Wpis z mikrobloga

Jak dobrze wiadomo, mechanicy samochodowi w Polsce są grupą zawodową co do której trzeba być naprawdę ostrożnym ze względu na liczne historię o tym jak oszukują klientów itp.
Dlatego mój kolega z klasy (jesteśmy w technikum mechanicznym) postanowił, że nie da zarobić tym #!$%@? z branży i sami wymienimy filtry oraz olej w jego 20 letnim BMW e46 320d.
W tym miejscu chciałbym przestrzec każdego kto na własną rękę chce wymienić olej w swoim samochodzie - nie róbcie tego. Jeżeli nie chcecie sobie zszargać nerwów, niepotrzebnie strzępić ryja czy zmarnować czas wolny.

Stacja pierwsza - wymiana filtra paliwa.
Czynność prozaiczna. Obyła się bez problemów, jednak coś za coś - tutaj odnieśliśmy mały sukces za to potem mieliśmy #!$%@? po calaku.

Stacja druga - spuszczanie oleju.
W warsztacie to taki samochód albo się podnosi na podnośniku albo wjeżdża nim na kanał i w sposób cywilizowany, bez niepotrzebnych nerwów ani epitetów odkręca się korek w misce olejowej i olej ścieka sobie do specjalnego naczynia.
Ale nie w tym przypadku. Naszym poligonem było podwórko kamienicy a samochód podnieśliśmy na lewarku i opuściliśmy go na solidnie wyglądający pień.
I to była ta przyjemna część. Dalsze prace można tylko i wyłącznie opisać słowami wielkiego proroka i wizjonera naszych czasów Zbigniewa S. - "To jest dramat #!$%@?".
Pierwszym problemem okazał się brak odpowiedniej nasadki na grzechotkę. Delikatnie poddenerwowani i zirytowani opuściliśmy samochód, pojechaliśmy do Leroy Merlin, spaliliśmy papieroska i kupiliśmy brakującą nasadkę.
Przynajmniej tym razem nie dostaliśmy piachem po oczach od losu i po podniesieniu samochodu i uprzednich naradach w którą stronę należy kręcić kluczem (osobiście tą niewiedzę usprawiedliwialiśmy sobie niskim poziomem naszej szkoły i przyszkolnych warsztatów) spuściliśmy olej do lekko zmodyfikowanej bańki po płynie do spryskiwaczy marki "Aura". Jeśli chodzi o olej spuszczony z miski to w porównaniu do większości samochodów z naszego województwa tragedii nie było i nie wyłowiliśmy kawałków metalu czy silikonu.
Kiedy czekaliśmy aż ten olej cały ścieknie okazało się, że sąsiad miał komplet narzędzi co nas tylko #!$%@?ło, bo musieliśmy telepać się całe miasto po tą #!$%@?ą nasadkę na grzechotkę.
Żeby było śmieszniej to właściciel "podwórkowego warsztaciku" zdążył ode mnie wysępić fajkę i ładnie #!$%@?ć się jednym Harnasiem.

Stacja trzecia - wymiana filterka oleju.
Tutaj już wkradł się mały element druciarstwa spowodowany zbyt dużą nasadką na grzechotkę (nawet chłop od harnasia odpowiedniej nie miał).
W ruch poszła inwencja twórcza i umiejętność adaptacji do sytuacji czasami kryzysowych wypracowane na warsztatach szkolnych. Ścisnęliśmy nasadkę starym, wysłużonym francuzem i niczym ZOMO za komuny (czyli siłowo i z masą epitetów) przekonaliśmy pokrywę filtra do współpracy.
Potem już tylko zalać olej i spuścić samochód z lewarka.

Epilog:
Zadowoleni z siebie odbyliśmy jazdę próbną do Leroy Merlin aby zwrócić nasadkę i stwierdziliśmy, że silnik trochę ciszej pracuje co z pewnością musiało bardzo zadowolić dumnego właściciela pojazdu.

Jeśli ktoś będzie miał niedługo wymianę oleju to niech odda samochód do osób które z takich rzeczy się utrzymują. W przeciwnym razie można tylko się powiesić, zapić albo zostać uderzonym w prawy bok samochodu.
#pasta
  • 3
  • Odpowiedz