Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mircy i Mirabelki chce Was zapytać co sądzicie o moim pomyśle. Przepraszam też że może długo ale starałem się skracać i dziękuję Wam bardzo za opinie i uwagi.

Wiele lat pracowałem w korpo agencjach w końcu miałem dość korpo klimatu. Spróbowałem dla odmiany w “polskiej agencji” po 2 miesiącach byłem w szoku #janusz biznesu. Przeszedłem na swoje. Po kilku latach zasuwania zaczynam powoli widzieć światełko i może nawet długość tunelu. Zaczynają zgłaszać się coraz fajniejsi klienci, coraz ciekawsze projekty. Ale nie o tym ja. Otóż jakiś czas temu robiliśmy projekt dla firmy samochodowej. Byli zadowoleni, projekt uruchomiony, klient wraca do nas że chce żebyśmy ogarneli temat #social media a dokładnie #infuencerka modowa w tym projekcie. Dałem mu znać że fajnie że myśli o mojej firmie ale niech uda się do jakiejś agencji pr .Koleś wraca jednak z ultimatum, że w tym projekcie albo “my”, bo budżet bo niemcy, albo pomyśli czy jeszcze do nas wróci. Rad nie rad uderzyłem do kilku znanych influencerek, okazało się że one są zainteresowane. Ale chcą taki samochód za ponad 300 tys zł, za tą robotę :-) to jakieś 4 miesiące współpracy. Ogólnie tu skracam, skończyło się na modelce bielizny. Tak ją nazywam bo w tym się specjalizowała. Miała zostać gwiazdą blogosfery modowej :-) Ok, dziewczyna ładna, wysoka itp ale okazuje się że po napisaniu dwóch zdań masz ochotę się pociąć. Nasz copywriter od początku piszę wszystko za nią. W zasadzie od początku na każdą sesję, bo były w porannych godzinach przychodzi mocno wczorajsza, klient, ja , fotograf i ekipa najpierw czeka na nią. Potem klient dzwoni, potem ja kiedy będzie. W końcu się pojawia i czekamy… Dostaje też samochód do dyspozycji i ma wrzucać zdjęcia. Po miesiącu klient zadowolony, w końcu działają w social media i mają swoją #influencerka :-) Po kilku dniach dostaje telefon w nocy lekko po północy że policja zatrzymała naszą celebrytkę w samochodzie klienta. Nawaloną, że ponoć policjant musiał jej pomagać wyjść, za to jej pasażer nie dość że wysiadł sam to po chwili zaczął bić się z policjantem, tak że musieli wzywać wsparcie :-) Tak się to skończyło przy okazji się okazało że samochód miał dużą przycierkę. Ale bardziej chciałem też pokazać jak wielkie i czasami mocno na siłę jest obecnie parcie klientów na #influencerow. Mnie w zasadzie nie dziwi że dzwownią #influencerka po hotelach że za #post chcą tam mieszkać. Bo klienci ich tego nauczyli. Wiem, nie wszystkich.

Tu zaczyna się mój problem, jako że co jakiś czas dostaję zapytanie od klientów, chciałem przy agencji stworzyc taką #influencerke jako produkt do kampanii najpierw naszych klientów a potem pewnie jej.

Ale w zasadzie już się poddałem i pytam Was co robię według Was nie tak. Projekt #influencerka trwa od ponad roku. Pierwsze próby to po prostu zatrudnienie dziewczyny która chce być #influencerka na etat. Szybko się okazało że to droga donikąd, dziewczyna musi “mieć wizję” i na nią pracować. A dziewczyna na etacie robi to co ma, czyli pisze posty. Jakość postów to krzywa w dół poczynając od pierwszego postu. A jej motywacja to kasa co miesiąc i fakt że pracuje zdalnie a post napisze nawet godzinę przed terminem.

Od pół roku wisi moje ogłoszenie dla kogoś kto chce lub ma ambicje zostać #blogerka modową. Niestety blogerką bo w większosci o taką pytają klienci. Ale. Nie chce jej płacić od początku, musi udowodnić że wie czego chce. Ale ma wsparcie techniczne agencji, fotografa jeśli trzeba copywritera. Potem jestem projekt bedzie się rozwijać, będzie miała ludzi którzy czytają i oglądają ją systematycznie bo robi to ciekawie jestem otwarty na propozycje. To co sama zarobi w sensie znajdzie swoich klienci to nie moja sprawa. Pomogę jej nawet w tym temacie jeśli trzeba będzie.

Większość zgłoszeń pomijając propozycje utrzymania, to nic konkretnego. Trochę mnie to z początku zaskoczyło. I tu moje pytanie, może ten cały pomysł jak mówią mi w firmie to droga donikąd. Jak myślicie? Czy w ogóle jest sens w to brnąć? Czy dać sobie spokój?