Wpis z mikrobloga

Prawda o #gdansk #trojmiasto #takaprawda #gorzkiezale

Po roku bywania tutaj co weekend (piątek wieczorem przylot, powrót poniedziałek rano) oraz 8-miu miesiącach mieszkania w Gdańsku powtarzam: przeprowadzka tutaj to najgłupszy pomysł na jaki mogłeś wpaść. W podjęciu decyzji nie pomagają również Gdańszczanie (ani przyjezdni), tak chwalący Trójmiasto jako idealne miejsce do życia.

To tyle, jeśli chodzi o myślenie życzeniowe, a jak wygląda rzeczywistość? W najgorszych snach nie spodziewałem się czegoś takiego.

1) Stężenie meneli przekracza wszelkie dopuszczalne normy. W autobusach i tramwajach ordynarnie #!$%@?, a ludzie albo tego nie czują, albo udają. Nikt nie obrusza się na widok menela, wszyscy dzielnie jadą dalej. W Gdańsku pierwszy raz w życiu spotkałem menela w centrum handlowym.

2) Zaniedbanie, brud i syf na ulicach: wyobraź sobie poziom utrzymania chodników w Łodzi, Radomiu i Sosnowcu, podnieś do sześcianu i otrzymasz poziom utrzymania ulic, chodników i parków w Gdańsku. Niektórych miejsc prawdopodobnie nie sprzątano od wojny. Stosunkowo często robi się coś nowego po czym od razu o tym zapomina i tak sobie to niszczeje.

3) Ogólna organizacja zbiorkomu to temat na traktat. Znaki przystankowe w postaci słupka ze skupu złomu bez nazwy (!!!!!!!) przystanku to tutaj norma. Nieliczne wiaty nie były sprzątane od nowości. Czystość w autobusach i tramwajach to temat na kolejny esej, mam całkiem pokaźną galerię zdjęć syfu ze środka różnych autobusów, którego po prostu strach dotknąć. Funkcjonowanie nie lepsze: trzon floty tramwajowej stanowią odnowione trupy z Niemiec, które codziennie (bez przesady, naprawdę codziennie!) się psują, przez co niezawodność jest na poziomie zerowym. Nowsze tramwaje psują się rzadziej, natomiast o wiele częściej niż w innych miastach - w Gdańsku serwisuje się je za pomocą "młotka i przecinaka" dzięki czemu wyglądają na dekadę starsze. Autobusy jeżdżą rozkładami jazdy z kosmosu (w mieście półmilionowym linie o takcie 30 czy 60 minut to norma) i do przystanku zawsze jest bardzo daleko. Wisienką na torcie jest SKM z najstarszym taborem w Polsce. To, co w Warszawie traktujesz jako ciekawostkę, tutaj jest smutną rzeczywistością. Jeszcze zatęsknisz za jadącym godzinę ale Elfem do Otwocka, niz 30 min podróży EN57 w pierwotnej wersji.

4) (Pod)ludzie. Tutaj zatęsknisz za warszawskimi słoikami. W Trójmieście królują Kaszubi w VW TDI oraz cała hałastra z warmińsko-mazurskigo, dla których mieszkanie w Gdańsku to skok cywilizacyjny na miarę budowy kanalizacji. Ludzie o horyzontach dziurki od klucza, dla których samo istnienie tramwaju to powód do tasowania się. Podobnie jak popełnianie błędów takich jak mówienie na centrum miasta "Gdańsk", "jo" zamiast "tak", "ubrać" zamiast "założyć", "w" zamiast "na" etc. To w Gdańsku pierwszy raz usłyszałem zbitkę językową "w takim bądź razie". Przy nich przyjezdni z lubelskiego albo radomia to ludzie renesansu.

