Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nie wiem co mam robić. Jestem przed 30 nigdy nie miałem normalnej pracy ale pieniądze jakieś były i żyło się fajnie. Byłem w związku gdzie się oświadczyłem. Kochałem tą dziewczynę bardzo mocno. Po oświadczynach zaczęło si psuć. Cały czas czułem ciśnienie na ślub. Ona od siebie przestała dawać cokolwiek. Czułem się jakby to nie o mnie w tym ślubie chodziło. Tylko o fakt samej ceremonii. Potem pojawiły się teksty, że na nią to kolejka czeka żeby z nią być, że jak nie ja to inny. Trwało to jakiś czas. Podupadłem, załamałem się. Zacząłem się zastanawiać czy jest sens dalej trwać przy niej skoro już zakłada, że będzie inny. Przez 2 tygodnie nie byłem sobą. Zacząłem mieć silne myśli samobójcze. Spowodowane problemami z rodzicami i z narzeczoną. Widziała, że nie jestem sobą. Stwierdziłem, że skoro nie mogę na nią liczyć to albo sobie coś zrobię albo odchodzę. Pojechałem do niej na ostatnią rozmowę. Liczyłem z jej strony na pomoc. Nie chciałem odchodzić. Cztery godziny czekałem na "kocham Cię" na jakiekolwiek słowo które da mi siłę walczyć. Nie usłyszałem nic absolutnie. To było ponad rok temu. Nigdy się już nie zobaczyliśmy. Byliśmy razem 5 lat. Ani razu nawet palcem nie kiwnęła żeby budować związek. Kochałem ją bardzo. Zaraz po zakończeniu tego związku myśli nie ustały. Nie wiedziałem czy zrobiłem dobrze. Poznałem inną dziewczynę. Zupełne przeciwieństwo byłem. Zaczęliśmy się spotykać. Dbała o mnie. Nadal dba. Jesteśmy razem około roku. Tyle, że nie potrafię jej tak pokochać jak tamtej. Ciężko mi przechodzi przez gardło "kocham". Myślę, że to są nic nie warte słowa po tym co przeżyłem. Staram się dawać wszystko od siebie. Porzuciłem dotychczasowe życie i planujemy wyjazd za granicę. Robię wszystko co ona sobie wymarzy. Ale to nie są marzenia kup mi coś. Tylko zbudujmy rodzinę. Nie mam się do czego doczepić. Tylko jedna sprawa mnie załamuje. Jak byłem z tamtą dziewczyną miałem ogromy popęd seksualny. Aktualnie z tą dziewczyną mógłbym tego w ogóle nie robic. Nie mam popędu. Ona ma zupełnie inne podejście do tego niż tamta dzieczyna. Tam się bawiliśmy seksem. A tu na początku było okej, aktualnie wolę raz na tydzień sam załatwić sprawę. Wczoraj próbowałem jakoś zachecić, przygotowałem sypialnie świeczki pozapalałem światełka, przygotowałem dla niej bieliznę muzykę włączyłem. Jak przyszła dowiedziałem się, że mam to posprzątać. Odechciało mi się w ogóle w jakikolwiek sposób starać o to. Jakoś od stycznia czy litego robiliśmy to kilka razy maksymalnie 10 ale myślę, że około 6. Ona uważa, że to we mnie jest problem. Zawsze to lubiłem. Mogłem 2-3 razy dziennie. Teraz nie mam na to w ogóle ochoty. Jak ja miałem ochotę i chciałem ją jakoś zachecić to zawsze słyszałem nie teraz. Dziś nie. Odpuściłem i nagle problem. Bo już mnie nie pociąga itp. Do tego wszystkiego jak moje otoczenie dowiedziało się, że planuję wyjechać nagle wszystkim trzeba pomóc bo jak pojadę to kto to zrobi. Codziennie od około dwóch tygodni "pomagam" wszystkim żeby zamknąć polskie sprawy. Sprzedałem świetny samochód żeby kupić dziadostwo na wyjazd żeby można było się zapakować. Auto kupione i wychodzą problemy jest sporo do naprawienia. Do tego wszystkiego ojciec mój popadł w gruby alkoholizm i próbowałem mu pomóc. Pojechałem z nim do lekarza. Poszedl na terapie do szpitala psychiatrycznego. Niestety tam, ludzie wychodzący na przepustkę kupowali mu alkohol. Kiedy już sam mógł iść na przepustkę wrócił nietrzeźwy i wypisał się na własne żądanie. Wczoraj byłem świadkiem jak jechał samochodem pod wpływem alkoholu.. bardzo dużym. Zabrałem mu kluczyki od auta i rower. Sam nie chce nic z tym zrobić. Jak próbuję się z nim rozmawiać to jego życie które jak się nie podoba może zaraz zakończyć. Niszczy mnie i matkę. Rodzeństwo siedzi za granicą. Mają gdzieś problem. Ojciec albo sobie coś zrobi albo po alkoholu komuś. On ni widzi problemu. Na dzień dzisiejszy nie mam własnego życia. Żyję dla ludzi, którzy mnie otaczają. Wykorzystując to, że nie potrafię odmawiać. Dziewczyna aktualna realizuję dzięki mnie plan wyjazdu i zarobienia na emeryturę. Mi też się to przyda ale robię to tylko dla niej. Właśnie siedzę w swojej "pracy" i nie mam siły zrobić czegokolwiek. Myśli mi wróciły. Chce mi się płakać. Nie mam siły zawalczyć o siebie. Boję sie, że jak wrócę do domu to znajdę ojca pijanego do nieprzytomności albo sobie coś zrobi. Boję sie, że mojej dziewczyny nie pokocham tak jak tamtej i, że nasze życie intymne umrze śmiercią naturalną. Będziemy żyć jak brat z siostrą. Boję sie, że jak pojadę ojciec zrobi coś matce i że sobie nie poradzi z nim. Boję sie, że jak pojadę to się okaże, że ni miałem znajomych tylko byłem im potrzebny do rozwiązywania ich problemów. Boję się, że nigdy nie zapomnę o byłej narzeczonej która wyciągnęła mnie z przegrywu w jakim tkwiłem dawno temu. Nie wiem co mam zrobić. Chciałbym się spakować porzucić wszystkich i pojechać jak najdalej od tych wszystkich ludzi. I zacząć swoje życie od zera.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: marcel_pijak
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

pinkie: kiedyś prawie mi się udało, może dlatego po dziś dzień nie spróbowałam drugi raz. ta świadomość, co dzieje się z Twoimi najbliższymi, kiedy Cię tracą. i chociaż od 7 lat żyje w związku "jak brat z siostrą", znajomi wolą postalkować i ponabijać się z mojego życia, niż porozmawiać ze mną o moich problemach, mam wrażenie, że często jestem niewidzialna. seks to dla mnie dużo fantazji w głowie, a w rzeczywistości
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania Kolego z Twojej wypowiedzi bije dużo schematów typowych dla osobowości zależnej. Karyna z przeszłości zrobiła Ci regularną huśtawkę emocjonalną. Nie tęsknisz zapewne do dziewczyny tylko do tego stanu rozchwiania. Taki trochę syndrom sztokholmski. Z obecną partnerką, ojcem, znajomymi też masz lekko niezdrowe relacje. Nie ma jakiegoś odgórnego imperatywu według którego masz zbawiać i uszczęśliwiać świat. Robisz to, a potem łazisz smutny bo się poświęciłeś, a tu nikt nie docenia Twoich
  • Odpowiedz