Wpis z mikrobloga

Właśnie wróciłem z pierwszej w życiu nocnej przejażdżki bez celu i jestem zaskoczony jaka to fajna sprawa oraz świetny sposób na odprężenie i uporządkowanie myśli. Fajne to uczucie jechać bez konkretnego celu drogami jakimi się chce. Opustoszałe ulice wyglądają kojąco, nie trzeba nigdzie się spieszyć, można spokojnie sunąć. Do tego jeszcze odpowiednia muzyka i można odlecieć. Dzisiaj np jechałem w klimatycznej mgle słuchając kosmicznego Jean'a Michelle Jarre'a. Przecież to jak medytacja () Nocna jazda samochodem bez celu jest mega, od dzisiaj zaczynam ją praktykować.

PS Tak, zdjęcie się trochę rozmyło

#nightdrive
źródło: comment_TItpkVbGcKCqa3G95T8JaNBKFUG3ioqI.jpg
  • 10
@banjo w tam ja za dnia jadę na pośpiech, a jak wieczorem wsiądę za kółko Trabanta, i włączę muzykę z lat 80. 0 pośpiechu nie raz po okolicy z 3 h jadę