Wpis z mikrobloga

Jestem ciutkę zawiedziony swoim zachowaniem w weekend bo szykowałem coś innego na dzisiejszy wieczór ale zero wzmianki na mirko... nie o takie mirko nic nie robiłem ( ͡° ʖ̯ ͡°) Ale klasycznie, nie znam się na muzyce, tutaj są tylko moje dyrdymały i przemyślenia przed snem. Bądź własne doświadczenia i odczucia. Nie bierzcie tego na serio i za jakiś wyznacznik.

Ludzie potrzebują legend i mitów. Tak wychodzi z historii i przemyśleń. Ludzie lubia opierać wiele spraw na czymś co było. I albo żyć przeszłością i ją w pewien sposób kultywować. Czy to klasyczne januszostwo czy po prostu brak dojrzałości. Kij wie, nie moja sprawa. Ale od wielu wielu wieków ludzie opierali styl życia na religii, wierzeniach bądź potrzebach uzewnętrznienia się. Te legendy(czyli coś co trzeba przeczytać już idąc wikipedią) zmieniły swoje znaczenie i funkcjonowanie. Bo nie ukrywajmy, muzyka stała się ,,legendarna''. I to bez znaczenia o jej wiek czy styl, po prostu jest. Sam staram się wymijać tego typu myślenie ale nie ukrywajmy, czasem te moje ikony kierują mnie ku myśleniu że coś jest legendarnego. Bo czy to co ja uważam za legendę, musi oznaczać ze w moim odczuciu każdy musi to przesłuchać, poznać? W ogóle narzucanie swojej myśli jest chore w moim odczuciu. Nie lubię tego forsowania na siłę, przypomina mi to o gimnazjalnych kucach, tych muzycznych. To akurat mocny stereotyp ale niestety prawdziwy. Wychodzę już z założenia że kazdy ma prawo się samemu spełniać w tym co mu wygodne. Ale idąc myślą Alexisa de Tocqueville;,,Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolnośc drugiego człowieka'' są pewne bariery, które są w moim odczuciu nawet pewnym fundamentem człowieczeństwa. Niezależności, odmienności, oryginalności. Tej iskry prawdy. Bo album o którym chce coś napisac jest bardzo prawdziwy. Zreszta, po miniaturce będziecie wiedzieli o który album chodzi.

Początek nastoletniego życia był dla mnie totalnym chaosem. Emocjonalny, doświadczalny, poznawczy, edukacyjny czy kulturowy. W pochłanianiu niesamowitej ilości książek połączonej z wsłuchiwaniu się w masę nowości poznawałem drogę siebie. Ba, nawet nie wyzbyłem się totalnych skrajności jak czytanie ,,zakazanych tekstów'' i uciekanie w wiarę w to. Ale w miedzyczasie w poszukiwaniu dobra w pewnej pasji która mnie lekko ukierunkowała znalazłem pewny dziennik. Dziennik młodej dziewczyny, Anny Frank. Nie jest to wybitne dzieło ale działało na mnie jak transformator na Jasia Melę. Własciwie chyba zabiorę się za przeczytanie tego jeszcze raz, z mocnym dystansem czasowym. Zmierzając do meritum. Na podstawie doświadczeń tej młodej i zagubionej dziewczynki pewien amerykanin prawie 50 lat później postanowi napisać teksty do swoich utworów. Spowoduje lawinę, która do dziś się nie potrafi zatrzymać. Jeff Mangum spowodował że pamiec o tej dziewczynce do dzisiaj kwi w popkulturze. A sama płyta została okraszona fraza opus magnum(hehe no przypadek, nie?).

In the Aeroplane Over the Sea powstawało w bólach. Jeff napisał wszystko sam, reszta zespołu dograła partie. Powstał drugi i ostatni album zespołu. Oni sami nie spodziewali się zapewne sukcesu. Recenzje wprost wypierdzieliło w kosmos. Każda szanujaca się gazeta, portal dawał bardzo wysokie oceny. W ten sposób Neutrale stali się niewolnikiem sukcesu. Niewolnikiem myśli Jeffa o życiu. Bo o czym jest ta płyta? Oczywiste wzorowanie się na pamiętniku ale sama treść... Przenikanie się dwóch osób, poszukiwanie zrozumienia, komfortu. Życia normalnie w trudnym czasie, próbie odszukania konsensusu. Same wątki miłosne są dosyć dwuznaczne, na granicy erotyzmu i bliskości. Jeff chciał na podstawie tego dziennika wdrożyć w pewien sposób dziecinną fantazję i próbę zrozumienia świata z dowalonym akceptowanym już w latach 90 życiem nastolatków. Trochę przenikające się dwa światy odległe o 50 lat wraz z tym oddalaniem się dwóch postaci mijąjacych się w utworach powoduje pewien dyskomfort i próbę zrozumienia świata. Tego aktualnego. Dlatego ten album był taki znaczący dla mnie w szalonym okresie. Sama płyta poza tymi rozmyślaniami o bliskości i potrzebie jej dodaje jeszcze sam wątek tego ile czasu minęło od tamtych wydarzeń. Teraz odskakując od samej lirycznej warstwy przejdźmy do instrumentalu. Zawsze miałem ogromne skojarzenie, że płyta jest cudownym ułożeniem historii Holandii w trakcie II WŚ. Ten optymistyczny początek, trochę spokojny bez podstaw do strachu. W Two headed boy już czuć że cos się dzieje złego i gdy wchodzi The Fool to wprost czuć porażkę i marsz nazistów przez Amsterdam i Rotterdam. Chwila stabilizacji w Holland 1945(który jest tym takim mocnym odciśniętym z pamiętnika wizją ,,jakos to jednak będzie, myślmy dobrze'') by pojawił się en smutek i czerń w Communist Daughter i Oh, Comely. Tutaj już wiadomo ze nadzieje umierają, rzeczywistość uderza i perspektywa śmierci jest realniejsza. Ghost i Untitled wręcz radosne i wspaniałe jak ta radosć holendrów po wejściu alianckich wojsk do Holandii. I gdy już mrok znika pojawia sie czarna rzeczywistość w Two headed Boy pt.2. Moim ulubionym utworze. Przypomnienie o tym co się właściwie odjaniepawliło przez te kilka lat. Jak żyć z tym ciężarem i reagować. Sam utwór ma też na początku fajną zagrywkę gitarową o której kiedyś opowiadał Iggy Pop. Efekty gitarowe zapożyczone z Zeppelinów w muzyce The Stooges miały imitować to co Zeppelini zrobili w Whole Lotta Love czyli dźwięk nadlatujacych samolotów. Mamy 1969 a to nadal potrafiło powodować ciarki u ludzi pamiętających naloty. I własnie zrobił Julian Koster z ,,white noise'' w tym ostatnim utworze. Tak na dobranoc dowalił wspomnieniem wszelkiego cierpienia, utraty, zniszczenia i siły największej wojny w dziejach świata. Sama płyta nie jest perfekcyjna, ba daleko jej od majstersztyku mikserskiego. Ale w samej warstwie muzycznej jest delikatna i akceptowalna do dzisiaj. Ta siła liryczna i cała mitologia wokół płyty spowodowała że mamy 2018 a o tej płycie się pamięta i mówi. Ale własnie jak mówi?

Nie ukrywajmy, to jeden z najbardziej memicznych albumów. To co robi się w sieci z płyta to pewna forma nowego nurtu(no moze na wyrost ale cholera, jak to określić?) artystycznego. Przeróbki okładki są na każdym kroku, w tym moja ulubiona z Arturem Rojkiem jako postać z głową ziemniakiem. Albo juz klasyczne I LOVE YOU JESUS CHRIST a na przykład mój faworyt czyli płakanie do Neutrali Ta płyta została przewałkowana wielokrotnie na wiele sposobów. I jak kiedyś w pewnym filmie opowiadał słynny pan melon czyli Anthony Fantano. Mówiąc dzisiaj o płycie mówimy o muzyce czy memie? Bo samo w sobie jest juz to legenda i pewnym rodzajem kultu ze zapominamy o tym co jest wewnątrz. Płyta jest dobra, mam z nią dobre wspomnienia, trochę sie na mnie odcisnęła z innych powodów ale delikatnie obrosła mitem. Czymś, co za pare lat może być szkodliwe. Zależy tez jak się to dalej potoczy bo aktualnie hype opadł i całe szczęście. Ale kolejne znaki się pojawiają typu:,,2018 i słuchanie In the Aeroplane Over the Sea''. No a czego słuchać jak jest fajne i odpowiada? To pewien format płyty której nigdy ale to nigdy nikomu nie sugerowałem do przesłuchania. Sam jej tez nie dostałem do przesłuchania. Odkryłem samemu. I najgorsze jest to pytanie zawsze jak ktoś pyta:,,jaka jest twoja ulubiona płyta?'' Bo jej nie mam i nie będę miał. Jest wiele płyt których lubie i uwielbiam ale nie jest to TOP1. Ta płyta jest wysoko z własnych doświadczeń, jest w pewien sposób kultowa ale nie na tyle bym uważał, że bez niej to nic nie możesz mówić o muzyce bądź słuchać. jest w pewien sposób magiczna. Bo jak inaczej określić ze wyszła 20 lat temu. Na dwa lata przed Kid A, w tym samym roku co Mezzanine Massive Attack. Trzy lata po (What's the Story) Morning Glory Oasis. Słuchasz jej i zastanawiasz się gdzie ona się mieści. Ale nie w tym czasie co wyszła. Ja bym dawał jej nawet okres 87 czy 88 roku. A ona jest młodziutka, mimo ze już pełnoletnia. To też dosyć fascynujące że w zalewie alternatywy, panujacym postbritpopie i modnym triphopie coś takiego wyszło i tak odcisnęło swoje piętno. Album jest dobry, warty przesłuchania ale nie traktujcie tego jak reklamy(sugerowanie ze ten ktoś kto do teraz przeczytał jeszcze nie zna płyty). Jest to tylko odpowiedz dlaczego ta płyta mogła obrosnąć kultem. Bo odpowiada za wiele doznań, jest lekka, przyjemna. Jeff swoim głosem narzucił pewną formę do której wielu artystów w przyszłości chciało się odnosić w swoich spokojniejszych utworach. W fantastyczny sposób dograne partie dęte. I całkowicie rozumiem tych hejtujących płytę ze przehajpowana bo jest. I rozumiem tych którzy się tym ekscytują. Najwazniejsze jest czy będziesz sam się czuł dobrze słuchać tego co lubisz inie patrzył na opinie innych. Dla mnie to za płytę życia mozesz uważać Italo Disco mix by Marek Sierocki(bardzo fajna płyta :D) albo Kill'em All Metallici. Najważniejsze że czujesz dobrze, tylko tyle ¯\_(ツ)_/¯ A ja nawet dzisiaj machnąłem kilka razy płytę i czuję dobrze. A o tej własnie wolności i próbie zycia wolnym chciał coś powiedzieć Jeff. Tak samo jak Anna w dziennikach, wolność której brakowało i była pewna forma separacji. Wolność, która jest podstawą bycia.



Neutral Milk Hotel - In The Aeroplane Over The Sea (FULL ALBUM)

#muzyka #zimniokpoleca #alternativerock #psychodelicfolk #neutralmilkhotel
A.....h - Jestem ciutkę zawiedziony swoim zachowaniem w weekend bo szykowałem coś inn...
  • 4