Wpis z mikrobloga

Pamiętacie jak za gowniarza pod namiotem opowiadało się takie fejkowe straszne historie, np o koniu bez głowy albo o kolesiu co obudził się obok martwej laski? Dzisiaj mi się jedna przypomniała:

Znajomy jechał ciemną ulicą przez las, totalne zadupie - nic w promieniu 50km. Po wyjechaniu zza zakrętu zobaczył kobietę ubraną w białą suknię, która machała żeby się zatrzymał. Stanął koło niej, otworzył okno i zapytał się czy w czymś nie pomóc - pomyślał ze miała wypadek czy coś. Ona poprosiła tylko o podwózkę na wieś po drugiej stronie lasu, znajomy się zgodził bez problemu. Po wejściu zobaczył, ze kobieta ma poobdzierane i ubrudzone w ziemi ręce. Pytał ją co się stało i dlaczego stała sama w lesie, gdzie nie ma żywego ducha oprócz niej, ale przez cały czas siedziała cicho z głowa spuszczoną w dół. I tak jechali w ciszy aż do momentu, gdy dojechali do mostku, na którym zapalone było dużo zniczy. W tym momencie podniosła głowę, złapała go mocno za przedramię i powiedziała: