Lem był obecny w moim życiu praktycznie od zawsze. Pamiętam, jak w podstawówce mieliśmy przeczytać jako lekturę szkolna Bajki Robotów (czego oczywiście nie zrobiłem), jak ojciec opowiadam mi, co czytał za dzieciaka i opowieści jednego wujka ala metala, którego dociekliwie pytałem o wiele, gdyż był czlekiem nieprzeciętnym - motor, discman i oczytanie. Dla dzieciaka idealny obiekt do zadawania masy pytań. ( ͡°͜ʖ͡°) Wracając do wątku, zeszłe wakacje dane mi było zapoznanie się z Solaris, podobno najlepsza książka w dorobku Lema. Dziś tak nie uważam, niemniej uderzył mnie wtedy nie spotkana wcześniej plastyka w opowiadaniu historii. Książka pełna była intelektualnych dywagacji na temat biologicznie żyjącego oceanu, a relacja Kelvin - Harley niejednoznaczna, niosąca więcej pytań, niżeli odpowiedzi. Umiejscowienie akcji na tytułowej planecie Solaris sprawiło, ze całość została podlana wszechobecna niepewnością. Nie było tu wątków paranormalnych, ale człowiek musi stawić czoła temu, co nieznane. Uczucie niepokoju, dolina niesamowitości. Esencja lektury jest właśnie ta próba zmierzenia się z nią i jak owe implikacje wpływają na psychikę bohaterów. Zafascynowany tym, co wpadło w moje ręce, postanowiłem szukać dalej i do końca 2017 roku przeczytałem kolejno: Kongres Futurologiczny (bardzo ciekawy, ale ciężki do przebrnięcia dla mnie motyw pytający co możemy określać mianem prawdziwego świata), Głos Pana (traktat filozoficzny toczący rozprawę wokoło tematyki pierwszego kontaktu, jak możne wyglądać owa próba i jak wpłynie to na społeczeństwo, a nawet cala nasza rasę) oraz Dzienniki Gwiazdowe (różnorodna tematyka, od pętli czasowej, po skrzętnie zaszyta krytykę komunistycznego systemu lat 50 i odwilży stalinowskiego reżimu), a kończąc na świeżo wydanej w zeszłym roku biografii pisarza. Eden jest planeta, na której rozbija się rakieta wraz z szóstka astronautów. Na szczęście zalodzę wychodzi cało z wypadku i przez następne strony widzimy dążenia naszych kosmicznych Robinsonów do powrotu na Ziemie. Całość jest świetnie przemyślana, a rozdział za rozdziałem, autor odkrywa przed nami bogactwo fauny i flory Edenu, piętrzące się tajemnice i anomalie, wpływają w bardzo realistyczny sposób na poszczególnych członków załogi i na szczęście - w finale są świetnie wyjaśnione, tak iż samo zakończenie nie pozostawiło mnie z uczuciem niedosytu, a wręcz przeciwnie - ze spełnieniem, iż wszystko zostało dopowiedziane do ostatniej kropki nad i. Co jest jeszcze warte odnotowania? Technologia. Oczywiście widać ząb czasu na 50 letniej powieści, gdzie roboty i komputery nazywane automatami budzą cichy uśmiech politowania, natomiast cala reszta trzyma się naprawdę sprawnie. Kolejne działania bohaterów nie biorą się znikąd, tylko są skrupulatne wyjaśniane od strony naukowej przez Lema. Wszystko jest oczywiście sprawnie dawkowane i spokojnie - nie znajdziemy tutaj ani jednego wzoru matematycznego. Faktem jest jednak, iż autor zdaje się wymagać od czytelnika podstawowej wiedzy technicznej np. często przywoływanej teorii informacji, czy podstawowych zasad obiegu prądu elektrycznego oraz występującego pod koniec rozpadu izotopowego pierwiastków. Sposób podania jest jednak naturalny i rozmowy miedzy postaciami na przytoczone wyżej tematy są naturalne, więc nie mamy poczucia obcowania z dialogiem dwóch komputerów. Jedna rzecz wzbudziła moje mieszane odczucia (spoiler)
Ogółem czy książkę polecam? Bardzo, jedna z lepszych Lema, jeśli lubi się jego styl pisania, to i polubi się tą pozycje. Odradzam tylko początkującym. Niech sięgną po Dzienniki Gwiazdowe lub Solaris. Tutaj mamy już skok na głęboka wodę. (✌゚∀゚)☞
97.
