojej rodzinie. Niektórzy wybraliby szybszą ścieżkę, kradnąc i zabierając na drodze wszystko, ale nie on. To bowiem przyciągnęłoby Gniew Sithisa.

Lecz nic nie przygotowało go na cenę, którą przyszło mu zapłacić. Odsłonił prześwitującą zasłonkę, wzniósł sztylet w górę i nie ruszył się z miejsca. Jego oczy widziały już wiele, ale nigdy wcześniej nie ujrzał innej świętości, nie tak pięknej jak ona. Jasna, opalona na policzkach cera ciągnęła się pod samą szyję. Długie włosy, wypuszczone na wolność zalśniły na tle księżyców. Dziewczyna była młoda, być może w jego wieku - rozpoznał to od razu.

Cały jego trud poszedł na marne, a poprzednie modlitwy stały się bezużyteczne. Rhalin poczuł jak po plecach ścieka mu fala dreszczy, mięśnie na całym ciele napinają się mocno oraz ucisk w dłoniach zaczyna słabnąć. Nie liczył czasu, który wydał tylko na swobodnym wpatrywaniu się w złotowłosą świętość. Była księżniczką, w jej żyłach płynęła błękitna krew, tak samo jak we wszystkich, o których słyszał w opowieściach, które opowiadała mu matka przy cieple domowego ognia.

Kto mógł prosić o jej odejście z tego świata? Jaki bezduszny potwór odprawił sakrament, przez który miała dziś umrzeć? Tego nie mógł się dowiedzieć. Sekrety Mrocznego Bractwa były święte i otwarte tylko dla Słuchacza.

Nieznana imieniem księżniczka ruszyła się, wtulając się głębiej poduszki. O czym śniła? Czy był to koszmar, czy wymyślne marzenia? Do jakich krain właśnie zawitała? Rhalin ani drgnął, wpatrzony w cienką tkaninę koszuli nocnej, której dotyk był niezdatny do wypowiedzenia w znanych mu słowach. Wystarczyłoby małe światło, by odkryć wszystko.

To nie było sprawiedliwe. Dlaczego ona, a nie ktoś inny? Sithis znał wszystkich śmiertelników i martwych, wiedząc o ich czynach i występkach, tak więc dlaczego? Nie zasłużyła na ten los. Nikt nie zasłużył.

A jednak sakramenty musiały zostać wykonane, mroczne błogosławieństwa zesłane, a ręka Pana gotowa na spełnienie jego woli. Wtem księżniczka poruszyła dłonią. Jej powieki powoli uniosły się mozolnie w górę. Budziła się, wyczuwał to. Sama myśl, że niewinna dusza mogła odejść tak wcześnie wprawiała zakątki jego zmysłów w bezład.

W przeciwieństwie do niego i reszty jego rodziny, nie należała do bractwa, które przyjęłoby każdego, kto był gotów wypełnić wole Matki. Wówczas nic nie byłoby potrzebne. Nie mógłby pozbawić życia swojej Mrocznej Siostrze. To bowiem ściągnęłoby gniew Sithisa.

A ona była niewinna, czysta od krwi. W tym życiu księżniczka nie należała do jego rodziny. Rhalin Aelsinerith był już gotów na przyniesieniu chluby swoim najbliższym.

"Może w następnym - powtarzał. - Może w następnym".

Ku chwale Nocnej Matki.
Hrabia_Vik - #eso #teso #skyrim #fantasy #fanfiction

Proste opowiadanie, tak dla r...

źródło: comment_1592849527ZN55PcG8nmqKQORTMPrGlu.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz