Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

Kemono no Souja Erin (2009), TV, 4-cour
studio Production I.G

Powodowały mną proste założenia – serial nieco dłuższy, do oglądania w tle, niespieszny, o raczej niezobowiązującym tonie. Z listy wygrzebałem produkcję w domyśle dla młodszej widowni, tak dla odmiany. Kemono no Souja Erin spełniło pokładane w nim nadzieje jak najbardziej, chociaż zaskakiwało co krok. Po pierwsze primo, abyście nie wpadli zupełnie zbytecznie w sidła – jak na serial dla młodszej widowni, skala przedsięwzięcia, cierpka wymowa, a także batalistyka, nieco przeczą metryce. Po drugie primo, to naprawdę wygląda dokładnie jak na screenach i nie zmienia się ni w ząb. Po trzecie primo, pomimo niespieszności i częstokroć powtykanego ponoć humorystycznego filleru dla ponoć uśmiania buzi, intryga zazębia się tu dość wcześnie i drastycznie przyspiesza w drugiej połowie.

Rzecz się ma w krainie stylizowanej mocno na domyślną wuxię (znać rodowód – Erin to dzieło twórcy Seirei no Moribito). Święte królestwo Ryoza podzielone jest raczej nierówno na ziemie królowej, jak i na ziemie wielkiego księcia. W Koronie mieszka się dostatnio i spokojnie, a na Litwie tak sobie, ciągłe bitwy z sąsiadami zmieniły tę dzielnicę w obszar stricte zmilitaryzowany. Rzeczpospolita Obojga Anime ma jednak asa w rękawie – oddziały jaszczurzej kawalerii. Jaszczury touda są hodowane w litewskich wioskach, których to wiosek tryb życia jest hodowli całkowicie podporządkowany. W jednej z takich wiosek pracuje jako naczelny hodowca matka tytułowej Erin. I byłoby to może wcale zaszczytne i poważane zajęcie, gdyby nie jej matki pochodzenie.

Soyon ma silnie zielone oczy, co znamionuje przynależność do Plemienia Mgły, kręcącego się po Ryouzie doglądając Bóg wie czego i kryjącego liczne sekrety. Plemię porzuciła dla młodego hodowcy touda, którego uratowała pewnego razu w lesie, a z którym założyła w wiosce rodzinę. Mąż zmarł, Soyon pozostała w wiosce z dzieckiem-mieszańcem, wygnana na dobre, zatem zajęła się zawodowo hodowlą touda, nie zważając na jawne szykany ze strony Litwinów. Jej świetna ręka do zwierząt i wielka plemienna wiedza jeszcze bardziej zrażają innych hodowców, stąd wreszcie przyjdzie jej wyzionąć ducha w wyjątkowo paskudnej egzekucji za niedopilnowanie spraw dla hodowli kluczowych. Na świecie pozostaje samotna Erin, w dniu śmierci matki dziesięcioletnia.

Serial to jedna wielka kronika życia Erin, od wciąż błogiego dzieciństwa w litewskiej wiosce, przez egzekucję matki, po trafienie na obczyznę i wychowanie przez pszczelarza. Swój własny kąt znajduje na dobre dopiero w wieku lat czternastu – śledzimy jej dorastanie z arcu na arc. Dziewuszka to od małego ciekawska i pojętna, a szczególnie dobre jest jej ucho do muzyki. Uczy się wcale sprawnie grać na mini-harfie, która to umiejętność pomoże jej obłaskawić bestię do tej pory uważaną szeroko za niemożliwą do obłaskawienia – oujuu, gigantyczne skrzyżowanie wilka z orłem, święty symbol dynastii panującej, w domyślne jedzący z ręki boskim potomkom królowej Je (którzy nie praktykują tego, bo jeszcze ich bestia chapnie). I tu intryga zazębia się raz jeszcze.