Stanislaw Lem - Eden
Lem był obecny w moim życiu praktycznie od zawsze. Pamiętam, jak w podstawówce mieliśmy przeczytać jako lekturę szkolna Bajki Robotów (czego oczywiście nie zrobiłem), jak ojciec opowiadam mi, co czytał za dzieciaka i opowieści jednego wujka ala metala, którego dociekliwie pytałem o wiele, gdyż był czlekiem nieprzeciętnym - motor, discman i oczytanie. Dla dzieciaka idealny obiekt do zadawania masy pytań. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Wracając do wątku, zeszłe wakacje dane mi było zapoznanie się z Solaris, podobno najlepsza książka w dorobku Lema. Dziś tak nie uważam, niemniej uderzył mnie wtedy nie spotkana wcześniej plastyka w opowiadaniu historii. Książka pełna była intelektualnych dywagacji na temat biologicznie żyjącego oceanu, a relacja Kelvin - Harley niejednoznaczna, niosąca więcej pytań, niżeli odpowiedzi. Umiejscowienie akcji na tytułowej planecie Solaris sprawiło, ze całość została podlana wszechobecna niepewnością. Nie było tu wątków paranormalnych, ale człowiek musi stawić czoła temu, co nieznane. Uczucie niepokoju, dolina niesamowitości. Esencja lektury jest właśnie ta próba zmierzenia się z nią i jak owe implikacje wpływają na psychikę bohaterów. Zafascynowany tym, co wpadło w moje ręce, postanowiłem szukać dalej i do końca 2017 roku przeczytałem kolejno: Kongres Futurologiczny (bardzo ciekawy, ale ciężki do przebrnięcia dla mnie motyw pytający co możemy określać mianem prawdziwego świata), Głos Pana (traktat filozoficzny toczący rozprawę wokoło tematyki pierwszego kontaktu, jak możne wyglądać owa próba i jak wpłynie to na społeczeństwo, a nawet cala nasza rasę) oraz Dzienniki Gwiazdowe (różnorodna tematyka, od pętli czasowej, po skrzętnie zaszyta krytykę komunistycznego systemu lat 50 i odwilży stalinowskiego reżimu), a kończąc na świeżo wydanej w zeszłym roku biografii pisarza.
Eden jest planeta, na której rozbija się rakieta wraz z szóstka astronautów. Na szczęście zalodzę wychodzi cało z wypadku i przez następne strony widzimy dążenia naszych kosmicznych Robinsonów do powrotu na Ziemie. Całość jest świetnie przemyślana, a rozdział za rozdziałem, autor odkrywa przed nami bogactwo fauny i flory Edenu, piętrzące się tajemnice i anomalie, wpływają w bardzo realistyczny sposób na poszczególnych członków załogi i na szczęście - w finale są świetnie wyjaśnione, tak iż samo zakończenie nie pozostawiło mnie z uczuciem niedosytu, a wręcz przeciwnie - ze spełnieniem, iż wszystko zostało dopowiedziane do ostatniej kropki nad i. Co jest jeszcze warte odnotowania? Technologia. Oczywiście widać ząb czasu na 50 letniej powieści, gdzie roboty i komputery nazywane automatami budzą cichy uśmiech politowania, natomiast cala reszta trzyma się naprawdę sprawnie. Kolejne działania bohaterów nie biorą się znikąd, tylko są skrupulatne wyjaśniane od strony naukowej przez Lema. Wszystko jest oczywiście sprawnie dawkowane i spokojnie - nie znajdziemy tutaj ani jednego wzoru matematycznego. Faktem jest jednak, iż autor zdaje się wymagać od czytelnika podstawowej wiedzy technicznej np. często przywoływanej teorii informacji, czy podstawowych zasad obiegu prądu elektrycznego oraz występującego pod koniec rozpadu izotopowego pierwiastków. Sposób podania jest jednak naturalny i rozmowy miedzy postaciami na przytoczone wyżej tematy są naturalne, więc nie mamy poczucia obcowania z dialogiem dwóch komputerów. Jedna rzecz wzbudziła moje mieszane odczucia (spoiler)
Ogółem czy książkę polecam? Bardzo, jedna z lepszych Lema, jeśli lubi się jego styl pisania, to i polubi się tą pozycje. Odradzam tylko początkującym. Niech sięgną po Dzienniki Gwiazdowe lub Solaris. Tutaj mamy już skok na głęboka wodę. (✌ ゚ ∀ ゚)☞
@xandra Indeed :)