Aktywne Wpisy
dantealghieri +14
wfyokyga +288
Okazało się, że dam radę przejść parę metrów bez kul. Coś się naprawiło, nie potrafię tego wytłumaczyć xD Oczywiście kuleje, inaczej nie da rady. No ale teraz mogę sobie coś przynieść, bo ręce wolne. W sumie zajebiste to było uczucie, taka wolność, duma i coś jeszcze, nie wiem. Nie będę odpowiadać na żadne pytania, piszę bo chciałem się pochwalić moim sukcesem hehexd Szkoda że w głowie dalej burdel, widocznie nie można mieć
Pierwszy dzień po Dreźnie szło mi się rewelacyjnie. 11 lipca minąłem Freiberg (swoją drogą bardzo ładne miasteczko) i pełen zapału ruszyłem na Eube, przed którą to dzień później dopadł mnie pierwszy kryzys fizyczny. Od rana czulem się źle, każdy kilometr był męką. Zatrzymałem się w Eubie gdzie zostałem przyjęty przez rodzinę goszczącą pielgrzymów. Odpoczywalem tam przez następny dzień i 14 ruszyłem dalej. Za Chemnitz spotkałem starszego mężczyznę, który prowadzi albergue. Gdy usłyszał, że idę z Krakowa zaczął mi pokazywać zdjęcia ze swojego camino, które przeszedł kilkanaście lat temu z Gorlitz przez Szwajcarię. Takie spotkania dają świetnego kopa, bo zaczyna się myśleć, że jednak ktoś to robi i nie jest to coś, co by było ponad siły przeciętnego człowieka.
Od przerwy idzie mi się dobrze i raczej wyrabiam założony dystans dzienny. Saksonia i teren między Hof a Norymbergą przyrownalbym trochę do naszej jury krakowsko-częstochowskiej. Jedyne co mnie martwi, to pęcherz, który pojawił mi sie na pięcie jakoś tydzień temu. Nie jest jednak jakoś specjalnie uciążliwy - w przeciwieństwie do żelowych plastrów, które mają tendencję do odklejania się praktycznie co wieczór. Jakby ktos miał jakiś fajny patent, jak temu zaradzić, to byłbym wdzięczny za podzielenie się nim.
PS uważajcie na kleszcze
#caminoweopowiesci