Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
To będzie moje wspomnienie sprzed roku. Bardzo osobiste. Szczerze to mam w***bane kto to przeczyta i jak oceni. Chcę to puścić w eter, tylko tyle.

Umówiłem się z nią przez tindera. Przypuszczam, że umawiała się ona tylko z typami spoza swojego miasta, żeby nie psuć sobie reputacji (specjalnie wykupiłem sobie opcję tinder gold, więc mogłem się umawiać z dziewczynami w każdym miejscu). Była bardzo "dynamiczną" dziewczyną, życie usłane sukcesami, znajomi, typowa kariera zawodowa wygrywa. W opisie profilu sugestia, że może być z nią niezobowiązująca zabawa w łóżku. Ja - dzięki ówczesnej znajomości z narcystycznym kumplem - przejąłem nieco jego "vibe" i potrafiłem stworzyć profil na tinderze, sugerujący że też jestem wygrywem - potrafiłem stworzyć tak bardzo nieprawdziwy obraz siebie jako społecznego wygrywa. Bynajmniej nim nie byłem. Pchany chęcią zaruchania po uprzednim nieudanym związku, w którym na koniec dowiedziałem się, że pakuję się w związek z laską, która nie ma żadnych ambicji, chciałem raz na zawsze odciąć się od przeszłości.

Udało się. Poszliśmy nad jezioro w nocy, byłem pod wrażeniem że potrafiła mi zaufać na takim odludziu. Pierwszy raz mnie widząc. Potem do jej mieszkania. Dziwnym trafem nie chciało mi się seksu, może to właśnie na nią zadziałało, że jakiś koleś wcale się specjalnie nie stara się, żeby ją wyrwać. Nie mam pojęcia. Uprawialiśmy najlepszy seks w moim życiu (w jej - pewnie jeden z wielu, o którym dawno zapomniała).

Jakieś 3 miechy później dowiaduję się przypadkiem, że koleś, z którym pracuję, był jej kolegą z dzieciństwa, który nawet był w jej mieszkaniu, kiedy jeszcze mieszkała tam z rodzicami. Ja - pierwszy raz będąc w tamtym mieście - spotkałem 3 miesiące później kompletnie w innym miejscu, w pracy, typa który, okazuje się, że był z tego samego osiedla i kolegował się z laską, z którą przeżyłem najlepszy moment w życiu.

Takie rzeczy sprawiają, że czuję, że mam szczęście w życiu. Zapamiętałem cię. Zapamiętałem cię, bo też miałaś takie myśli jak ja. Myśli mocno dekadenckie. Ulubiony garunek muzyczny - ten sam. Razem puszczaliśmy sobie swoje ulubione utwory. Oboje się tym jaraliśmy.

Teraz z perspektywy czasu widzę, że to było najbardziej intensywne przeżycie w moim życiu, możliwe że nic nigdy tego nie przebije. Uczucie połączenia z kimś, takiego wzajemnego porozumienia "dusz", jeśli tak to można nazwać. Dla niej - pewnie typowy koleś z tindera, jednorazowa przygoda - w co nie wątpię. Dla mnie coś, o czym często myślę, z wewnętrzną radością i uśmiechem na twarzy. Warto było takie coś przeżyć. Niby człowiek wie, że to tylko cuckowskie urojenia, a jednak, fajnie się takie rzeczy wspomina, idealizuje. Chyba wolę żyć takimi urojeniami.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 3
PolnyBrowar: kiedyś miałem podobne przeżycie. poznaliśmy się w pracy, bardzo szybko załapaliśmy kontakt, była wręcz nachalna na seks. przeżyłem najlepsze ruchanie ever. spotykaliśmy się potem chwilkę, ale ona była niestabilna emocjonalnie i mnie rzuciła. kilka lat potem umówiliśmy się na niezobowiązujące łóżko. wino i te sprawy. nie było już tak fajnie :/

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua