Aktywne Wpisy
Odwiertnik +134
Hirosy trójeczka jedzonko wódeczka, czego chcieć więcej
kamil150794 +66
Dziś mija 10 lat neetowania
Nie przepracowałem ani jednego dnia i nie mam takiego zamiaru, bo...
Nie miałem życia takiego jak inni.
Przez większość podstawówki i gimnazjum musiałem siedzieć w ławce z osobami, które do dziś nie umieją pisać, ani czytać.
Dużo nie chciałem. Nie marudziłem, że nie mam matki dyrektorki, prawniczki czy lekarki. Chciałem tylko nie być traktowany przez otoczenie jak genetyczne gówno. Czy to tak wiele? Najwidoczniej.
#przegryw #neet ##!$%@?
Nie przepracowałem ani jednego dnia i nie mam takiego zamiaru, bo...
Nie miałem życia takiego jak inni.
Przez większość podstawówki i gimnazjum musiałem siedzieć w ławce z osobami, które do dziś nie umieją pisać, ani czytać.
Dużo nie chciałem. Nie marudziłem, że nie mam matki dyrektorki, prawniczki czy lekarki. Chciałem tylko nie być traktowany przez otoczenie jak genetyczne gówno. Czy to tak wiele? Najwidoczniej.
#przegryw #neet ##!$%@?
Mamadou Coulibaly zadebiutował w Serie A w koszulce Pescary 19 marca 2017 roku. Grał przez ostatnie dwadzieścia minut.
Miał 18 lat. Wcześniej, w swoim życiu wystąpił w ledwie dwóch meczach, w których ktoś sędziował.
"Aby zadebiutować Serie A, musiałem opuścić swój rodzinny Senegal. Wsiadłem w autobus i pojechałem do Maroka. Później łodzią dostałem się do Hiszpanii, dotarłem do Francji i pociągiem do Włoch. Byłem jak poszukiwacz marzeń, który zrobi wszystko, by je zrealizować. Przeżyje nawet piekło w Livorno i ucieknie od rodziców, nie mówiąc im, że wyjeżdża z Senegalu.
Chciałem grać w piłkę. Chciałem być zawodowcem. W ojczyźnie nie miałem na to szans. Wiedziałem, że będę tracił czas, że powierzę swój talent agentom, którzy często są zwykłymi oszustami. Musiałem dostać się do Europy, nawet gdybym miał głodować, spać na ulicy i wydać wszystkie pieniądze na podróż.
Trafiłem do Livorno. Nie znałem nikogo. Moim łóżkiem była ławka w parku, a pokarmem okazjonalny kawałek chleba, który ktoś mi dał. Żyłem jak bezpański pies. Chciałem podjąć pracę, ale byłem nielegalnym imigrantem i przepędzano mnie. Zlitował się nade mną jedynie pracownik supermarketu, który czasem wynosił mi przeterminowane produkty.
Nie miałem dokumentów. Pomyślałem sobie: dobra, będę sprzedawał rzeczy na ulicy jak inni Afrykańczycy. Jak ich się tu pogardliwie nazywa? Vu cumpra? Postanowiłem zostać vu cumpra, ale krótkoterminowo. Przyjechałem tu, by być piłkarzem. To marzenie było moją obsesją. Uciekłem z Afryki ,nie mówiąc nic rodzicom. Przynajmniej w momencie, kiedy opuszczałem Thies, gdzie jest mój rodzinny dom.