Litwinom wcale nie w smak tłuc się i umierać gdzieś na wschodzie, podczas gdy w Koronie życie ma się spokojnie i przyjemnie. Niechęć Litwinów do Polaków jest umiejętnie podsycana przez podejrzanych typów, a wojsku wielkiego księcia grozi podział między królewskich lojalistów i reformatorów, którzy najchętniej wzięli jaszczurczą kawalerię i ruszyli na Kraków, aby skończyć ten jawnie niesprawiedliwy podział. Tak się składa, że touda reagują wręcz histerycznie na widok znacznie od nich większych i silniejszych oujuu. Pewne krakowskie stronnictwo słusznie stwierdza, że władza nad oujuu jest kluczowa, aby Litwinów trzymać w szachu, a jednocześnie legitymizować w najlepsze polską koronę. Tutaj wkracza młodziutka Erin, ucząca się w akademii dla hodowców zwierząt, a która wychowuje od pisklaka/szczeniaka schwytane oujuu. W czyje dziewczyna wpadnie szpony?

Powyższy opis dalej uważam za nadmiernie ogólnikowy. KnSE to po prostu diablo rozbudowana historia, o dziesiątkach bohaterów, którzy wszyscy dorzucają swoje trzy grosze. Dorastanie Erin oglądamy stale i uczymy się doskonale rozumieć dziewczynę i jej pobudki, a reszta pojawia się i znika w jej życiu z różnych powodów, na zawsze zmieniając jej samej postrzeganie świata, ale i swoje, w wyniku spotkania z dziewczyną. To dosłownie pępek świata – komu się ta konwencja nie spodoba, ten z serialem długo nie wytrzyma. Ba, sam bym go chętnie cisnął w kąt po piątym czy szóstym odcinku, ale ścierpiałem, i dobrze. Nakładające się na siebie ludzkie spotkania i mrowie rozmaitych wydarzeń targających Rzeczpospolitą nadają KnSE imponującej skali, mimo że wciąż bardzo ludzkiej. Nie łudźcie się jednak, że to serial psychologicznych wolt, wszystko jest wybitnie waniliowe, a morał to: żyj i dać żyć innym, zgodnie z twoją i ich naturą.

Koniec tego bełkotu, pora się powyzłośliwiać na temat natury serialu. Brzydactwo straszliwe! Miało to w domyśle przypominać swoją schematycznością dziecięce rysunki, a jednak średnio to wychodzi. I tak tła mamy pastelowe, o kredkowanych wręcz konturach i silnych kolorach, zaś postaci bardzo proste i łatwo rozpoznawalne. I te smerfy z dziwacznymi nochalami będziemy podziwiać przez pięćdziesiąt odcinków, rozprawiające o przyjaźni i wojnie. Głosowe wyczyny – żadne. To absolutnie nie jest serial jednej aktorki, bo paradoksalnie właśnie główna bohaterka wypada zawsze tak sobie. P. Hoshii nie występuje w anime w ogóle, ten casting przyszedł znikąd i nigdy od tamtej pory jej nigdzie nie uświadczyliśmy. Zdarza jej się dukać z kartki i jakby dziwnie interpretować kwestie, a my akceptujemy to bez słów, bośmy dziewuchy słuchali już ze sto lat, od czasów biegania jej bohaterki po lesie jako dzieciak, aby wreszcie słyszeć ją grającą młodą kobietę po dwudziestce, z równym drewnem w głosie. Absurdalny pokaz, ubawiłem się wybornie.

Niespodziewanie mało tu recapów, które to zawsze mają formę kogoś opowiadającego o przeszłych wydarzeniach. Filler bywa, o ile nie ma się nijak do Erin. Odcinki ukazujące ją samą przeżywającą jakieś drobnostki to wcale nie filler, choćbyśmy na rzęsach ustali – wszystko kiedyś zatacza koło. Ta gigantyczna obszerność, a jednocześnie świadomość przeszłych wydarzeń robi całe show – to naprawdę sprawny scenariusz, i chętnie obejrzałbym go w innej interpretacji. Ta konkretna, produkcji I.G, bywa śmiesznie dęta, jednak nigdy nie bywa śmiesznie słaba. To dobra produkcja, i polecę ją przede wszystkim miłośnikom bildungsroman i wuxii, przy czym główna bohaterka to nie wojowniczka! Oglądamy przede wszystkim życie cywili, a w tle ich życia rodzi się wojna domowa. Warto poświęcić kilka miesięcy na oglądanie ukradkiem.
tobaccotobacco - #anime #animedyskusja

Kemono no Souja Erin (2009), TV, 4-cour
st...

źródło: comment_1587215905r9S9XGhdlr5tEYhFd8u1fm.jpg

Pobierz
  • 5