Wpis z mikrobloga

#150perfum #perfumy 79/150

**Mugler B*Men** (2004)

Ciąg dalszy kojarzących mi się ze świętami perfum. B*Men to drugi w kolejności męski zapach Thierry'ego Muglera po A*Menie, wyprodukowany na dwa lata przed pierwszym flanerem Angela Mana jakim był Summer Flash. Popularności nigdy wielkiej nie zdobył mimo, że wchodząc na rynek był całkiem oryginalnym pachnidłem i bardzo
różniącym się od stworzonych kilka lat później flankerów A*Mena, które zyskały sławę dzięki słynnemu Muglerowskiemu DNA. B*Men tego DNA może mieć tylko jakieś małe cząstki bo mimo, że z definicji jest on gourmandowy tak jak cała seria A*Men, tak nie jest już tak słodki a wyeksponowane są w nim zupełnie inne składniki niż np. paczula.
B*Men pachnie przyprawowo-drzewnie. Aromat jaki mu towarzyszy w otwarciu przypomina mi zapach drewna wrzucanego do kominka. Drewno te wydaje suchy ale też i słodkawy aromat, pewnie za sprawą ambry mającej za
zadanie imitować zapachy żywiczne wydobywające się z gorącego od żaru drewna. Obok ambry i drzewa mamy tu też bardzo wyraźny pieprz albo jakieś inne podobne przyprawy. Później gdy B*Men już osiądzie dobrze na skórze to robi się wyraźnie słodszy i zaczyna pachnięć niemal identycznie jak nowe wypusty Body Kourosa, te w z tych flakonach imitujących flaszkę starego Kourosa, gdzie po reformulacjach pozbyto się eukaliptusa a perfumy przypominiają bardziej świeczkę zapachową. Odpowiedzialna za to jest prawdopodobnie lukrecja ale ręki za to uciąć sobie nie dam. Gdy mieszkałem na Wyspach to B*Men jeszcze był normalnie widywany na półkach sklepowych, testowałem go jednak tylko na papierkach i zawsze się zawodziłem. Wielka szkoda, że wtedy nie dawałem mu szansy zaprezentowania się na skórze bo to właśnie te podobieństwo do Body Kourosa, którego jestem fanatykiem sprawia, że B*Men trafia w mój gust niemial idealnie. Pomimo tych wszystkich plusów B*Men ma też dwie poważne wady, które sprawiają, że niemal na pewno nie kupię nigdy całej flaszki. Po pierwsze są to dość przeciętne parametry jak na zapach z przeznaczeniem na chłodniejszą porę. Mówiąc przeciętne mam na myśli projekcję dobrą tylko przez godzinę i tylko przy srogiej aplikacji. Trwałość jest zaskakująco dobra, lepsza niż w większości recenzji bo wynosi 10 godzin, ale co mi po tym jak przez znakomitą większość czasu aromat trzyma się blisko skóry. Fani nowych wersji Body Kourosa będą wiedzieli o czym mówię bo żeby nie martwić się o to żeby nas było czuć trzeba użyć, tak myślę między 6 a 10 strzałami na skórę, plus kilkoma dodatkowymi na ubranie co wzmocni efekt. Drugim wielkim minusem jest marna dostępność, a co za tym idzie chore ceny. Gdyby nie te dwie sprawy B*Men mógłby zostać moim signature scentem w rotacji na późną jesień, a tak muszę się nim zadowalać tylko co jakiś czas ze względu na małą ilość pozostałych mililitrów. Jakoś tak pasuje mi ten B*Men do świąt, szkoda, że go wycofali.

typ: spicy-woody
zapach: 8,0/10
trwałość: 7,5/10
projekcja: 6,0/10
cena: od 250 zł za 50 ml i od 330 zł za 100 ml
https://www.parfumo.net/Perfumes/Thierry_Mugler/B_Men
https://www.fragrantica.com/perfume/Mugler/B-Men-706.html
dr_love - #150perfum #perfumy 79/150

**Mugler B*Men** (2004)

Ciąg dalszy kojarz...

źródło: comment_LkvAA2dRsaRtUY1e1zg8GzXp570Rl7eq.jpg

Pobierz
  • 29
@dr_love a czy on przypadkiem nie pachnie jak palony plastik/opony? Psiknalrm sie kiedys w D albo innym S Muglerem w bardzo podobnej butelce, tylko nie pamietam koloru gwiazdki.