Aktywne Wpisy
girldoma +342
Mc_Gnoyek +1105
Mirki, proszę was o pomoc.
Dziś, dosłownie półtorej godziny temu w parku jakiś człowiek podszedł do mnie i spryskał mnie ORAZ MOJE 5 MIESIĘCZNE DZIECKO gazem pieprzowym.
Akcja miała miejsce w parku na Kurdwanowie w Krakowie, ok. godz. 18:45.
Nie wiem tak naprawdę co zaszło, nie wiem czemu, nie umiem tego przetworzyć.
Monitoringu prawdopodobnie brak, policja kazała jechać na komisariat zgłosić, jeśli mi się chce.
Synek został zabrany karetką do szpitala ale
Dziś, dosłownie półtorej godziny temu w parku jakiś człowiek podszedł do mnie i spryskał mnie ORAZ MOJE 5 MIESIĘCZNE DZIECKO gazem pieprzowym.
Akcja miała miejsce w parku na Kurdwanowie w Krakowie, ok. godz. 18:45.
Nie wiem tak naprawdę co zaszło, nie wiem czemu, nie umiem tego przetworzyć.
Monitoringu prawdopodobnie brak, policja kazała jechać na komisariat zgłosić, jeśli mi się chce.
Synek został zabrany karetką do szpitala ale
Jest 16.01, za moment początek weekendu, a ja wciąż myślę o tym co się wydarzyło na korytarzu po rozprawie w jednym z sądów południowej Polski, który opuściłem kilka godzin temu.
Trudno ukryć, że sprawa dotyczyła kwestii w sumie trochę zabawnej, bo... pola rabarbaru. Wierzcie mi jednak - chodziło o duże pieniądze, więc i emocje były duże, choć oczywiście w żaden sposób nie tłumaczy to przebiegu zdarzenia i jego sprawcy.
Otóż rozprawa się kończy, wychodzimy na korytarz. Prawie wszyscy już zniknęli, a ja trochę się ociągam, jak to ja - bo nie mogę upchnąć togi w torbie od laptopa - gdy nagle z sali wychodzi... pełnomocnik strony przeciwnej. Spogląda na mnie i od razu z miejsca wzdycha - ni to do mnie, ni to do siebie: "#!$%@? rabarbar! Ciągle tylko ten #!$%@? rabarbar!".
Zamarłem.
Znacie mnie, jestem typowym facetem. Ze wszystkich przyjemności na literkę "p", którymi bogowie tak hojnie obdarowali świat, "przeklinanie" jest u mnie na drugim miejscu, zaraz za "piciem", "paleniem" i "przechwalaniem się przewagami". Żaden grzech nie jest mi obcy, a jedyna zasada moralna, jaką zdążyła wpoić mi Matka, zanim uciekłem w świat (czytaj - wyjechałem z Jędrzejowa do Kielc), to - "Nie krzywdź kobiet i dzieci".
To mnie jednak zaskoczyło, dotknęło, a nawet więcej - rozczarowało.
On oczywiście - inteligentny facet, bardzo zręcznie występujący na rozprawie - od razu to spostrzegł. I zaczyna się tłumaczyć:
"Panie Mecenasie, proszę mi wybaczyć, ale od dwóch lat ciągle robię te sprawy z rabarbarem. To jakieś przekleństwo. Ludzie sadzą to cholerstwo na potęgę, wpychając w każdą szparę, jakby próbowali w ten sposób zasiedzieć cały kraj. Wczoraj się okazało, że ktoś szczawiem posadzonym na nasypie prawie przejął na własność cały odcinek linii kolejowej Kłaj - Rzezawa, więc sytuacja jest dynamiczna. A precedensy na rabarbarze już przecież, w tym waszym Krakowie, są.
Mimowolnie zatem - wyspecjalizowałem się. Potrafię wyrecytować budowę rabarbaru w 75 językach, żona się śmieje, że jeszcze rok i zacznę tak samo fotosyntezować.
A trzeba Panu wiedzieć, Panie kolego, że gdy zaczynałem przygodę z tym zawodem prześladowała mnie... rzodkiew. Człowiek ledwie wyrwał się z podkarpackiej wsi, gdzie wkoło wszędzie rosła rzodkiew, a tu pierwsza sprawa jako pełnomocnik w sprawie karnej i od razu, #!$%@?, o kradzież rzodkwi. Potem kolejno o przywłaszczenie rzodkwi, zabór rzodkwi w celu krótkotrwałego użycia, pobicie kiścią rzodkwi - co ostatecznie, Bogu dzięki, udało się zakwalifikować jako bójkę rolników na rzodkiew; i wreszcie naruszenie miru domowego poprzez wdarcie się do szklarni mieszkalnej z rzodkwią.
Pomyślałem, że rzucam karne w cholerę i zostaję cywilistą - tak przed tym gównem ucieknę, ale gdzie tam! Pierwszy klient, pierwsza sprawa i od razu zasiedzenie pola rzodkwi, druga - wytyczenie drogi koniecznej przez plantację rzodkwi.
Wreszcie przychodzi trzecia - z art. 182 Kodeksu cywilnego. Pogoń za rojem pszczół. Przyszedł do kancelarii chłop zziajany, bo trzy dni ten rój ścigał. Ja się cieszę jak głupi, że wreszcie coś nowego, a ten mi zaczyna opowiadać, że rój #!$%@?ł z ula przez.. pole rzodkwi - i chyba będzie z tego jakaś sprawa o odszkodowanie, bo on go do wyczerpania paliwa ciągnikiem ścigał. (...)"
I tak opowiadał, opowiadał - pożegnaliśmy się w sumie dopiero, gdy musiał iść na kolejną sprawę o "czerwone złoto" Małopolski. Rabarbar.
I powiem Wam, że ciągle nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
#pasta zajbana z #facebook pisma procesowe napisane na #!$%@?
#heheszki