Ale ja Was ostatnio rozpieszczam solidnymi sztosami ( ͡°͜ʖ͡°)
Jovoy L'Art de la Guere (2014, EdP)
Tytuł dzieła Jovoy'a, tłumacząc na nasz ojczysty język, brzmi "Sztuka Wojny". W tym wypadku byłaby to wojna na plastikowe noże, bo w pakiecie z tym zapachem nie dostaniemy ani grama śmierci i zgliszcz po spalonych wioskach. Wąchając go, bardziej na myśl przychodzi mi wojna ekonomiczna, na zmęczenie oponenta odcięciem dróg zaopatrzenia i powolnym wyniszczaniu morale żołnierzy, aniżeli konflikt w którym najdzielniejsi żołnierze poświęcają swoje marzenia, rodziny i życie ku chwale ojczyzny. Ten zapach to dla mnie loteria. Raz rozwija się idealnie i jest wspaniały, a raz nie mogę go znieść. Mimo to, chętnie do niego wracam i za każdym razem "ryzykuję". Może właśnie o to ryzyko chodzi. Wojna bywa zdradliwa, a szala zwycięstwa potrafi niemal natychmiast przechylić się na przeciwną stronę.
Pewien zacny wykopowicz stwierdził, że jemu pachnie jak "sianko". Ja mam nieco inne odczucia. Na otwarciu dostajemy dziwaczną mieszaninę kocanki z rabarbarem, mchem i lawendą. Kolejnych faz zapachu niestety nie opiszę, bo każda aplikacja daje mi inne rezultaty. Krótko mówiąc - jest świeżo-ziołowo-cytrusowo-ziemisty. Nie jest to typowy, mainstreamowy świeżak, a rasowa nisza kalibru Fougere, więc i z odbiorem może być ciężko. Jednak drydown ma niesamowity i to właśnie on skłonił mnie do napisania tej recenzji. Gdy pewnego razu wracałem z imprezy, zastanawiałem się, co tak pięknie pachnie w moim korytarzu. Po dłuższej chwili przypomniałem sobie, że poprzedniego dnia używałem właśnie Jovoya. Wziąłem kurtkę w dłoń i przystawiłem do nosa. To był on. Ten zapach zupełnie mnie oczarował, przez co już dwa dni później miałem pełen jego flakon u siebie.
Parametry ma genialne. Jeden psik na kurtkę i mój korytarz pachniał nim przez okrągły miesiąc. Trwałość na poziomie ok. 12h i solidna projekcja na 2m to coś, czego ze świecą szukać wśród naturalnych zapachów.
Tak swoją drogą. Ten wpis siedział "w poczekalni" jakieś 2-3 miesiące, ponieważ nie umiałem go dokończyć. Ciężko jest opisać jego skomplikowaną kompozycję, oraz zmienność zarówno w odbiorze, jak i wybrzmiewaniu na skórze. Mógłbym nawet rzec, że niemal mnie on pokonał, jednak jest to jeden z tych zapachów, które naprawdę chciałem dla Was zrecenzować i napisać, co o nim myślę. To jedne z niewielu perfum, po których użyciu nie miałem wrażenia, że miały mnie sztucznie uwieść i zachęcić do zakupu flakonu.
Podsumowując. Jovoy wypuścił perfumy z duszą, stworzone z pasją. To zapach ziemisty, organiczny, ponury i dystyngowany, a co najważniejsze - absolutnie unikatowy, nie da się go pomylić z niczym innym. Poza tym ma świetne parametry. Jest świetnym kandydatem na "signature scent" i będzie nawet lepszy, niż wizytówka.
Typ: oriental fougere Zapach: 9.5/10 Trwałość: 9/10 Projekcja: 8/10 Oryginalność: 10/10 Komplementy: 6/10 Podobne zapachy: ? Cena: 500zł za 100ml
@KaraczenMasta: Najpierw to rabarbar i nie da się od niego uciec, później rzeczywiście trochę czułem rabarbar z siankiem :) Ale powiem Ci że po czasie zapach stał się jednym z najbardziej przyjemnych jakie wtedy z Tobą testowałem, po za Akasterem który zrobił na mnie od początku pozytywne wrażenie.