Nie zostawiłem żadnej notatki, żadnego listu. Pomyślałem, że zadzwonię do swojego miasta, kiedy będę już na tyle daleko, że nikt nie ściągnie mnie z powrotem. Wyjechałem w wieku 16 lat. Przygotowywałem się skrupulatnie. Zatrudniałem się w różnych zawodach, zbierałem pieniądze na bilet. Kiedy uznałem, że jestem gotowy, spakowałem się i wyruszyłem. Aby dostać się tam, gdzie "morze patrzy na Europę", trzeba przejechać przez Mauretanię i Algierię. To zajmuje kilka dni. Nie pamiętam w jakim marokańskim mieście zatrzymał się autobus. Wiem, że trafiłem do jakiegoś portu, z którego statki wyruszały do Europy. Nie miałem pieniędzy na bilet, bo wszystko zainwestowałem w podróż z Senegalu do Maroka. Wiedziałem jednak, że muszę być cierpliwy i czekać. Moja gehenna trwała tydzień. Modliłem się kilka razy dziennie i czekałem na swoją szansę. Słyszałem, że ludzie umierają po drodze, że robią wszystko, by zapakować się na łódź i popłynąć. Bałem się, ale nie miałem wyjścia.
Pewnego dnia podszedł do mnie starszy człowiek i zapytał:
- Widzę cię tu codziennie. Chcesz wyjechać do Europy?
- Tak, ale nie interesują mnie zasiłki, nie chcę jechać do Francji czy Niemiec. Chcę być piłkarzem. Najlepiej w Serie A.
- Masz pieniądze na bilet?
- Nie, ale modlę się każdego dnia, żeby ktoś mnie zabrał.
- Posłuchaj, pracuję na łodzi, która przewozi owoce. Wkrótce wyruszamy do Hiszpanii. Dam ci znać, jak wszystko będzie gotowe.
- Ale nie zapłacę panu.
- Nie szkodzi, podróż będzie męcząca. Nawet straszna. Jesteś pewien, że chcesz jechać?
- Tak, chcę być piłkarzem.
Ten dobry człowiek zabrał nie tylko mnie, wyciągnął także rękę do innych 20 chłopców, którzy tak jak ja marzyli o wyjeździe do Europy. Nie wiem, czy umieli pływać, czy czuli tak wielki strach jak ja. Przecież gdyby coś się stało, utonąłbym w kilka chwil.
Dotarliśmy do Hiszpanii w ciągu trzech dni. Wiedziałem, że nie mogę tam zostać. Na miejscu poznałem Senegalczyka, który powiedział, że jedzie do Francji i może mnie zabrać. - Nie, chcę do Włoch. - To sobie później jakoś dojedziesz. Jeśli cię tu złapią, natychmiast będziesz deportowany. Wsiadaj i nie marudź.
We Francji jest ci łatwiej. Posługują się tym samym językiem, ale bez dokumentów wystawiasz się na strzał i natychmiastową deportację. Do Włoch, konkretnie do Livorno wyruszyłem z innymi Afrykańczykami, którzy zaufali jednemu oszustowi. Powiedział im, że jest współpracownikiem agenta piłkarskiego i szuka talentów do Serie A. Na miejscu zniknął bez śladu.
Livorno. Zimno, smutek, wyroki na ciebie, która zapadły w głowach przechodniów gardzących tymi, którzy żyją na ulicy. Pierwsze dni spędziłem w opuszczonym bloku, gdzie inni Afrykańczycy zrobili sobie legowiska. Nie miałem grosza przy duszy. Nie mówiłem ani słowa po włosku. Jedyny pozytyw? Plaże. Mogłem kopać piłkę, język futbolu jest uniwersalny. Ale czułem się coraz gorzej. Jak miałem grać, skoro opadałem z sił?
Dowiedziałem się, że największa społeczność Senegalczyków jest w Pescarze. Wsiadłem więc w nocny pociąg bez biletu, schowałem się w toalecie i wsłuchiwałem się w głos informujący o następnej stacji. Na miejscu poinformowano mnie, że nie mam szans na grę w żadnym klubie, bo zabronione jest rejestrowanie zawodników bez dokumentów. No chyba, że jesteś dobry, zauważy cię wpływowy agent, który dużo może. Wtedy załatwi ci wszystko.