5) Oferta handlowo-kulturalna. Już dziś ktoś narzekał na poziom kin w Trójmieście. Ale to jest nic. Wyobraź sobie, że tutejszy odpowiednik Arkadii (Galeria Bałtycka) jest otwarta do.... 21. Tak #!$%@?, do 21. Podobnie jest z dużymi sklepami. Gdzie w Warszawie czy jakimkolwiek innym dużym mieście pójście o 21 nie jest niczym nadzwyczajnym, tutaj już nic nie kupisz. No to może do monopolowego? Zapomnij, tutaj sklepy 24h to rarytasy jak 15 lat temu w normalnych miastach i jeżeli czegoś naprawdę potrzebujesz, to zostaje ci kilkukilometrowa pielgrzymka. Jak chcesz pojechać na większe zakupy do IKEI albo Fashion House, będziesz musiał wyposażyć się w spinacze do prania - w Gdańsku na terenie miasta znajduje się ordynarnie jebiące (jeszcze gorzej niż tramwaje) wysypisko, dosłownie sąsiadujące z wyżej wymienionym. Chcesz wyjść do klubu lub wybrać z wiecej niż 3 pubów? Również nie ma takiej możliwości. Piwo w domu (o ile zdążysz przed zamknięciem sklepu) to wszystko co możesz zrobić.

6) Wspomniane wysypisko - przez to ok 1/4 powierzchni Gdańska jest wyłączona z normalnej eksploatacji. Normalnej, tzn. jak przyjedziesz to nie będziesz chciał tam mieszkać, ALE kilkaset tysięcy osób kupiło tam mieszkania i teraz się kiszą przy zamkniętych oknach udając, że jest wszystko ok (co też pokazuje poziom IQ ludzi tutaj mieszkających)

7) Skoro wszystko jest takie złe, to na pewno przynajmniej da się jeździć. Ha-ha-ha. Oczywiście korków jak w Warszawie tutaj nie uświadczysz, za to dla odmiany dowiesz się jak bliskość morza wpływa na układ drogowy. Jest kilka newralgicznych miejsc, gdzie w razie wypadku (a te zdarzają się przynajmniej raz w tygodniu) nie ma fizycznie możliwości objechania i szlag wszystko trafia. Dosłownie wszystko. A obwodnica to temat na pracę magisterską z transportu.

8) Jedyna rzecz na którą narzekał nie będę, to rynek pracy. Nie jest to Warszawa, ale jeżeli wiesz cokolwiek i masz głowę na karku, to możliwości są i raczej rosną.

9) Morze niby coś tam powinno rekompensować. I rekompensuje, do momentu w którym uświadomisz sobie, że to nie morze tylko zatoka i jak już trafisz na jeden z 15 naprawdę ciepłych dni (w skali całego roku), to albo jest syf, albo sinice i inne gówna.

Takie są moje spostrzeżenia po dłuższym pobycie w tym chlewie obsranym gównem. Jak nie masz wymagań w stosunku do życia, nie widzisz nic dziwnego w niedziałającej, starej i śmierdzącej komunikacji, lubisz siadać na ławkach po menelach i jeździć po dziurach - wbijaj, jeżeli masz odrobinę zdrowego rozsądku - nie rób tego.

Oczywiście wszystko co napiłem tyczy się w większości Gdańska. W Gdyni sytuacja ma się nieco inaczej, przede wszystkim komunikacja jest normalna i o miasto się dba, jednak jest to mimo wszystko mniejsze miasto, przez co zawsze jest w tyle za tfu Gdańskiem. Jeżeli masz pracę w Gdyni i nie musisz się stamtąd ruszać - spoko. Natomiast mieszkanie i jeżdżenie obwodnicą w godzinach szczytu to jakaś forma masochizmu albo skrajnej nienawiści do siebie i swojej rodziny.

Reasumując: jeżeli szukasz nowego, to spójrz na Wrocław (!), Kraków czy nawet Katowice, ale na pewno nie Gdańsk.

