Wpis z mikrobloga

Wyobraź sobie, że chcesz zarobić, ale się nie narobić. No i jesteś kobietą. Co robisz? Idziesz do sumiennej pracy? Pewnie nie, zbyt dużo roboty. Rozkładasz nogi dla kolejnych klientów, jak wiele koleżanek przed Tobą? Czy z pozycji słabszej płci wykorzystujesz sytuację i zaczynasz szantażować przełożonych bądź byłych przełożonych, którzy zrobią wszystko aby ich imię nie zostało publicznie splamione, niezależnie od winy? Bo w tych czasach wystarczy słowo, aby czyjaś kariera, życie służbowe i prywatne zostały zakończone. Słowo, a właściwie dwa – #metoo.

Gdybym chciał zarobić, ale się nie narobić i gdybym był przebiegłą i wyrachowaną kobietą, która ma w życiu łatwo z powodu bycia kobietą i gdybym w ciągu swojego życia pracował choć przez chwilę dla wysoko postawionego i wpływowego człowieka, to bym się z nim skontaktował i postawił sprawę jasno: albo płacisz, albo świat dowie się że mnie molestowałeś. A najlepiej miałbym, gdybym z tego lub innego powodu zwolnił się z tej pracy po krótkim okresie czasu, bo np. nie chciało mi się pracować. Po wielu latach mógłbym zrzucić winę na mobbing i molestowanie, a media zrobiłyby swoje. Bo co miałbym zrobić, skoro skończyło mi się źródło gotówki jakim były alimenty frajera którego złapałem na ciążę? Teraz nawet nie muszę psuć swojej figury. Dziękuję #metoo.