Mój zbawca i człowiek, któremu zawdzięczam wszystko, nazywa się Girolamo Bizzarri. To były piłkarz, który z Torino wygrał Primaverę i prestiżowy turniej w Viareggio. W Serie A występował w barwach Brescii. Teraz jest trenerem młodzieży w prowincji Teramo.
Senegalczycy powiedzieli mi, że jeśli jestem dobry powinienem dać radę. Na pierwszym teście czułem się źle. Nie miałem sił, ale Bizarri coś we mnie dostrzegł. Powiedział, że załatwi mi wszystko. Odesłał mnie do karabinierich, ale nie po to, by mnie aresztowali, ale zawieźli do domu przeznaczonego dla imigrantów bez dokumentów. Zarządza nim stare małżeństwo, które pomaga ludziom z Afryki.
Po raz pierwszy od wyjazdu z Senegalu spałem w normalnym łóżku. Zjadłem też obiad. Nie miałem jeszcze nic, mogłem zostać deportowany w każdej chwili, a moje marzenia mogły zostać zrujnowane. Ale obiecałem sobie, że będę walczył jak lew i zrobię wszystko, by ostatecznie przekonać do siebie trenerów.
Bizzarri powiedział mi, że jeśli chcę może polecić mi dobrego, opiekuńczego agenta. - Wiadomo, że zainwestuje w ciebie, bo będzie liczył w przyszłości na zysk. Ale teraz ci pomoże. Kupi buty, zrobi zakupy. To wszystko jest potrzebne, zanim podpiszesz pierwszy kontrakt. Inaczej będziesz miał ciężko.
Zgodziłem się. Mój agent nazywa się Donato Di Campli i to dzięki niemu mogłem przeżyć pierwsze miesiące w Pescarze, nie załamać się psychicznie, odbudować po wyczerpujących podróżach. To on mnie ubrał, wyżywił i wspierał. Dzięki niemu też mogłem podpisać pierwszy, profesjonalny kontrakt w życiu. Zostałem piłkarzem Pescary.
Kiedy Zdenek Zeman postawił na mnie w meczu z Milanem, byłem w siódmym niebie. Rozegrałem przyzwoite spotkanie, po czym wróciłem do domu i płakałem ze szczęścia. Wycierpiałem wiele, by zostać zawodowym piłkarzem. I choć jestem jeszcze nikim, nie zrobiłem żadnej kariery, to niesamowicie doceniam to, co mam. Każdy z nas ma mapę wypisaną w sercu. Wystarczy do niej dotrzeć i podążać nią do celu.
Do rodziców po raz pierwszy zadzwoniłem z Włoch. Byli zrozpaczeni, myśleli, że nie żyję, mama płakała. - Dlaczego nam to zrobiłeś? - Nie miałem wyjśćia, musiałem wyjechać.
Wybaczyli mi wszystko. Zrozumieli, że zrobiłem to z miłości do piłki."
W 2017 roku Coulibaly za około 2 mln euro trafił do Udinese. Rok później wyruszył odwiedzić rodziców. Samolotem.
Źródło: 2AngryMen Święcicki & Kapica.
#pilkanozna #seriea #udinesecalcio #historiajednejfotografii
@camelinthejungle: pewnie ten cykl szkolenia w Polsce wcale nie jest taki profesjonalny.
Nie wiem dokładnie jak w piłce nożnej ale jeszcze 10/15 lat temu w młodszych grupach siatkarskich na przykład, był zwyczaj zajeżdżania młodzieży byli uzyskać wynik od razu. Tytuły juniorskie może były fajne ale co z tego jak większość musiała kończyć "kariery" przed wejściem w ogóle w profesjonalną część sportu bo już się pojawiały
@camelinthejungle: To idealne określenie całego tego tematu.
Nie wiem dlaczego nie dopuszczasz tej myśli. Moim zdaniem jak się do czegoś dojdzie samemu to rozumie się to lepiej i więcej się z tego zyskuje.
#podlasiedetected
@nexetpl: Suwalszczyzna ma mało do podlasia.