Wpis z mikrobloga

Część 1 do nadrobienia

Młody boy hotelowy dzielnie pchał wózek pustym korytarzem w kierunku windy. Delikatnie wjechał do jednej, a następnie wcisnął przycisk z numerem 5. Lubił pracować na nocnej zmianie, nie tylko z uwagi na to, że było znacznie mniej pracy, a i stawka była wyższa, lecz ze względu na nieprzewidywalny charakter pracy. Zazwyczaj noc przebiegała spokojnie, a jego obowiązki ograniczały się do dowożenia szampana lub innych napojów chłodzących do spragnionych klientów. W znacznej mierze byli to mężczyźni w delegacjach lub biznesmani robiący interes w mieście, którzy zapragnęli zasmakować przyjemności tego kipiącego chucią miasta. Boy wiedział, że może liczyć na większy napiwek od facetów próbujących dodatkowo oczarować jednonocną towarzyszkę grubością swojego portfela. Zdarzały się też wydarzenia mniej przyjemne, jak pijackie awantury, ataki furii wracających z kasyna. Raz na jego zmianie przydarzył się przykry incydent. Znany w mieście raper postanowił uczcić swoje 19 urodziny w ich hotelu. Wynajął całe ósme piętro oraz basen na dachu. Zaprosił pół stanu. Później boy słyszał jak koroner stawia krótką diagnozę – przedawkowanie. Dzisiejszy wieczór był jednak spokojny, jednak niedziałająca klimatyzacja dawała się wszystkim we znaki.
Winda z delikatnie wyczuwalnym szarpnięciem zatrzymała się na piątym piętrze. Skierował swój wózek w lewo, cicho sunąc po butelkowo zielonej wykładzinie. Kółka jego wózka działały zupełnie bezgłośnie, a jedynym dźwiękiem odbijającym się od białego sufitu, był głuchy odgłos jego obcasów tłumiony przez zielony materiał. Doszedł pod drzwi oznaczone numerem 505 i dwukrotnie zastukał. Zrobił pół kroku w tył, wyprostował się i naciągnął czarną marynarkę.
Otworzyła mu młoda kobieta w szlafroku. Nie miała więcej niż 35 lat, a jej gęste, czarne włosy opadały na jej ramiona. Zwrócił uwagę na jej wydatne usta, które z pewnością były wytworem chirurgii plastycznej. Zastanawiał się czy pod zwiewnym materiałem jej szlafroka kryją się również inne efekty ingerencji chirurgicznej. Przez sekundę próbował sobie przypomnieć czy była już gościem ich hotelu. Znał większość miejscowych call girl, a szczególnie tych bardziej ekskluzywnych, a ta zdecydowanie wyglądała na jedną z nich. Być może nowa w branży.

- Dobry wieczór. – przerwał milczenie – Przywiozłem pani zamówieni! Cuba Libre oraz carpaccio z łososia.
- Dziękuję. – powiedziała nie patrząc na niego – Zamawiałam jeszcze butelkę wody i kubeł lodu.
- Oczywiście, mam również to zamówienie. Proszę wybaczyć. – popchnął delikatnie wózek w jej stronę, aby ustawić go w pokoju – Czy jeszcze mogę w czymś służyć?
- Tak. Odpalcie pieprzoną klimatyzację, bo zaraz zwariuję.
- Bardzo przepraszam, ale nie jest to możliwe. Z uwagi na wysokie temperatury i duże obciążenie sieci energetycznej dostaliśmy wytyczne, aby ograniczyć zużycie prądu do minimum. Odpowiednie służby starają się zapanować nad tym kryzysem, jednak nikt nie spodziewał się, aż tak upalnego czerwca. Czy to wszystko?
- Mhm. – mruknęła podnosząc drinka z wózka – Dziękuję.

Boy czekał jeszcze przez ułamek sekundy licząc na napiwek, jednak dał za wygraną. Ona też była tutaj w pracy tak jak i on. Ciekawe gdzie podział się jej klient?

- W takim razie życzę spokojnej nocy. – odwrócił się i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Poszedł w kierunku windy. Już miał nacisnąć przycisk, kiedy drzwi same się otworzyły, a ze środka wytoczył się mężczyzna w średnim wieku. Za nim wyszły dwie młode dziewczyny w krótkich i obcisłych sukienkach, efektownie podkreślających ich ciało. Częściowo wyrzeźbione na siłowni, a częściowo przez Michała Anioła chirurgii plastycznej. Te dwie znał z widzenia i uśmiechnął się do nich, ale one zupełnie go zignorowały. Patrząc na ich pośladki pomyślał, że bardziej był do Rubens, niż Michał Anioł. Wszedł do windy i nacisnął przycisk.

