Aktywne Wpisy
NightRock +174
8 lat po premierze Toyoty C-HR chciałem ją mieć. Cholernie podobało mi się to auto.
Dzisiaj mi się udało i to jeszcze mogłem sobie pozwolić na nową generację. Jaram się jak dzieciak. Teraz tylko wyczekać te 2-3 miesiące, aż mi to wyprodukują. Przesiadka z 13-letniego gruza będzie kosmiczna. Zresztą sama jazda próbna to była dla mnie frajdą roku. A, że nie mam za dużo znajomych, to pochwalę się Wam.
#samochody
Dzisiaj mi się udało i to jeszcze mogłem sobie pozwolić na nową generację. Jaram się jak dzieciak. Teraz tylko wyczekać te 2-3 miesiące, aż mi to wyprodukują. Przesiadka z 13-letniego gruza będzie kosmiczna. Zresztą sama jazda próbna to była dla mnie frajdą roku. A, że nie mam za dużo znajomych, to pochwalę się Wam.
#samochody
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Mojej żonie zamarzyło się w te wakacje Zakopane. Na nic tłumaczenia, że Krupówki to teraz bardziej hinduski deptak, a o skąpstwie górali już pieśni piszą. Uparła się, bo Staszic, Asnyk i #!$%@? wie kto jeszcze już w zamierzchłych czasach pisali, że tam ładnie. No a z literatem i #!$%@?ą żoną nie ma co dyskutować, więc parę dni później staliśmy w korku na Zakopiance.
Kwaterę znaleźliśmy byle jaką, ale żona jakby w uniesieniu, że jak tu #!$%@? pięknie i #!$%@?, że opłata klimatyczna, dopłata za sprzątanie, VAT... dobrze że nie dołączają opłat za obcowanie z góralami. No ale nic, wyłożyłem szekle, gdy żona latała od okna do okna wzdychając, jak dziewica na myśl o pierwszym razie, po czym poszliśmy na miasto.
Na Krupówkach oczywiście ludzi jak mrówków, buda na budzie, chłamu takiego to żem nigdzie nie widział. A żona jakby nie widziała tego szajsu, mówi: "zobacz, zza tego billboardu góry widać". Nic nie powiedziałem, bo i tak zagłuszyłaby mnie "Miłość w Zakopanem", która gruchnęła z głośnika przy jednym z kramów.
Tymczasem żona wypatrzyła budę z góralskimi kapciami. Ust nie zdołałem otworzyć, a już międliła wełnę w palcach z miną znawcy, a sprzedawca z błyskiem w oku się jej przyglądał. Jak w #!$%@? National Geographic kiedy lew obserwuje, którą antylopę by tu #!$%@?ć, tak on lustrował moją żonę nieświadomą niczego. Zacząłem się pocić, bo napięcie wzrastało, a żadne z nich nic nie mówiło. Już wiedziałem, że trafilismy na weterana sprzedaży wakacyjnej, żadną tam płotkę "CO PODAĆ". Facet miał na gębie wypisane, że sprzedałby piasek na pustyni.
Tymczasem żona z międlenia wełny przerzuciła się na podziwianie włóczkowych wzorków. Czułem jak krople zimnego potu spływają mi po karku i za #!$%@? nie mogłem wymyślić, co ten sprzedawca zaraz #!$%@?. Na ryju już mu się malowała satysfakcja.
I wtedy to się stało. Oczy żony padły wreszcie na jasne kaputki z błekitnym wzrokiem i bielutką wełenką, i zapomniawszy o wszelkich zasadach handlu z krwiopijcami, pozwoliła sobie na błysk w oku i lekko uniesiony kącik ust. Byliśmy zgubieni.
"Te jasne to po 70" wypalił nagle góral, wybudzając mnie tym ze swoistego transu.
"Drogo, drogo..." wymruczała żona. Ale widziałem już, że nie odpuści, bo oczami wyobraźni nosiła te bambosze po domu w Święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc, i żadna siła by jej tego nie odebrała.
Góral się zacietrzewił i jak nie zacznie, że po pierwsze wolny rynek, a po drugie wełna najlepsza gatunkowo od owiec z wolnego wybiegu, co żywiły się trawą bez GMO, a to swoje kosztuje. A wzorek błękitną włóczką to jego niedowidząca babka własną ręką dziergała, Daredevil haftu psia jego mać. Pierwszy raz ktoś przegadał moją żonę i ewidentnie wysadziło to w jej mózgu jakiś obszar odpowiedzialny za sarkazm i ciętą ripostę. Ja żem w ogóle nie nadążał, bo od babki mistrzyni haftu przeszliśmy nagle do utyskiwań nad niesprawiedliwością świata i rzecz jasna rządu, a wszystko to miało uzasadniać kretyńską cenę kaputków.
Żona ewidentnie pokonana, podjęła decyzję o zakupie, bo gość ruszył w niej jakaś nutę żalu do świata, co rozbroiło ją z wszelkich sensownych argumentów. Tymczasem facet zaczął pakować bambosze do foliówki i nabijać paragon, po czym mówi do żony "140 się należy". Żona całkiem już wyzbywszy się skrupułów rzuciła mu zwykłe, że co, na to on, że no tak Pani droga, bo każdy taki bucik to swoiste dzieło sztuki, nad którym pochyla się zastęp ludzi (w tym niedowidząca babka!), a sztuka kosztuje, wiadomo, Pani widziała kiedyś ceny dzieł sztuki nowoczesnej...
Tego było już za wiele i żona z mordem w oczach oświadczyła, że za bamboszki da 70 i ani grosza więcej, bo w dupie ma sztukę nowoczesną i wolno żyjące owce, a Zakopane doczesne to w ogóle nie Zakopane Asnyka i ludziom już całkiem się w dupach poprzewracało.
Podczas przekazania foliówki rzuciła mu jeszcze, że "Egipcjanie lepiej się targują", co miałem wrażenie doprowadziło do permanentnego zapowietrzenia się i tak już karmazynowej gęby sprzedawcy. Żona zarządziła powrót zaledwie dwa dni później, #!$%@? się kolejną akcją przy próbie zdobycia Kasprpwego Wierchu kolejką i w Tatry raczej już nie pojedziemy.