Jovoy to w ogóle bardzo fajna marka, świetne Pavilon Rouge które nie jest tak wybitne jak Enigma od Roji ale jest na prawdę
Rosja? Proszę Cię NATO ich rozjedzie, Rosja strzela z karabinów z 1 wojny światowej nie dadzą rady ( ͡°͜ʖ͡°) póki co to Rosja rucha całą Europę w dupę wielkim czerwonym siusiakiem, a wy nadal wierzycie w wielką zachodnią Europę i NATO? #wojna #ukraina #rosja
Pomyślcie sobie, że mamy teraz tylko cyfrowy pieniądz i pada system lub jest awaria związana z siecią energetyczną. Nie zapłacicie na allegro albo w xkomie za swoje zakupy xD Już u wielu osób jest panika, a to tylko #!$%@? system płatniczy zdechł na kilkadziesiąt minut xD
Ale ja Was ostatnio rozpieszczam solidnymi sztosami ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jovoy L'Art de la Guere (2014, EdP)
Tytuł dzieła Jovoy'a, tłumacząc na nasz ojczysty język, brzmi "Sztuka Wojny". W tym wypadku byłaby to wojna na plastikowe noże, bo w pakiecie z tym zapachem nie dostaniemy ani grama śmierci i zgliszcz po spalonych wioskach.
Wąchając go, bardziej na myśl przychodzi mi wojna ekonomiczna, na zmęczenie oponenta odcięciem dróg zaopatrzenia i powolnym wyniszczaniu morale żołnierzy, aniżeli konflikt w którym najdzielniejsi żołnierze poświęcają swoje marzenia, rodziny i życie ku chwale ojczyzny.
Ten zapach to dla mnie loteria. Raz rozwija się idealnie i jest wspaniały, a raz nie mogę go znieść. Mimo to, chętnie do niego wracam i za każdym razem "ryzykuję". Może właśnie o to ryzyko chodzi. Wojna bywa zdradliwa, a szala zwycięstwa potrafi niemal natychmiast przechylić się na przeciwną stronę.
Pewien zacny wykopowicz stwierdził, że jemu pachnie jak "sianko". Ja mam nieco inne odczucia. Na otwarciu dostajemy dziwaczną mieszaninę kocanki z rabarbarem, mchem i lawendą. Kolejnych faz zapachu niestety nie opiszę, bo każda aplikacja daje mi inne rezultaty. Krótko mówiąc - jest świeżo-ziołowo-cytrusowo-ziemisty. Nie jest to typowy, mainstreamowy świeżak, a rasowa nisza kalibru Fougere, więc i z odbiorem może być ciężko. Jednak drydown ma niesamowity i to właśnie on skłonił mnie do napisania tej recenzji. Gdy pewnego razu wracałem z imprezy, zastanawiałem się, co tak pięknie pachnie w moim korytarzu. Po dłuższej chwili przypomniałem sobie, że poprzedniego dnia używałem właśnie Jovoya. Wziąłem kurtkę w dłoń i przystawiłem do nosa. To był on. Ten zapach zupełnie mnie oczarował, przez co już dwa dni później miałem pełen jego flakon u siebie.
Parametry ma genialne. Jeden psik na kurtkę i mój korytarz pachniał nim przez okrągły miesiąc. Trwałość na poziomie ok. 12h i solidna projekcja na 2m to coś, czego ze świecą szukać wśród naturalnych zapachów.
Tak swoją drogą. Ten wpis siedział "w poczekalni" jakieś 2-3 miesiące, ponieważ nie umiałem go dokończyć. Ciężko jest opisać jego skomplikowaną kompozycję, oraz zmienność zarówno w odbiorze, jak i wybrzmiewaniu na skórze.
Mógłbym nawet rzec, że niemal mnie on pokonał, jednak jest to jeden z tych zapachów, które naprawdę chciałem dla Was zrecenzować i napisać, co o nim myślę. To jedne z niewielu perfum, po których użyciu nie miałem wrażenia, że miały mnie sztucznie uwieść i zachęcić do zakupu flakonu.
Podsumowując. Jovoy wypuścił perfumy z duszą, stworzone z pasją. To zapach ziemisty, organiczny, ponury i dystyngowany, a co najważniejsze - absolutnie unikatowy, nie da się go pomylić z niczym innym. Poza tym ma świetne parametry. Jest świetnym kandydatem na "signature scent" i będzie nawet lepszy, niż wizytówka.
Typ: oriental fougere
Zapach: 9.5/10
Trwałość: 9/10
Projekcja: 8/10
Oryginalność: 10/10
Komplementy: 6/10
Podobne zapachy: ?
Cena: 500zł za 100ml
tl;dr
Jovoy to w ogóle bardzo fajna marka, świetne Pavilon Rouge które nie jest tak wybitne jak Enigma od Roji ale jest na prawdę
@SnoobDuog: właśnie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Mówiłem Ci, że to płynne złoto jest.