***

- Dobieram.
- Podwajam.

Dwóch mężczyzn próbowało swojego szczęścia w starciu z krupierem w BlackJacka. Krupier miał odkrytą ósemkę, natomiast mężczyzna w białej koszuli, który dobierał miał trójkę i szóstkę. Podwajający, który siedział po lewej ręce krupiera miał piątkę i dziesiątkę. Krupier wprawnym ruchem wyjął pierwszą kartę i dał najpierw grającemu z prawej strony. Była to dama. Podwajający dostał waleta.

- #!$%@?. – mruknął podkręcając perfekcyjnie wymodelowane wąsy. Obrócił się do grającego razem z nim – Nie idzie mi dziś karta w przeciwieństwie do pana.
- Nie dobieram.

Krupier odwrócił swoją kartę, którą była trójka. Mężczyzna w białej koszuli zabrał swoją wygraną, pociągnął łyk drinka i postanowił zakończyć grę. Odsunął krzesło i wstał.

- Odchodzi pan od stołu kiedy karta panu tak dobrze idzie? – zaciekawił się mężczyzna z wąsem – Powinien pan pójść za ciosem!
- Wystarczy mi. Przyszedłem tu dla rozrywki, a nie dla zarobku. Pan powinien jednak skończyć, bo panu wybitnie nie idzie.

Wąs uśmiechnął się serdecznie, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Wyjął gruby plik banknotów o nominale 500 euro. Rzucił ostentacyjnie na stół, po czym zwrócił się do swojego adwersarza.

- To tylko drobne. Utarg z dzisiejszego dnia. – wzruszył ramionami – BlackJack jest dla mnie pasją, a nie sposobem na zarobek. Proszę jeszcze zagrać ze mną partyjkę, a jeżeli pan przegra, to zwrócę panu stratę. Mam dziś gest!
- Muszę jeszcze gdzieś zadzwonić.
- Proszę się nie dać prosić! Nie lubię grać w samotności. Towarzystwo przy kartach jest wręcz wskazane.

Rio chwilę się wahał, jednak zasiadł znów do gry. Obaj gracze przesunęli krążki w kierunku krupiera i natychmiast otrzymali karty.

- Czym się pan zajmuje? – zapytał wąs – Nie jest pan miejscowy. Poznaję po akcencie, a po za tym widzę pana tutaj pierwszy raz.
- Jestem programistą. Przyjechałem do klienta zakończyć projekt i jutro wracam do domu. Pan też jest chyba nietutejszy. Jest pan europejczykiem?
- Łotyszem. – sprecyzował i gestem wskazał krupierowi, że dobiera kartę – Wie pan, takie małe państwo na wschodzie Europy. Dla was Amerykanów każde państwo w Europie jest po prostu Europą.
- Ja też pochodzę z Europy. – Rio miał 17 w kartach – Nie dobieram. Moja matka pochodzi z Grecji, natomiast ojciec jest Szwajcarem. Poznali się na wymianie studenckiej we Fryburgu.
- O! – wąs udał zdziwionego – Tym bardziej proszę ze mną zagrać! Napije się pan czegoś? Jeszcze raz to samo?
- Dziękuję. Dokończę to co mam i pójdę spać.

Krupier dał kartę Łotyszowi.

- Znów przegrałem! Szlag! Chyba miał pan rację, żeby przestać grać. W ogóle pozwoli pan, że się przedstawię i skończymy te nasze europejskie konwenanse. – mówiąc gestykulował bardziej jak Włoch niźli Łotysz – Mam na imię Aivars.
- Rio. – mężczyźni uścisnęli swoje dłonie.
- Nietypowe imię jak na pół greka, pół szwajcara.
- Znasz zespół Duran Duran?
- Oczywiście, że tak!
- To już znasz odpowiedź. Moja matka była ich wielką fanką. Miałem być podobno dziewczyną, więc matka wymyśliła to imię w osiemdziesiątym drugim, kiedy wszystkie rozgłośnie radiowe katowały tym numerem. Tak przyzwyczaili się z ojcem do myśli, że ich dziecko będzie mieć na imię Rio, więc nawet odmienna płeć im nie przeszkadzała. – wzruszył ramionami zastanawiając się co zrobić, bo suma jego kart wynosiła 13 – Nie lubię przez to piasku.