W razie pytań zapraszam na pw

#gdansk #trojmiasto #gorzkiezale
  • 77
  • Odpowiedz
via Android
  • 1
@n3stlee tak, mam pretensje do tego jak mówią. Regionalizm to tylko "jo", reszta to dorabianie ideologii do popełniania żałosnych błędów. Regionalizmy to "tej" czy "pyra" z Poznania, "pole" z Krakowa czy "migawka" lub "krańcówka" z Łodzi. W Gdańsku to językowa bylejakość i niedouczenie.
  • Odpowiedz
@kaaban: Typowe gadanie kogoś kto przyjechał do miasta w którym zna mało osób, miejsc i narzeka że nic nie ma. Całodobówek jest mnóstwo, różnych plaż także ( Brzeźno, Jelitkowo ) jak nie chcesz przez stogi jechać. Na komunikację nie ma co narzekać w porównaniu z taką Warszawą. Wydarzeń, koncertów, festiwali też pełno.

A porównywać Gdańsk z Gdynią to już zupełna pomyłka xD.
  • Odpowiedz
@kaaban: Moja była z gdańska mówiła "zakluczyć". Tak kisłem, że powiedziałem jej, żeby nigdy tego nie powtarzała jak jesteśmy gdzieś razem. A większości z tych minusów można ominąć poprzez nie bycie biedakiem.
  • Odpowiedz
@kaaban: Nie jestem wielkim fanem trójmiejskiej metropolii ale dziwią mnie komentarze mieszkańców, którzy się z Tobą zgadzają. Większość rzeczy jest wyolbrzymiona a połowa punktów z dupy. Dosyć regularnie bywam w Warszawie i Poznaniu ale odwiedziłem też w ostatnim czasie Łódź, Wrocław czy Kraków i mam inne spostrzeżenia. Punkty oceniłem bardziej pod względem całej aglomeracji niż jedynie Gdańska.

1) Moim zdaniem stężenie meneli nie wyróżnia się szczególnie na tle innych Polskich dużych miast. Nie wiem czy jest ich dużo więcej czy może mniej. Wydaje mi się, że to norma. Zaczepiali mnie tak samo często w Warszawie i Łodzi.

2) Gównoprawda. Podobnie jak w punkcie pierwszym. Zaniedbanie na tle reszty dużych aglomeracji bardzo podobnie. Widziałem zarzygane chodniki w ścisłym centrum Wrocławia, Warszawy, Poznania czy też Krakowa. W Wwa przy pałacu kultury jest tak dziurawy chodnik, że można sobie kostki skręcić. W reszcie miast wygląda to podobnie. Chociaż generalnie uważam, że nasze miasta w porównaniu do zachodnich są czyste i coraz bardziej
  • Odpowiedz
@Chochla po tym jak piszesz o układzie linearnym, aglomeracji polocentrycznej widać że coś o tym wiesz, ja też więc może takie osoby mają często podobne poglądy

U mnie dochodzi fakt że porównuję Gdańsk z Łodzią. I mimo wszystkich wad Łodzi których jestem świadom to cholernie mi w Gdańsku brakuje tej "miejskosci"
  • Odpowiedz
@czlapka: byłem ostatnio dwa razy w Łodzi i bardzo mi się podobała. Nawet wskoczyła w miejsce ewentualnej przeprowadzki. Jedynie rynek pracy przynajmniej dla mojej branży nie jest tam jeszcze tak bardzo rozwinięty.

Ale to prawda. Też strasznie nad tym ubolewam w Gdańsku. Gdynia wygląda pod tym względem lepiej.
  • Odpowiedz
Mnie najbardziej uderzyły (negatywnie) w Gdańsku te ogromne przestrzenie (byłem w okolicach Zaspy i tego najdłuższego bloku w Polsce) jak w jakiejś Rosji. Blok a drugi naprzeciwko jakieś 300 metrów od niego. Taka pustka pomiędzy i generalnie jedne wielkie blokowiska śmierdzące komuną.
  • Odpowiedz
@kaaban: któryś raz ci powtarzam debilu, że to nie jest niedouczenie tylko formy starsze niż Warszawa jako stolica, a dalej jako przyjezdny wmawiasz ludziom jakie powinny być prawidłowe formy historycznych zwrotów
  • Odpowiedz