Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
79/100

Lupin III: Mine Fujiko to Iu Onna (2012), TV, 1-cour
studio TMS Entertainment

Ciekawą próbę podjął kilka lat temu TMS. Dzieło sztandarowe, jakim był od zawsze Lupin Trzeci, trafiło w kobiece dłonie p. reżyser Yamamoto, debiutującej w 2008 nieludzko stylowym Michiko to Hatchin dla studio Manglobe. Muzykę produkował tam znany i lubiany p. Shinichiro Watanabe, tutaj producent projektu. Przy restarcie Lupina pracował też p. Itagaki, jednoosobowy autor serii Teekyuu, a do pisania zawołano p. Okadę, której można szczerze nie znosić, jednak nie sposób jej odmówić znaczenia dla branży. Ta nietypowa ekipa chwyciła za, chciałoby się rzec, dzieło nie do ponownego wymyślenia, przy czym sięgnęła po mangowe korzenie, o których wszystkim udawało się do tej pory zapominać – po diabelsko sprośny i humorzasty oryginał. Stylistyka w typie bomby w składzie z farbami i potoczysty jazzowy soundtrack zwieńczyły tego Lupina, który w ogóle nie jest o Lupinie.

Bohaterską restartu jest Fujiko Mine, legendarna złodziejka, która najczęściej swoje ofiary zmysłowo uwodzi, nim pozbawi je majątku. Z Lupinem łączy ją relacja ni to seksualnego napięcia, ni to dobrodusznej rywalizacji, ni to rzucania się sobie wzajemnie do gardeł. Lupin, Jigen i Goemon również pojawiają się w serialu, ale raczej jako postaci drugoplanowe, niekiedy wręcz epizodyczne, często ofiary jej intryg. Oglądamy Fujiko obrabiającą kasyna i skarbce, także podszywającą się pod niezliczoną ilość kobiet, której depcze w późniejszych partiach po piętach cieplutki jak grzejnik w grudniu zastępca inspektora Zenigaty, Oscar. I, niestety, wkradają się także w późniejszych partiach do fabuły Okadyzmy, skutkujące mało zjadliwym finałem. Do momentu bombardowania Fujiko fragmentami wielce smutnych wspomnień, serial jest naprawdę dobry.

Dobrze się go ogląda, dobrze się go słucha. Oprawa graficzna ma w sobie pazur, nieoczywiste linie i zabawy z konturowaniem, do tego rzadko utrzymuje stałą kolorystykę. Śmiało można uważać pod tym względem serial za kontynuację zabaw z formą, którymi reżyser zasłynęła przy produkcji Michiko to Hatchin, a o których cokolwiek cynicznie chyba zapomniała przy okazji Yuri on Ice. Muzyka – wspomniany jazz, którego jest sporo, wykonuje się go w różnych tonacjach, także z jajem, także ze zwierzęcym wręcz wokalem. Zawsze kiedy trzeba, zawsze go dużo – za to chwała. A potem wchodzą sekwencje z towarzystwem ludzi w sowich maskach i entuzjazm flaczeje, jak u niedawnego kochanka Fujiko, który zerknął na swój nagle pusty sejf.

Lubię widzieć ten serial jako swego rodzaju kamień milowy dla p. Miyuki Sawashiro. Oto stało się – dostała rolę najbardziej kultowego wampa mangowego półświatka, zastępując p. Eiko Masuyamę. Będzie po roku 2012 rzeczą wręcz niepoważną oferować p. Sawashiro jakiekolwiek role wolne od erotyzmu, a i wybitnie jej z tą kreacją do twarzy, moim zdaniem. Zarówno jako ukoronowanie portfolio, jak i jako autentyczny aktorski wyczyn – pieści nas głosem bezustannie, a my się temu pieszczeniu poddajemy bez bicia. Wręcz komicznie brzmią grający z nią staruszkowie Lupin (p. Kurita) i Jigen (p. Kobayashi), ten drugi już pięćdziesiąt lat grający swoją rolę.

Na kanwie restartu powstały do tej pory trzy filmy reżyserii p. Koike, o tej samej stylistyce, kontynuujące ten sam Okadowaty wątek. O ile pierwszy film (Jigen Daisuke no Bohyou) ogląda się jeszcze wcale przyjemnie, to kolejne dwa już tak sobie. Chikemuri no Ishikawa Goemon to niemal kino exploitation, zważywszy na lejącą się wiadrami posokę, zaś najnowszy Mine Fujiko no Uso to produkcja po prostu nieciekawa, dęta i przypominająca parodię tej świeżości, jaką zaserwowano nam w serialu. Pierwszy polecam, drugi odradzam, trzeciego oglądać zabraniam. Sam serial to świetna sprawa, przez większość czasu. Polecam, choćby dla stylistyki.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
79/100

Lupin III: Mine Fujiko to Iu Onna (2012)...

źródło: comment_Iw6SXk8sb5PbnpZX5RCu6Ghe21UFag9A.jpg

Pobierz
  • 5