Aivars zaczął śmiać się tak głośno, że nieliczni gracze siedzący przy innych stolikach patrzyli na niego jak na totalnego wariata. Nawet krupier przy ruletce, który zapewne widział już wszystko był zdumiony.

- Świetna historia! Twoi rodzice muszą być moimi rówieśnikami, bo pamiętam te czasy. Miałem wtedy może z 20 lat lub coś koło tego?

Wygląd Aivarsa nie wskazywał na to, że mógł mieć ponad 60 lat. Co prawda jego włosy były gęsto przetykane siwymi nitkami, jednak jego ubiór i sylwetka wskazywały, że może mieć co najwyżej 40 lat. Ubrany był w szarą marynarkę w modną pepitkę, a pod nią błękitną koszulę. Ciemno granatowe dżinsy świetnie współgrały z koniakowymi brogsami. Fugą pomiędzy spodniami, a butami były granatowe skarpety w ananasy. Jego fantazyjnie podkręcone wąsy i idealnie wystylizowane włosy nadawały mu młodzieńczego wyglądu, ale zarazem wyglądały szykownie i z klasą. Rio przyjrzał się jego twarzy bliżej i dopiero teraz zauważył zmarszczki, które z pewnością były zwalczane przez drogie kremy i liczne zabiegi liftingujące.

- A ty czym się zajmujesz? – zapytał Rio.
- Jestem alfonsem. – Aivars powiedział to beznamiętnie jakby zamawiał hot doga – Ja załatwiam w tym hotelu panie i panów do towarzystwa. Zna mnie tutaj każdy więc nie muszę się kryć ze swoją profesją.
- Zdecydowanie ciekawsze zajęcie niż bycie programistą. – Rio uśmiechnął się – To miasto jest pełne dziwek i alfonsów.
- To prawda, ale nie każdy ma odpowiednich pracowników. – krupier po raz kolejny wygrał z mężczyznami, których bardziej niż gra pochłonęła rozmowa. – Ja na ten przykład traktuję moich pracowników podmiotowo, a nie przedmiotowo, jak czynią to inni koledzy w branży. Dlatego też mam dużo klientów i dużo chętnych do pracy. Mogę dać ci zniżkę, bo przyznam, że cię polubiłem!

Kiedy Aivars mówił te słowa, telefon Rio zaczął wibrować.

- Przepraszam cię, ale muszę odebrać.

Aivars wykonał gest, który świadczył, że nie ma mu tego kompletnie za złe. Rozumiał, że są rzeczy ważniejsze niż przyjemna pogawędka w środku nocy przy kartach.

- Halo?
- Rio, wszystko jest gotowe. – męski głos w słuchawce mówił z dziwnym akcentem – Samochód czeka na was na parkingu przed Viks Chaat. Wjedziesz do środka lokalu i powiesz, że jesteś ode mnie. Dostaniesz kluczyki od niebieskiej Hondy Civic i nowe dokumenty. Samochód ma pełny bak, a w bagażniku macie ubrania, suchy prowiant i wodę. Kierujcie się do Agua Prieta. Tam w Hotelu Plaza macie zostawić samochód i dostaniecie nowy. Każ jej usunąć Instagrama, bo wiemy, że go ciągle używa, a przez to mogą was namierzyć. W hotelu macie zarezerwowany pokój o tym samym numerze co zawsze. Pod łóżkiem będzie pudełko po butach, weź je ze sobą i nie otwieraj, aż nie dojedziesz na miejsce. Będę tam na was czekał. Wszystko zrozumiałeś?
- Tak. Myślisz, że się uda? Kiedy ma samolot?
- Za tydzień. – głos w słuchawce zaczynał się irytować – Nie mogę ci więcej powiedzieć. Zabierajcie się jutro rano i jedźcie róbcie wszystko zgodnie z planem.

Rozmówca rozłączył się, a Rio przez chwilę trzymał telefon przy uchu. Wiedział, że się nie uda, ale musiał robić co mu każą.

- Wybacz, ale muszę się zbierać. – podszedł do wąsa i klepnął go w ramię – Miło by cię poznać.
- Ciebie również! – Aivars szeroko się uśmiechnął – Gdybyś czegoś potrzebował i był znów w San Francisco zadzwoń do mnie!

Najpierw uścisnął silnie dłoń Rio, a potem wręczył mu swoją wizytówkę. Rio rzucił na nią okiem i zamarł. Aivars Zatlers. Znany sutener i król półświatka na całym zachodnim wybrzeżu. Teraz Rio już wiedział, że wszystko się #!$%@?ło.

#opowiadanie #potegasztuki
  • 1